CELEBRITY
Nowe zasady w Sejmie: zakaz sprzedaży alkoholu. Janusz Piechociński wspomina dawne ekscesy posłów, które skłoniły do wprowadzenia zmian.
Był posłem pięciu kadencji. Teraz ujawnia alkoholowe ekscesy w Sejmie. “Ktoś leżał na sejmowym korytarzu”
Włodzimierz Czarzasty przejął z rąk Szymona Hołowni laskę marszałkowską i już wprowadza w Sejmie nowe reguły. Jedną z nich jest zakaz sprzedaży alkoholu na terenie kompleksu sejmowego. Janusz Piechociński, były minister i były wicepremier, a także wieloletni poseł w rozmowie z “Faktem” chwali decyzję nowego marszałka. Choć sam, jak podkreśla, stroni od alkoholu, przywołuje wspomnienia z parlamentu i sytuacje, w których niektórzy posłowie zdecydowanie nie trzymali kieliszka na dystans. — Bywały przypadki, że ktoś pijany siadał na tylne siedzenie własnego samochodu, ktoś inny leżał na korytarzu sejmowym — relacjonuje polityk.
Trudno jest informować społeczeństwo o konieczności zakazu (sprzedaży alkoholu — red.) na stacjach benzynowych, o konieczności zakazu sprzedaży w nocy alkoholu, nie dając przykładu ze strony Sejmu, czyli od strony tych osób, które takie prawo będzie uchwalał — tak Włodzimierz Czarzasty uzasadniał wprowadzenie zakazu sprzedaży alkoholu w budynkach i na terenach pozostających w zarządzie Kancelarii Sejmu. Nowe zasady wejdą w życie w poniedziałek 24 listopada.
Był posłem przez blisko 20 lat. Opowiada nam o alkoholowych ekscesach w Sejmie
— Wie pan, źle pan trafił, bo powszechnie znany jest mój gigantyczny dystans do alkoholu. Nigdy nie miałem z alkoholem żadnych przygód, które by się czymś kończyły, nawet nie uczestniczyłem w takich sytuacjach — powiedział Janusz Piechociński, były wicepremier i poseł pięciu kadencji Sejmu, którego “Fakt” zapytał o ocenę nowych zasad wprowadzonych przez marszałka Czarzastego.
Były minister gospodarki przypomniał jednocześnie, że inni parlamentarzyści miewali problemy związane z alkoholem, zwłaszcza ci mieszkający w hotelu sejmowym. — Powaga czołowego budynku w kraju rozmijała się z niepowagą jednego, dwóch, trzech czy 10 procent osób — zależnie od sezonu politycznego — zaczyna opowiadać Janusz Piechociński.
Bywały przypadki, że ktoś pijany siadał na tylne siedzenie własnego samochodu, ktoś inny leżał na korytarzu sejmowym, kogoś doprowadzała straż marszałkowska, a jakaś parlamentarzystka w drodze do restauracji sejmowej ewidentnie nie kontrolowała tego, co wypiła — relacjonował.
Zobacz też: Paweł Kukiz zareagował na zakaz alkoholu w Sejmie. Oberwało się Śmiszkowi
“Uważam, że dobrze się stało”
Według Janusza Piechocińskiego decyzja o wprowadzeniu zakazu sprzedaży alkoholu w Sejmie była konieczna. — Uważam, że dobrze się stało, że nowy marszałek powiedział: “chwatit, starczy, dosyć, granica, no pasarán” — stwierdził.
Czy zakaz sprzedaży alkoholu w kompleksie sejmowym uderzy w “życie towarzyskie” posłów? Były minister uważa, że absolutnie nie. — Znaczna część parlamentarzystów wyprowadziła się z hotelu Sejmowego i korzysta z tego, że są inne możliwości — zauważa rozmówca “Faktu”.
Piechociński przypomniał również, że niedawno jeden z prominentnych polityków Lewicy ujawnił swoje uzależnienie. — To się zdarza. Prywatnie go lubię, więc cieszę się, że podjął leczenie — zaznaczył były wicepremier.
Według niego to właśnie Lewica mogła najłatwiej wprowadzić zakaz ze względu na własne doświadczenia. — Łatwiej taki zakaz wprowadzić marszałkowi z Lewicy niż marszałkowi o wartościach prawicowych. Był przecież kiedyś marszałek, który musiał odejść, bo “coś tam się działo”, i nie mógł wobec swoich kolegów podjąć działań — zauważył.
Na końcu Piechociński zwrócił uwagę, że choć alkohol jest powszechną używką, politycy powinni zachowywać wyższy standard. — Nie chodzi o to, żeby polityk był wzorcem doskonałym, ale fatalnie jest, kiedy w tak prozaicznej kwestii jak relacja człowiek–alkohol politycy zawodzą — podsumował.
Czytaj również: “Powstańcza przepaska i cytrynówka”. Tej części Marszu Niepodległości nie pokazali w TV
