CELEBRITY
0:6, Iga Świątek rozbita w hicie WTA Finals! A było tak dobrze. Ratuje ją jedno
Trudno wytłumaczyć to, co stało się z Igą Świątek po pierwszym secie meczu z Jeleną Rybakiną w hicie WTA Finals. Polka prowadziła 6:3, a jej serwis prezentował się wprost kapitalnie. I nagle… wszystko kompletnie się posypało. Od tego momentu Polka ugrała do końca spotkania już ledwie jednego gema, przegrywając cały mecz 6:3, 1:6, 0:6. To jednak nie koniec nadziei na awans do półfinału. Wygrany set oznacza, że Polka zagra o awans już w środę. Oto co musi zrobić, by zapewnić sobie występ w półfinale turnieju.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Specyfika WTA Finals oznacza, że to druga kolejka ma ogromne znaczenie dla każdej z uczestniczek. Organizatorzy celowo skojarzyli ze sobą już teraz dwie zwyciężczynie z pierwszej kolejki, by emocje towarzyszyły kibicom do końca rywalizacji. Już dziś Iga Świątek lub Jelena Rybakina mogły postawić gigantyczny krok na drodze do awansu do półfinału turnieju
A przewidywania dotyczące tego, która z nich ma na to większe szanse, nie dawały przewagi w zasadzie żadnej z zawodniczek. Co prawda w tym sezonie Iga Świątek potrafiła zdominować Jelenę Rybakinę, ale ostatnie tygodnie w wykonaniu Kazaszki dawały pełne prawo by sądzić, że tym razem będzie inaczej. To miał być hit przez wielkie “H” i na to liczyli fani zgromadzeni na trybunach.
Losowanie wygrała Iga Świątek, która odważnie postawiła na rozpoczęcie od własnego serwisu. Tę decyzję łatwo było zrozumieć, bo wprowadzenie piłki do gry było bardzo mocną stroną wiceliderki rankingu w starciu z Madison Keys. Chciała podtrzymać dobrą passę i dodać sobie pewności siebie, zaczynając spotkanie od utrzymania swojego gema serwisowego.
I choć już na samym początku przyszło jej bronić break pointa, Polka wykonała swoje zadanie w wielkim stylu, wytrzymując długie i niezwykle wymagające wymiany. Już na samym początku było widać, że przy takich akcjach spotkanie będzie stało na bardzo wysokim poziomie.
Zobacz także: Iga Świątek zapowiada przełom w karierze. I zdradza nam szczegóły
Presja błyskawicznie przeszła na stronę Rybakiny i od razu mogliśmy zauważyć, że teoretyczna przewaga Kazaszki pod względem jakości serwisu wcale nie musi mieć dużego znaczenia akurat w tym meczu. A to dlatego, że Świątek świetnie radziła sobie ze zmienianiem pozycji przy returnach, stała daleko od linii końcowej. Rybakina ewidentnie nie mogła wyczuć miejsca, w które powinna posyłać piłkę.
To poskutkowało błyskawicznym przełamaniem, a Iga Świątek prowadziła po ledwie 12 minutach już 3:0. A mogło być nawet lepiej, bo pojawiły się jeszcze dwa break pointy przy serwisie Kazaszki, lecz tym razem zdołała się wyratować. Gdy działał jej serwis, potrafiła seryjnie zdobywać punkty, ale gdy dochodziło do wymian, najczęściej to Świątek uzyskiwała przewagę.
Nas mogło cieszyć przede wszystkim to, że to mistrzyni ostatniego Wimbledonu prezentowała się znacznie lepiej przy swoim serwisie. To miało mieć ogromne znaczenie, bo już jeden wygrany set w tym meczu znacznie ułatwiał drogę Igi Świątek do awansu. Gdyby nawet Polka przegrała z Rybakiną w trzech setach, wygrana z Amandą Anisimovą w trzeciej kolejce dawałaby jej pewny awans.
Pierwszy pewnie wygrany gem serwisowy Kazaszki był dopiero szóstym gemem całego pierwszego seta. Polka wypracowała sobie istotną przewagę, dzięki której to ona była bliżej wygrania otwierającej partii. Z czasem Rybakina przebudziła się i czerpała coraz więcej korzyści ze swojego podania, ale ten aspekt gry działał rewelacyjnie także na korzyść Polki, przez co wkrótce przyszło jej serwować po zdobycie pierwszego seta.
Zobacz również: Wyjątkowy gość na hitowym meczu Igi Świątek. Przyleciał prosto z Polski
Wystarczyło 35 minut hitu WTA Finals i Iga Świątek wyszła na prowadzenie 6:3. A jaki był kluczowy czynnik działający na korzyść drugiej rakiety świata? Okazało się, że było nim to, co miało pomagać Jelenie Rybakinie. Polka była praktycznie bezbłędna po pierwszym serwisie.
Wygrała aż 18 z 20 wymian po swoim pierwszym serwisie, co daje skuteczność na poziomie 90 proc.! Dla porównania, u słynącej z tego aspektu Rybakiny było to jedynie 11 na 16 wymian, czyli 69 proc. Aż do ostatniego gema serwisowego skuteczność Polki wynosiła zresztą 100 proc., więc różnica pomiędzy paniami była doskonale widoczna.
Trudno było spodziewać się, by Jelena Rybakina nie przeszła do ofensywy ani razu do końca spotkania. Niżej notowana z tenisistek postanowiła natychmiast wziąć się za odrabianie strat i przełamała Igę Świątek już przy pierwszej okazji, prowadząc 2:0 w drugiej partii. A po chwili poszła za ciosem i prowadziła 3:0. Wszystko przypominało bardzo scenariusz z pierwszego seta, tylko że tym razem to przeciwniczka nabierała rozpędu.
W końcu doczekaliśmy się utrzymania podania przez reprezentantkę Polski, ale rywalka nie dawała za wygraną, odpierając napór w kolejnym gemie serwisowym. Coraz więcej wskazywało na to, że w Rijadzie dojdzie do trzeciej partii, bo jakość returnów Rybakiny poszła znacząco w górę, a i przy serwisie prezentowała się o niebo lepiej niż w pierwszym secie.
Potem wszystko, niestety, potoczyło się błyskawicznie. Aż 19 niewymuszonych błędów (!) po stronie Igi Świątek w całym drugim secie sprawiło, że Polka zupełnie oddała pole przeciwniczce. A Jelena Rybakina nie zamierzała rezygnować z takiej szansy i błyskawicznie doprowadziła do wyrównania.
Przy wyniku 6:3, 1:6 stało się jasne, że nawet przy wygranej Polki w dzisiejszym meczu awans już w poniedziałek da jej wyłącznie zwycięstwo Madison Keys nad Amandą Anisimovą w drugim meczu. A o dyspozycji naszej reprezentantki w drugiej partii wszystko mówią poniższe statystyki.
Niestety, choć na początku trzeciej partii pojawiła się szansa, by Iga Świątek przerwała niekorzystną passę, Polka znów dała się przełamać swojej przeciwniczce. W tym momencie to Jelena Rybakina była bliżej niespodziewanego zwycięstwa. Polka potrzebowała natychmiastowego uspokojenia i przejścia do ofensywy, bo zaczynało po prostu brakować jej czasu.
Wszystkie otwarcia partii toczyły się w tym meczu seriami. W pierwszej to Polka prowadziła 3:0, w dwóch następnych niestety od tego samego wyniku zaczynała rywalka. Zaskakujące było jedynie to, jak szybko to spotkanie wymykało się naszej tenisistce z rąk. Iga Świątek wyglądała na zupełnie zaskoczoną obrotem spraw i, co gorsza, nie potrafiła znaleźć żadnego rozwiązania, by przerwać ten koszmar.
To się jej niestety nie udało. Ostatni set przyniósł pogrom, a Iga Świątek ostatecznie przegrała z Jeleną Rybakiną 6:3, 1:6, 0:6. To oznacza, że w środę czeka ją mecz z Amandą Anisimovą o awans do kolejnej rundy. Każde zwycięstwo zagwarantuje jej znalezienie się w gronie półfinalistek, choć z pewnością nie będzie to łatwe zadanie.
