CELEBRITY
To my robimy ten biznes, a pracownicy dostają grosze”. Związkowcy idą na wojnę ze znaną siecią

Rokowania w trwającym sporze zbiorowym o podwyżki w Kauflandzie zakończyły się fiaskiem. Zamiast porozumienia podpisano protokół rozbieżności. To oznacza, że już wkrótce do gry wejdzie mediator wyznaczony przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. A jeśli i to nie pomoże — jesienią Polskę może sparaliżować strajk. I to strajk historyczny. — To my robimy ten biznes. Bez nas nie byłoby tych pięknych biurowców i luksusowych BMW. A pracownicy dostają grosze — mówi “Faktowi” Wojciech Jendrusiak, przewodniczący OPZZ Konfederacja Pracy w Kauflandzie.
To będzie pierwszy strajk generalny w Polsce i odbędzie się on właśnie w Kauflandzie. Walczymy nie tylko za siebie, ale i za Biedronkę, inne sieci handlowe i setki tysięcy pracowników w całym kraju — mówi w rozmowie z “Faktem” Wojciech Jendrusiak, przewodniczący OPZZ Konfederacja Pracy w Kauflandzie.
Związkowcy nie kryją frustracji. Podczas gdy pracownicy proszą o godne płace, zarząd firmy — jak podkreślają — wydaje fortunę na luksusy i kancelarie prawne.
Jak twierdzi Jendrusiak, Kaufland zatrudnił kancelarię prawną wyspecjalizowaną w zwalczaniu związków zawodowych. — Zamiast poprawić reputację i rozmawiać z nami, firma płaci prawnikom miliony, żeby nas niszczyć — grzmi lider związkowy.
W Kauflandzie wrze. Związkowcy szykują się do strajku generalnego
Problemem, na który związkowcy zwracają uwagę, są też kary za łamanie prawa pracy.
— Sąd jasno określił, że pracownicy byli zwalniani z rażącym naruszeniem prawa. A jaka była kara? 300 zł grzywny. Dopóki takie przepisy będą obowiązywać, nikt nie będzie przestrzegał prawa. W Polsce bardziej opłaca się łamać przepisy niż je przestrzegać — mówi “Faktowi” Jendrusiak.
Chaos na zapleczu sklepów. “Jest obawa, kto będzie miał to obsługiwać”
Sytuacja w sklepach i magazynach — jak alarmują związkowcy — ma być dramatyczna. Brakuje ludzi do pracy, a ci, którzy zostają, są przeciążeni obowiązkami.
Przeciążenie kończy się chorobami, często psychicznymi. Coraz więcej pracowników jest na zwolnieniach psychiatrycznych, bo po prostu nie wytrzymują presji — opowiada przewodniczący.
I dodaje: — To my robimy ten biznes. Bez nas nie byłoby tych pięknych biurowców, luksusowych BMW ani inwestycji. A pracownicy dostają grosze graniczące z minimalną krajową. Większość z nas to kobiety i to one najdotkliwiej to odczuwają.
Kasjerka po 32 latach pracy dostaje 2 tys.151 zł emerytury. Musi dorabiać za granicą
Żądania związkowców
Czego chcą pracownicy? Związkowcy domagają się 1 tys. 200 zł brutto podwyżki dla każdego.
— To sprawi, że osoba zarabiająca dziś 3 tys. 500 zł netto dostanie 4 tys. 400 zł. To nie są kosmiczne pieniądze. To cena za normalną pracę, a nie pracę za trzech — tłumaczy Jendrusiak.
Strajk coraz bliżej
Protokół rozbieżności oznacza, że mediacje są ostatnim krokiem przed strajkiem. Jeśli i one nie przyniosą efektu — pracownicy Kauflandu mogą wstrzymać pracę jeszcze tej jesieni.
Nie odpuścimy. Pogotowie strajkowe działa, mediator zostanie wyznaczony w najbliższych dniach i wszystko wskazuje na to, że teraz strajk w Kauflandzie naprawdę dojdzie do skutku — zapowiada lider OPZZ.
Tydzień temu Kaufland odpowiadał na nasze pytania, podkreślając, że w firmie nie występuje konflikt pomiędzy pracownikami a zarządem, lecz spór zbiorowy wszczęty przez organizację związkową.
Sieć zaznaczała także, że zarzuty OPZZ Konfederacja Pracy dotyczące nieprzestrzegania praw i nieposzanowania wolności związkowych opierają się na nieprawdziwych twierdzeniach i nie znajdują odzwierciedlenia w faktach.
Jednocześnie Kaufland jasno dał do zrozumienia, że postulowana przez związkowców podwyżka o 1 tys. 200 zł nie jest możliwa do realizacji.
Tym razem zwróciliśmy się do Kauflandu z pytaniami o stanowisko wobec nowych słów związkowców. Do momentu publikacji artykułu sieć nie udzieliła odpowiedzi, ale gdy tylko ją otrzymamy – niezwłocznie ją opublikujemy.