CELEBRITY
Maryla Rodowicz świętuje swój jubileusz z rozmachem, nie tylko wspominając przeszłość, ale przede wszystkim patrząc przed siebie.
Kończy dziś 80 lat i ani myśli zwalniać tempa. Ikona polskiej muzyki odsłania drugą twarz. Tego o Rodowicz nie wiedzieliście
Ma 80 lat i nieustannie zaskakuje energią i odwagą. Maryla Rodowicz świętuje swój jubileusz z rozmachem, nie tylko wspominając przeszłość, ale przede wszystkim patrząc przed siebie. Nagrywa nowe piosenki, występuje na scenie i przypomina, że miłość, pasja i kontakt z ludźmi to siły, które nadają życiu sens – niezależnie od wieku.
Maryla Rodowicz kończy 80 lat – i choć liczba ta może robić wrażenie, sama artystka ani myśli zwalniać tempa. Zamiast podsumowań, wybiera działanie: koncertuje, nagrywa nowe piosenki i podejmuje artystyczne ryzyko, zapraszając do współpracy młodych twórców. Od ponad sześciu dekad obecna na scenie, zyskała status żywej legendy polskiej muzyki, a dziś udowadnia, że wciąż ma wiele do powiedzenia. Jej życie to nie tylko historia piosenek, ale też opowieść o sile, niezależności i miłości do ludzi.
Maryla Rodowicz 80 lat – muzyczna podróż przez dekady
Od debiutu w latach 60., przez folkowe inspiracje i wielkie przeboje lat 70., aż po energetyczne występy w XXI wieku – Maryla Rodowicz pozostaje niezmiennie obecna w naszej świadomości. Urodzona 8 grudnia 1945 roku w Zielonej Górze, szybko zdobyła serca słuchaczy piosenkami, które do dziś zna cała Polska. „Małgośka”, „Niech żyje bal”, „To już było” – to nie tylko hity, ale ścieżka dźwiękowa życia kilku pokoleń.
Maryla od zawsze umiała mówić głosem zwykłych ludzi – tych, którzy kochają, tęsknią, marzą i cierpią. Miała szczęście do znakomitych kompozytorów i tekściarzy, ale przede wszystkim – do siebie samej. Jej sceniczna charyzma, odwaga i bezkompromisowość uczyniły ją ikoną.
Nowa płyta, nowa energia – „Sing-sing”, duet z Mrozem i album „Niech żyje bal”
Singiel „Sing-sing”, który Maryla Rodowicz nagrała z Mrozem i zaprezentowała w kwietniu 2024 roku, stał się początkiem nowego, odważnego etapu w jej karierze. To właśnie wtedy, w rozmowie z „Vivą!”, artystka opowiadała o marzeniu, by jej największe przeboje zabrzmiały w zupełnie nowych interpretacjach młodego pokolenia twórców. Dziś to marzenie jest już rzeczywistością: na rynku ukazała się długo wyczekiwana płyta „Niech żyje bal”, promowana jako jeden z najważniejszych albumów roku.
Projekt – rozwijany przez ponad rok – stał się muzycznym mostem między legendą polskiej sceny a najciekawszymi współczesnymi artystami. Na krążku znalazły się elektryzujące duety m.in. z Dawidem Kwiatkowskim, Roxie, Błażejem Królem, Igorem Herbutem, bryska, Misią Furtak, Lanberry, Tribbsem, Skytechem i oczywiście Mrozem. Każdy z nich nadał klasykom Rodowicz niepowtarzalny styl, świeżą energię i brzmienie na miarę 2025 roku, udowadniając, że jej twórczość nie tylko przetrwała próbę czasu, ale wciąż inspiruje kolejne pokolenia.
To spełnienie marzeń” – podkreśla Maryla. Jak sama mówi, wybór współtwórców był procesem długim, pełnym emocji i artystycznych rozmów. „Z Mrozem wybraliśmy się na wspólny start, bo to artysta wyjątkowy, bezkompromisowy. Kocham pracować, ale przy tym wszystkim uwielbiam też nicnierobienie!” – żartowała w wywiadzie. Premiera albumu – zapowiedziana na 14 listopada – wzbudziła ogromne zainteresowanie, a preorder ruszył z impetem, potwierdzając, że Maryla Rodowicz nadal pozostaje jedną z najbardziej wyczekiwanych artystek w Polsce. „Niech żyje bal” to nie tylko powrót do kultowych piosenek, ale też nowa, współczesna odsłona jej artystycznej odwagi i nieustającego apetytu na życie.
Życie prywatne Maryli – cisza, ogród i kolacje z sąsiadami
Na scenie zjawiskowa, kolorowa i głośna – w domu spokojna, cicha i zapatrzona w przyrodę. Maryla Rodowicz w rozmowie z Wiktorem Krajewskim w „Vivie!” opowiada o swojej drugiej twarzy. „W domu jestem cichą myszką. Kocham ciszę, ogród, muzykę w słuchawkach, książki. Obserwuję moje koty, które leniwie chodzą po trawie. To daje mi szczęście” – zdradza.
Nie boi się samotności. Wręcz przeciwnie – potrafi z niej czerpać spokój i siłę. Czasem zaprasza przyjaciół na domowe kolacje – bez cateringu, za to z rozmowami do świtu. „Lubię dawać ludziom radość, także przy stole” – mówi z czułością.
Nie żegnam się, tylko witam” – Rodowicz o przyszłości i miłości
Mimo ogromnego dorobku Maryla nie uznaje siebie za „legendę z przeszłości”. Kiedy zaproponowano jej Fryderyka za całokształt, odmówiła. „Bo ja jeszcze nie mam całokształtu. Wciąż tworzę, wciąż nagrywam nowe płyty” – tłumaczy.
Nie ukrywa jednak, że momenty niedocenienia bolały. „Nigdy nie byłam nominowana w kategorii wokalistka. Chyba nie jestem aż tak zła…” – mówi z ironią. Ale to publiczność – jej reakcje, śpiewanie refrenów, obecność na koncertach – są dla niej najważniejsze. „Gram, bilety się sprzedają, są bisy. I to jest największa nagroda”.
A miłość? „Nie chcę zawieruchy, potrzebuję spokoju” – przyznaje. Przeszła przez wiele relacji, często bolesnych, czasem pięknych. Dziś ceni ciszę i wolność. „Wierzę w miłość, bo ją znałam. Ale teraz już nie szukam. Mam swoje miejsce, swoje tempo, swoje życie”.
