CELEBRITY
“Kaczyński gdzieś tam się pęta po opłotkach i chyba jest tym bardzo wkurzony”
Generalnie nowa jakość w polskiej polityce polega na tym, że albo winny jest Tusk, albo winny jest Nawrocki, tertium non datur. Natomiast Kaczyński gdzieś tam się pęta po opłotkach i chyba jest tym bardzo wkurzony – cztery główne sprężyny, nakręcające w tym miesiącu polską politykę, opisuje Grzegorz Sroczyński.
1. Zdrada o świcie, czyli straszenie Polaków wojną
Gdy tylko Trump zrobi coś głupiego, co warto skrytykować i publice objaśnić, w naszych mediach następuje istny nalot dywanowy z użyciem napalmu, połączony z mistrzostwami świata w moralizowaniu. Zestrachani ludzie muszą wysłuchiwać, że Polska znów została zdradzona o świcie, muszą łykać te wszystkie koślawe analogie historyczne, oglądać zdjęcie Chamberleina, machającego układem monachijskim i drżeć, że zaraz Moskale tu wejdą. Antytrumpizm naszego komentariatu – zrozumiały, bo w takim kraju jak Polska pomysły Trumpa ciężko chwalić – przebija się łbem na drugą stronę rzeczywistości i staje własną karykaturą. Miesiąc temu odtrąbiono “ostateczną zdradę Trumpa” w sprawie Ukrainy, dwa miesiące temu “epokową zdradę Trumpa”, a teraz wpadaliśmy w schemat borderline: od wygrażania prezydentowi USA od lokajów Putina po zachwyty, że oto jednak wrócił on do rozumu i Putina dociska. Czy za każdym razem musi być to grane na nucie ostatecznej à la opery Wagnera? Czy koniecznie trzeba dojeżdżać wojennym strachem rodaków, zajętych swoimi sprawami? Dziwne to czasy, kiedy poważne media dokładają do pieca nawet bardziej niż domorośli geopolitycy z tłitera, “zdrada”, “Trump to Putin”, “Ukraina podana Putinowi na tacy”, “za chwilę nowa wojna” i tak dalej.
Jak sobie z tym radzić, żeby nie zwariować? Po pierwsze, szanowni wystraszeni Polacy, zanim sprzedacie tu mieszkania, żeby kupić po okazyjnych cenach rozpadające się domy w Hiszpanii czy Włoszech, warto zrozumieć mechanizm nakręcający nasz komentariat. W spolaryzowanej do imentu polskiej debacie publicznej Donald Trump jest elementem PiS-u, immanentną częścią składową tej partii. Ewentualnie Trump to element kancelarii Nawrockiego, więc reakcja wielu mediów jest niemal automatycznie przesadzona i skrajna. Wszystko co zrobi Trump jest okazją albo do demonizowania, albo do przesadnego wychwalania – zależy w jakiej bańce funkcjonujesz.
Po drugie moralizowanie na temat Trumpa pozwala europejskiej klasie politycznej ukryć własne grzechy. Nie zrozumcie mnie teraz źle: ostatni plan Trumpa dla Ukrainy był fatalny, ale – jak to u niego – są to handlowe gierki, słynne “dealowanie”, rano wygraża Zełenskiemu, żeby wieczorem chwalić go jako dzielnego człowieka, a łajać z kolei Putina, potem znów odwrotnie. To tylko Trump, proszę państwa, pamiętajmy o tym, co nie zmienia faktu, że administracja amerykańska w tym całym chaosie ma stały rys i cel, trzeba to próbować rozumieć, a nie za każdym razem panikować. Ten sam “plan zdrady Ukrainy” przemielony przez Francję i Niemcy – które nie raczyły nawet nas zapytać o zapis bezpośrednio Polski dotyczący – nagle jest analizowany jako coś realnego i praktycznego. Cudowny ozdrowieńczy dotyk kanclerza Merza? Co niby takiego się w tym planie zmieniło po europejskich poprawkach? Że nie ma zapisu o oddaniu Putinowi całego Donbasu? Owszem, dobrze że tego nie ma, ale czy to coś zmienia? Dopóki Europa i USA po zawarciu pokoju nie będą skłonne wysłać na Ukrainę 100 tysięcy żołnierzy NATO – żeby tego pokoju pilnowali – dopóty wszystkie te koronkowe gwarancje i “zapisy na wzór artykułu 5.” są funta kłaków warte. Irytująca świętoszkowatość europejskiej debaty polega na zwalaniu całej winy na Trumpa, co pozwala ukrywać własne niezdecydowanie i kunktatorstwo. Jeszcze pół roku temu Macron mówił, że po zawarciu rozejmu wyśle na Ukrainę misję wojskową, teraz wszyscy nabrali wody w usta, bo sobie posprawdzali, że to się nie opłaca sondażowo. “Ukraina dostanie gwarancje na wzór art. 5 NATO”. Jak? Gdzie? Skąd niby te wojska mają się pojawić w razie kolejnego ataku Putina? Zstąpią cudownie z niebios? Kiedy Trump nic nie gwarantuje Ukrainie, to jest wielki skandal, a jak Europa udaje, że gwarantuje – no to hosanna.
Po trzecie – szanowni czytelnicy – musicie wiedzieć, że antytrumpizm się monetyzuje, jeśli część publisi nienawidzi Trumpa i chce czytać o nim jak najgorzej, to się jej to dostarcza, dokładnie jak na stronach pornograficznych, gdzie jak chcesz BDSM to sobie klikasz BDSM, panią z członkiem albo oddawanie moczu. Tu tak samo, chcesz się poutwierdzać w nienawiści do Trumpa lub w jedynie słusznym poglądzie, że to kretyn i ruski agent, to sobie stosownych autorów klikniesz, a jak chcesz się utwierdzić w miłości do Trumpa, to też masz wybór. Nie chodzi bowiem w naszych spolaryzowanych mediach o rozumienie czegokolwiek, ale o utwierdzanie się, miły klimat emocjonalnej wspólnoty, obórki i zagrody swojskiej.
Natomiast tym, którzy nie chcą wdeptywać w rzeczoną obórkę, doradzam Marka Magierowskiego, właściwie wszystko co ten człowiek powie ma ręce i nogi, nawet jak się w sprawach międzynarodowych myli, to robi to mądrze.
2. “Wina Tuska” kontra “wina Nawrockiego”
Cała publika w Polsce jest obecnie zapraszana do nowego tańca: polaryzacji na linii Nawrocki kontra Tusk. Już nie PiS-PO, ale właśnie Nawrocki-PO, Nawrocki-Tusk, Nawrocki-Sikorski. Jak słusznie ktoś napisał, Tusk sobie w ten sposób funduje eliksir młodości, bo zamiast wadzić się ze starym dziadem żoliborskim, staje w konkury z młodym byczkiem. “Kaczyński dla mnie za stary” – zdaje się mówić Tusk. Druga korzyść jest taka, że tymi powiastkami – oto Nawrocki jest nowym liderem prawicy, więc z nim będę się fechtował, a nie z tobą, dziadu – Tusk sprytnie Kaczyńskiego prowokuje, żeby poczuł się umniejszony, wziął się za łeb z Nawrockim, albo przynajmniej żeby w PiS-ie zaczęli się kłócić, co zresztą właśnie ma miejsce. Nie napiszę – Majstersztyk! – bo takich w naszej cepowato-durnowatej polityce nie ma, ale jednak jest to cwane. Od teraz każde dokładnie wydarzenie będzie okazją, aby wciągać naród w tę nową rozrywkę – Tusk kontra Nawrocki – zresztą już teraz cokolwiek nie wybuchnie, godzinę, może dwie, trwa cisza, w trakcie której obie strony kombinują, jak wydarzenie włączyć w schemacik “wina Tuska” kontra “wina Nawrockiego”, i niemal od razu – Voilà! – świeżutki polaryzacyjny obornik wkładany jest między okładki gazet oraz pompowany do portali. Weźmy niedawny rosyjski sabotaż na torach pod Garwolinem. Publisia antypisowska święcie wierzy, że sabotaż to wina Nawrockiego, albowiem nie podpisał nominacji oficerom ABW, a właśnie ci funkcjonariusze już niemal mieli złapać sabotażystów na gorącym uczynku, no ale nie złapali przez Alfonsa/Batyra, który ich nie powołał. Siwiutkie profesorskie głowy to sobie rozsyłają, tak samo jak sobie podawali brednie generała Pytla oraz bzdury dr. Kontka z dopiskiem na marginesach: “Tu czytać! Tu czytać!”. W tym świecie wierchuszka PiS to rosyjscy agenci, w zasadzie Putin jest członkiem PiS-u, może nie jest aż tak straszny jak Kaczyński, nie przesadzajmy, ale już takim pomniejszym Błaszczakiem to Putin mógłby zostać.
Z kolei publisia pisowska jest przekonywana, że sabotaż na torach pod Garwolinem to wina Tuska, albowiem służby nie zatrzymały sprawców wcześniej, gdyż zajmują się łapaniem Ziobry, Obajtka, Mateckiego, Mejzy i innych bohaterów narodowych. Błaszczak grzmi: “Państwo Tuska się rozsypało”. I jeszcze grzmi: “Tusk z Sikorskim zapewne śledztwo przekażą Rosji”. Generalnie nowa jakość w polskiej polityce polega na tym, że winny jest Tusk, albo winny jest Nawrocki, tertium non datur. Natomiast Kaczyński gdzieś tam się pęta po opłotkach i chyba jest tym wkurzony.
Oto przez miesiąc rządzący dudlili – połączonymi siłami Tuska i Sikorskiego – żeby Nawrocki się nie wtranżalał do polityki zagranicznej. Połajankom nie było końca. “Nie prezydent prowadzi politykę zagraniczną. To są proste rzeczy” – pisał Paweł Kowal. Parę dni temu ten sam Paweł Kowal: “Czas na akcję pana prezydenta wobec administracji Trumpa”. Przez miesiąc Sikorski pohukiwał: “Nie ma pan prawa prowadzić własną politykę zagraniczną”. A teraz nagle Tusk: “Liczę na większą aktywność, niech się prezydent nie krępuje”. Generalnie i tak źle, i tak niedobrze, ma się Nawrocki rządowi nie wtrącać, bo wtedy łamie konstytucję, ale jeśli można pokazać, że nic prezydent nie może i nie potrafi załatwić, to właśnie będziemy apelować, żeby załatwiał, najlepiej poprosił Trumpa o dopisanie punktu “Polska mistrzem świata”, ma z nim dobre relacje ponoć, no to prosimy bardzo.
