CELEBRITY
“Znały się z widzenia”
W przypadku nastolatków wiedza o konsekwencjach i zakazach to często wiedza formalna, która pozostaje gdzieś w umyśle, ale nie przekłada się na zachowanie – mówi o sprawie śmierci 11-latki z Jeleniej Góry psycholożka społeczna dr Beata Rajba w rozmowie z Gazeta.pl. Zapytaliśmy ekspertkę o możliwą przyczynę tragedii – w związku ze sprawą zatrzymano 12-letnią dziewczynkę.
W poniedziałek 15 grudnia media obiegła wstrząsająca informacja o śmierci jedenastolatki z Jeleniej Góry (woj. dolnośląskie). Ciało znaleziono około 200 metrów od szkoły. Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze przekazała, że gdy zespół ratownictwa medycznego przybył na miejsce zdarzenia, dziewczynka już nie żyła. Na jej ciele widoczne były obrażenia zadane ostrym narzędziem. W związku ze sprawą śledczy zabezpieczyli nóż, tzw. finkę. Zatrzymano również dwunastolatkę, która chodziła do tej samej szkoły, co zabita. – Dziewczynki znały się z widzenia, ale się nie kolegowały – powiedziała rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze Ewa Węglarowicz-Makowska. Wiadomo, że podejrzewana nie miała wcześniej problemów z prawem.
Zapytaliśmy ekspertkę o to, jakie czynniki psychologiczne i środowiskowe mogą prowadzić dwunastolatkę do tak skrajnej formy przemocy. – Najczęściej sprawca lub sprawcy są pogubieni emocjonalnie, pełni złości i lęku, impulsywni, bywają ofiarami przemocy zarówno w domu, jak i ze strony rówieśników. Bywa, że agresją zdobywają pozycję w grupie, chcą komuś zaimponować albo noszą ze sobą broń dla samoobrony, bo są zastraszani. Przestrzegałabym jednak przed wydawaniem sądów w sytuacji, o której nic nie wiemy. Dopiero wywiad i obserwacja dostarczą być może odpowiedzi, co leżało u podstaw tragedii w Jeleniej Górze – podkreśla dr Beata Rajba w rozmowie z Gazeta.pl.
Jakie motywy mogą stać za tak skrajną przemocą u nieletnich? Psycholożka podkreśla, że każda sprawa jest inna. Czasem może być to próba dominacji, kradzieży, wymuszenia, wyżycia się na kimś za krzywdę doznaną ze strony kogoś zupełnie innego. – A czasem do tragedii dochodzi, gdy jedna strona usiłuje się obronić przed przemocą rówieśniczą i sama ginie lub zabija sprawcę. Rzadziej motywem jest zemsta. Jednak nigdy nie jest tak, że dziecko jest złe. Jego zachowanie to zawsze wypadkowa bardzo wielu niekorzystnych czynników, często powodujących olbrzymie cierpienie – mówi nasza rozmówczyni.
Jak wyjaśnia dr Rajba, świadomą decyzją w tej sytuacji mogło być wzięcie ze sobą noża czy innego groźnego narzędzia, “choć w przypadku nastolatka wiedza o konsekwencjach i zakazach to często wiedza formalna, która pozostaje gdzieś w umyśle, ale nie przekłada się na zachowanie”. – Samo jego użycie zwykle jest impulsem, bez refleksji nad konsekwencjami, w skrajnie silnych emocjach, takich jak złość czy lęk – dodaje ekspertka.
Psycholożka: Na pewno przyczyną nie jest to, że dziecko jest złe z natury
Zapytaliśmy również, gdzie można szukać przyczyn tej tragedii. – Na pewno przyczyną nie jest to, że dziecko jest złe z natury. Opanowywanie impulsów, refleksja nad swoim zachowaniem i jego konsekwencjami, radzenie sobie z trudnymi emocjami czy umiejętność szukania pomocy – to wszystko efekt wychowania, wyniesiony z domu, szkoły, relacji rówieśniczych. Bywa, że to wychowanie jest utrudnione, bo dziecko zmaga się dodatkowo na przykład z nadmierną impulsywnością, ale to zawsze otoczenie kształtuje jego reakcje. Otoczenie to jednak nie tylko rodzina, więc apelowałabym o powstrzymanie się od piętnowania winnych na podstawie doniesień prasowych – podkreśla psycholożka.
Jak można zapobiec takim tragediom? – Z postulatów utopijnych można by wymienić sprawny system opieki psychiatrycznej i psychoterapeutycznej, który sprawia, że szkoła czy rodzice, którzy widzą, że z dzieckiem dzieje się coś niedobrego, są w stanie skutecznie zareagować. Bardziej realistyczne jest wdrożenie na lekcjach wychowawczych edukacji w formule warsztatowej, która wspiera rozwój emocjonalny, samokontrolę, uświadamia konsekwencje działań, uczy jak reagować na przemoc, jak zachować się w sytuacjach krytycznych i gdzie szukać pomocy – wyjaśnia dr Rajba i dodaje, że takie programy już istnieją, ale wiele szkół ich nie wdrożyło. – Wreszcie najważniejszy czynnik – dorosły (rodzic, nauczyciel), do którego dziecko ma zaufanie, który jest przewidywalny, nie ocenia, do którego można przyjść po pomoc w sytuacji krytycznej. Każde dziecko powinno mieć przynajmniej jednego takiego dorosłego, towarzyszącego w dorastaniu, niestety nie zawsze tak jest – podsumowuje ekspertka.
