CELEBRITY
Roztrzaskany wrak i walka o życie. Gdy nadleciał dron, napięcie sięgnęło zenitu

To, co zostało z białego auta, przypominało raczej poskręcaną puszkę po napoju niż samochód. Pojazd z rykiem silnika wbił się w drzewo przy drodze z Jawora do Strzegomia w woj. dolnośląskim. W środku było pięć dorosłych osób. Wszyscy zostali ranni. Kilku świadków rzuciło się na pomoc jeszcze przed przyjazdem służb. Gdy na miejscu trwała dramatyczna walka o życie, akcję ratunkową zaczął utrudniać… dron. Strażacy nie kryli wściekłości. — To było skrajnie nieodpowiedzialne — tłumaczą.
Wszystko działo się w niedzielę, 14 września. Zawiadomienie wpłynęło do straży około godz. 16.00. Do dramatu doszło tuż za Niedaszowem.
— Cztery osoby wyciągnęli z auta świadkowie — relacjonują strażacy z PSP Jawor. — Kierowca był zakleszczony. Trzeba było użyć sprzętu hydraulicznego, żeby go wydostać.
Walka z czasem. Na miejsce wezwano śmigłowiec
Na poboczu trwała dramatyczna akcja ratunkowa. Strażacy udzielali pierwszej pomocy, zabezpieczali miejsce wypadku, a potem gasili wrak pianą gaśniczą. Ze względu na ciężki stan rannych, podjęto decyzję o zadysponowaniu śmigłowca LPR “Ratownik 13” z Wrocławia. I wtedy wydarzyło się coś kompletnie nieodpowiedzialnego.
Podczas przygotowań do lądowania helikoptera nad okolicą pojawił się dron. Ktoś, najwyraźniej bardzo ciekawski, postanowił filmować akcję ratunkową z powietrza. Problem w tym, że śmigłowiec i bezzałogowiec w jednym miejscu to przepis na katastrofę.
To było skrajnie niebezpieczne — mówią strażacy. — Start LPR mógł się opóźnić, a nawet dojść do zderzenia. Przypominamy: podczas akcji ratunkowych obowiązuje całkowity zakaz używania dronów!
Policja bada przyczyny i okoliczności wypadku. Ranni trafili do szpitali, a przez kilka godzin droga była całkowicie zablokowana.