CELEBRITY
Był idolem, potem upadł bardzo nisko. Amerykanie mu tego nie wybaczyli

Coca-cola, hamburgery, jeansy i Hulk Hogan. To nie przesada, bo w szczycie jego popularności w USA panowała istna Hulkmania. — Kiedy wychodził na ring, najpierw była kompletna cisza, ale zaraz potem dostał owację na stojąco! Szturchaliśmy się z bratem łokciami, że ten chłopak ma to coś! — mówił Gerald Brisco, który odkrył jego talent. Z czasem zaczęła jednak wypływać prawda o karierze i życiu słynnego wrestlera. Jego upadek był bolesny.
Augusta w stanie Georgia, 11 sierpnia 1953 r. W rodzinie Bollea, która ma włosko-panamsko-szkocko-francuskie korzenie, przychodzi na świat mały Terry Gene. Jest to drugi syn Pietro (pracował jako szef brygady na budowie) i Ruth Vernice (uczyła tańca), bo sześć lat wcześniej urodził się Allan.
Kiedy Terry miał cztery i pół roku, rodzina przeniosła się do Port Tampa na Florydzie. Młodzieniec grał w baseball jako miotacz. Ale sport wolał oglądać, a najbardziej walki w zapasach zawodowych (tzw. professional wrestling) na żywo. Od 16. roku życia był stałym bywalcem imprez zapaśniczych organizowanych w Tampa Sportatorium. Właśnie tam po raz pierwszy zobaczył w akcji Billy’ego Grahama. Zaimponowała mu nie tylko sportowa forma “Superstara”, ale i niezwykle umięśniona sylwetka. Nie można było się temu jednak dziwić, bo ten trenował i przyjaźnił się z samym Arnoldem Schwarzeneggerem. Dlatego Terry czym prędzej zapisał się do Hector’s Gym w Tampie. — Był bardzo wstydliwy. Ale wraz z przyrostem masy mięśniowej wychodził powoli ze swojej skorupki i zaczął stawać się coraz pewniejszy siebie — wspomina właściciel legendarnej siłowni Hector Morales w wywiadzie dla TKO.com.
W tym samym czasie Terry grał na gitarze basowej w kilku lokalnych rockowych kapelach. Muzyka wciągnęła go tak bardzo, że po ukończeniu Hillsborough Community College, zamiast kontynuować naukę na University of South Florida, rzucił książki w kąt. W pewnym momencie pozbierał najlepszych muzyków z różnych grup. I tak w 1976 powstał zespół Ruckus, który w regionie Tampy był bardzo popularny.
Przeczytaj także: Gabriela Dabrowski o triumfie w US Open i walce z chorobą
Na ich koncerty, które trwały do trzeciej nad ranem, przychodziło mnóstwo atrakcyjnych dziewczyn i sporo profesjonalnych wrestlerów. Pewnego wieczoru Ruckus grali w knajpie o nazwie The Other Place, a na widowni zasiedli Jack i Gerald Brisco z promotorskiej stajni Championship Wrestling from Florida (CWF). — Kiedy go zobaczyłem, od razu pomyślałem: “Cholera, gdybym miał takiego gościa, to byłbym bogaty!”. Był naprawdę wielki, a gitara w jego ręku wyglądała jak wykałaczka. Podszedłem więc do niego w przerwie, postawiłem mu piwo i zapytałem, czy nie chciałby zostać wrestlerem? Powiedział, że jest moim fanem i że zawsze o tym marzył — opowiada Gerald Brisco w podkaście Something To Wrestle With Bruce Prichard.
Bracia Brisco kazali Terry’emu przyjść do Sportatorium nazajutrz o dziewiątej rano. Chłopak był tam o 8.45. Przedstawili go Hiro Matsudzie, byłemu zapaśnikowi i doświadczonemu trenerowi, który miał twardą rękę i był bardzo surowy. Warunkiem przyjęcia kogoś pod jego skrzydła było tysiąc pompek i przysiadów.