CELEBRITY
Żużel. To koniec polskiej dominacji w SGP2. W Vojens poznaliśmy nowego mistrza świata juniorów!

Po raz pierwszy od 2020 roku indywidualne mistrzostwo świata juniorów zdobył reprezentant innego kraju niż Polska. W piątek tytuł obolałemu Wiktorowi Przyjemskiemu odebrał Nazar Parnicki, perfekcyjny przez całą trzecią rundę SGP2 na torze w Vojens.
Wskaźniki pogodowe straszyły, sprawdzały się, nie sprawdzały, deszcz padał, nie padał, ale najważniejsze, że piątkowa rywalizacja w decydującej imprezie cyklu SGP2 ruszyła planowo. Tym samym nie trzeba było kombinować z przekładaniem pierwszego z trzech mistrzowskich turniejów, jakie na piątek i sobotę zaplanowano na Speedway Center w Vojens, czyli w ośrodku obchodzącym w tym roku 50 lat swojego istnienia.
Jak wiadomo, kluczowym pytaniem przed duńską rundą było to, kto sięgnie po złoty krążek. Mający cztery punkty przewagi Wiktor Przyjemski przyjechał do gminy Haderslev świeżo po zabiegach po odniesieniu kontuzji pęknięcia lewej kostki, co miało miejsce 19 sierpnia w meczu ligi szwedzkiej. Za to goniący go Nazar Parnicki zawitał na zawody w pełni dysponowany.
A przede wszystkim zawitał na nie doskonale przygotowany. Imponował Ukrainiec startami spod taśmy oraz niezwykle pewną, szybką jazdą na dystansie. Tak naprawdę nie oglądał on pleców rywali. Podobnie jak jadący z “dziką kartą” Bastian Pedersen. Od początku obydwaj seryjnie zwyciężali i prześcigali się w notowaniu najlepszych czasów.
Parnicki już po czwartym swoim biegu był pewny udziału w finale, do którego awansował wspólnie z Duńczykiem. Ten w czwartej serii musiał uznać wyższość Noricka Bloedorna, ale i tak dobitnie udowadniał, że należała mu się w tym roku stała “dzika karta” na SGP2 (wiosną tylko kontuzja pozbawiła go jazdy w eliminacjach). W piątej serii mógł wyprzedzić go rozkręcający się z wyścigu na wyścig Mikkel Andersen, jednak bratanek Nickiego Pedersena zdobył potrzebny punkt i on również był pewny jazdy o podium.
Duże trudności miał za to rekonwalescent Przyjemski. W pierwszej serii został po starcie na końcu i postanowił zrezygnować z jazdy, zjeżdżając na trawę. W drugiej udało się uciec do przodu i wywalczyć ważne trzy punkty. Widać jednak było, że Polak walczy z bólem. Po zejściu z motocykla utykał jeszcze bardziej, aniżeli to było, gdy wcześniej spacerował po padoku. I bolała go nie tylko noga, ale też możliwe, że oczy, gdy widział, jak nietykalny jest Parnicki.
Zresztą większość z reprezentantów naszego kraju borykała się z różnymi problemami. Jan Przanowski nie radził sobie i z warunkami, i z geometrią. Kevin Małkiewicz tylko z początku ciułał drobne punkciki, lecz nic poza tym. Wobec tego błyskawicznie oddaliła się od niego szansa na zawalczenie jeszcze o brązowy medal. Obydwaj młodzi grudziądzanie z taką postawą nie mieli szans na to, by zakończyć zmagania na choćby przyzwoitych lokatach.
Nieźle za to radził sobie za to na 310-metrowym torze Antoni Mencel. Jeździł solidnie, unikał błędów i wypracował sobie dość pewnie miejsce w pierwszej dziesiątce. A co się następnie okazało… zrobił to jako jedyny z “Biało-Czerwonych”. Przyjemskiemu nie wystarczyło do tego siedem punktów. Głównego psikusa zrobili mu w ostatniej serii fazy zasadniczej Casper Henriksson i Mathias Pollestad, zgarniając pełną pulę. Ten drugi zrobił to bezpośrednim starciu z ustępującym w tym momencie mistrzem.
Koniec końców nie było jednak żadnych półfinałów i finałów. W Vojens rozpadało się na dobre, więc zaczęto skłaniać się ku zakończeniu jazdy już po rundzie podstawowej. Narada jury była krótka, a decyzja najpewniej jedyna słuszna. Turniej zakończono po dwudziestu gonitwach.
Kompletny Parnicki mógł więc zacząć świętować w parku maszyn. Gdyby decydujące wyścigi się odbyły, tylko William Drejer mógł go jeszcze dogonić w klasyfikacji generalnej, ale to i tak raczej graniczyłoby z cudem. 18-latek przerwał więc polską dominację w SGP2 trwającą od sezonu 2021, zostając pierwszym żużlowcem ze swojego kraju z takim sukcesem w czempionacie do lat 21 od 1986 roku i złota Igora Marko w finale w Równem (z pochodzenia Ukrainiec reprezentował wtedy Związek Radziecki).
Przyjemskiemu na osłodę pozostaje medal srebrny. Brązowy ostatecznie trafił do Andersena, który może zawdzięczać to bardzo równej i skutecznej jeździe na doskonale znanym sobie owalu. Żałować straconej szansy na “pudło” może więc Adam Bednar. Czeski lewoskrętny upadł w dwunastym biegu, jadąc na drugim miejscu. Dobiegł potem do mety po punkt, ale ten jeden stracony – w konsekwencji, której przewidzieć nie mógł – de facto odebrał mu medal.