CELEBRITY
Koniec wielkiego hitu w Pekinie! Ależ wygrana pogromczyni Igi Świątek
Ależ to była piekielna bitwa na korcie! Amanada Anisimova po niesamowitej walce pokonała Jasmine Paolini 6:7, 6:3, 6:4. Mecz miał tyle zwrotów, co niemiara, a widzowie zobaczyli tenisowe widowisko na najwyższym poziomie. Amerykanka, która na US Open wyeliminowała Igę Świątek, w popisowy sposób weszła do półfinału. A tam czeka kolejny hit!
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Jasmine Paolini będąca ósmą rakietą świata, nie przegrała w Pekinie jeszcze seta, a w trzeciej rundzie pokonała Marie Bouzkovą 6:2, 7:5, kończąc spotkanie precyzyjnym forehandem. Po udanym sezonie, w którym dotarła do ćwierćfinału w Rzymie, finału w Cincinnati i półfinału w Miami, chciała wykorzystać pojedynek z Amandą Anisimovą jako okazję do umocnienia swojej pozycji wśród tenisowej elity.
Amanda Anisimova w poprzedniej rundzie pokonała Czeszkę Karolinę Muchovą. Dla 24-letniej zawodniczki ćwierćfinał był szansą na umocnienie pozycji w czołówce światowego tenisa i zbliżenie się do upragnionego trofeum w jednym z najważniejszych turniejów WTA 1000.
Pierwszy set był prawdziwą tenisową batalią, pełną zwrotów akcji i zaciętej walki o każdy punkt, a trwał godzinę. Od początku obie zawodniczki narzuciły wysokie tempo – Paolini rozpoczęła od pewnego serwisu, ale Anisimova szybko odpowiedziała odważnymi returnami i precyzyjnymi winnerami, jak ten w gemie na 3:4, gdzie siłowo przełamała Włoszkę. Paolini nie pozostawała dłużna, broniąc się świetnymi kontrami i skrótami, co pozwoliło jej wrócić do gry przy stanie 5:5 po przełamaniu powrotnym. Amerykanka raz po raz punktowała asami i crossami, ale drobne błędy, jak niecelny forhend na 4:1 czy przestrzelony bekhend, kosztowały ją szanse na wcześniejsze objęcie prowadzenia. Tie-break okazał się kulminacją emocji. Anisimova doprowadziła do niego pewną akcją przy 6:6, ale Paolini zachowała zimną krew. Włoszka jednak była nieznacznie lepsza.
Jasmine Paolini się zacięła. Amanda Anisimova utrzymała się w grze
Drugi set miał zupełnie inny przebieg. Dla Paolini jakby coś się zacięło. Anisimova od początku narzuciła bezlitosne tempo. Już w drugim gemie przełamała rywalkę, wykorzystując nieudany bekhend Paolini i precyzyjny winner po linii (0:2). Amerykanka konsekwentnie punktowała crossami i skrótami, a przy stanie 0:3 Paolini nie nadążała za jej ofensywą, tracąc kolejne przełamanie po słabym serwisie. Włoszka obudziła się dopiero przy 1:4, zdobywając gema idealnym skrótem, ale to było za mało. Anisimova, mimo chwilowych błędów, jak niecelny forhend przy 0:4, kontrolowała grę, zamykając gemy asami i wolejami. Przy 3:5 Paolini miała szansę na kontrę, ale return w siatkę i pewny bekhend Anisimovej dały Amerykance trzy piłki setowe, z których wykorzystała pierwszą. Było 6:3 dla Amerykanki, która odwróciła losy meczu.
W trzeciej partii mieliśmy prawdziwą bitwę na korcie. Obie zawodniczki szły cios za cios: Anisimova punktowała odważnymi atakami, ale błędy, jak niecelny forhend przy 2:2, dawały szanse Włoszce. Paolini, wsparta serwisem, wyszła na 2:1 po przeciągniętym bekhendzie rywalki. Obserwowaliśmy długie wymiany i zaciętą rywalizację o każdego gema. Ważny był moment, w którym Anisimova przełamała Paolini na 5:4. Potem już poszła za ciosem i zameldowała się w półfinale.