CELEBRITY
Zamieszanie po słowach Trumpa. Przydacz: myślę, że chodziło o Ukrainę

W Polsce wrze po słowach Donalda Trumpa. – Kiedy mówię o pomocy z powietrza, mam na myśli bezpieczeństwo po zakończeniu wojny. Więc po zakończeniu wojny pomożemy w zapewnieniu pokoju – stwierdził prezydent USA. Wielu komentatorów i polityków odniosło te słowa do Polski. Jednak zdaniem szefa prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcina Przydacza, doszło do błędnej interpretacji słów prezydenta USA.
Trump był pytany o to, czy w świetle dodatkowych sił powietrznych, wysłanych do Polski przez Wielką Brytanię i innych sojuszników, Ameryka wyśle myśliwce lub systemy Patriot, Trump odparł:
– Cóż, pomagamy wywiadowczo. Ale kiedy mówiłem o pomocy lotniczej, miałem na myśli bezpieczeństwo po zakończeniu wojny (w Ukrainie-red.). Więc po zakończeniu wojny będziemy pomagać w zapewnieniu pokoju i myślę, że ostatecznie to się stanie – powiedział w czwartek prezydent Donald Trump.
Po słowach Trumpa rozpętała się lawina komentarzy. Wielu tłumaczy jego wypowiedź jako bezpośrednie odniesienie do pomocy Polsce. Jednak są także wypowiedzi, tłumaczące zdanie Trumpa nieco inaczej. Zwracają uwagę, że amerykański prezydent odnosi do propozycji z sierpnia, kiedy mówiło się o pomocy z powietrza dla Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: rosyjski atak na Charków. Nagranie z eksplozji w centrum miasta
“Doszło do pomyłki”. Przydacz zabrał głos ws. słów Trumpa
Podobnie jego słowa tłumaczy Marcin Przydacz. – Myślę, że tutaj doszło do pewnej pomyłki. Słuchałem tej wypowiedzi. Dziennikarka zadała pytanie o Polskę, ale później o wypowiedzi z sierpnia, które dotyczyły Ukrainy i prezydent Trump zdaje się odpowiadał w sprawie Ukrainy – powiedział prezydencki minister na antenie Polsat News.
– I rzeczywiście to pasuje do Ukrainy: Ukrainę (Stany Zjednoczone – red.) wspierają wywiadowczo, a nie militarnie, a Polskę wspierają i wywiadowczo i militarnie. Myślę, że to chodziło o Ukrainę, nie ma co tutaj szukać niepotrzebnych emocji – dodał.