CELEBRITY
Ostro
To była jedna z najbardziej wyczekiwanych decyzji końcówki 2025 roku. Setki tysięcy nauczycieli czekały na jasny sygnał z Pałacu Prezydenckiego, bo od niego zależały nie tylko ich przyszłe pensje, ale też kształt zmian w polskiej szkole od 2026 roku. Gdy decyzja zapadła, okazało się, że prezydent rozdzielił pieniądze od ideologii, wywołując polityczną burzę.
Od objęcia urzędu w sierpniu 2025 roku Karol Nawrocki konsekwentnie pokazuje, że nie zamierza być biernym uczestnikiem procesu legislacyjnego. Jego prezydentura szybko weszła w fazę ostrej kohabitacji z rządem, co wcześniej objawiało się wetami wobec ustaw medialnych i zmian w kodeksie karnym.
Tym razem jednak stawka była znacznie wyższa. Na biurko prezydenta trafiła nowelizacja Karty Nauczyciela, łącząca kwestie finansowe z głębokimi zmianami programowymi i ustrojowymi w szkołach. Decyzja wymagała politycznego manewru, który nie uderzy bezpośrednio w nauczycieli, a jednocześnie pozwoli zachować prezydenckie „czerwone linie”.
Zarobki w oświacie 2025. Dlaczego Karta Nauczyciela wróciła na stół
Sytuacja finansowa nauczycieli w 2025 roku pozostawała napięta. Choć wcześniejsze podwyżki poprawiły nominalne wynagrodzenia, inflacja skutecznie zjadła ich realną wartość. Związki zawodowe ostrzegały, że bez kolejnych zmian systemowych szkoły czeka fala odejść z zawodu i zapaść kadrowa.
Rządowa nowelizacja Karty Nauczyciela zakładała:
waloryzację wynagrodzeń od 1 stycznia 2026 roku,
uproszczenie ścieżki awansu zawodowego,
wprowadzenie nowych dodatków funkcyjnych,
stopniowe powiązanie pensji nauczycieli ze średnią krajową.
Jednocześnie do projektu dołączono przepisy zmieniające podstawę programową i ograniczające rolę kuratorów oświaty. To właśnie ten pakiet stał się zapalnikiem sporu.
Karol Nawrocki zdecydował się na rozwiązanie pośrednie, formalnie możliwe dzięki rozdzieleniu aktów prawnych. Podpisał ustawę dotyczącą podwyżek i dodatków, gwarantując nauczycielom wzrost wynagrodzeń zgodnie z planem od 2026 roku.
Jednocześnie zawetował ustawę towarzyszącą, obejmującą zmiany programowe i nadzorcze.
„Nie mogę wyrazić zgody na wprowadzanie do szkół treści, które budzą głęboki sprzeciw rodziców i naruszają ich konstytucyjne prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami” – argumentował prezydent.
Weto objęło m.in.:
wprowadzenie nowego przedmiotu „Edukacja o zdrowiu i seksualności” w proponowanym kształcie,
ograniczenie kompetencji kuratorów oświaty,
zmiany w nadzorze pedagogicznym wprowadzane bez szerokich konsultacji.
Efekt jest jasny: pieniądze trafią do nauczycieli, ale sporna reforma została cofnięta do Sejmu.
Reakcja MEN. Barbara Nowacka zapowiada dalsze działania
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie pozostawiło wątpliwości, że spór dopiero się zaczyna. Resort kierowany przez Barbara Nowacka podkreśla, że weto prezydenta nie zatrzyma procesu zmian.
Weto w zakresie zmian programowych niczego nie zmienia w kontekście harmonogramu reform” – usłyszeli dziennikarze podczas konferencji prasowej.
Nowacka nie kryła ostrej oceny decyzji prezydenta, sugerując, że blokowanie reform to próba zahamowania modernizacji szkoły i zmiany sposobu myślenia młodego pokolenia. Jednocześnie MEN przyznało, że w kwestii wynagrodzeń panuje pełna zgoda – podwyżki wejdą w życie.
Co to oznacza dla szkół od 1 stycznia 2026 roku
Od początku 2026 roku szkoły muszą przygotować się na wyższe wynagrodzenia dla nauczycieli i zmiany w systemie dodatków. Jednocześnie nie wejdą w życie kontrowersyjne przepisy dotyczące podstaw programowych i ograniczenia roli kuratorów.
Spór przenosi się teraz na poziom polityczny. Rząd zapowiada dalsze działania, prezydent sygnalizuje gotowość do kolejnych wet. Oświata stała się jednym z głównych pól konfliktu światopoglądowego wchodzącego w nowy rok.
