Connect with us

CELEBRITY

Oburzenie po wynikach Złotej Piłki. “Lewandowski jest największą ofiarą w historii” (OPINIA)

Published

on

17. miejsce Roberta Lewandowskiego w Złotej Piłce przyjęto w Polsce z oburzeniem. Patriotyczne gogle kształtują jednak wirtualną rzeczywistość. Gdy patrzy się na wyniki plebiscytu “France Football” trzeźwym okiem, nie można mówić o “kabarecie”.

Piłkarskie plebiscyty, nawet ten najbardziej prestiżowy, za jaki uznawana jest Złota Piłka “France Football”, to tak naprawdę wybory mistera futbolu. Szlachetne kryteria szlachetnymi kryteriami, ale wygrywa ten, kto ma szersze plecy, mocniejszą medialną machinę po swojej stronie, skuteczniejszy lobbing i większą rzeszę fanów.

Robert Lewandowski przekonał się o tym kilka razy. Najboleśniej chyba w 2021 roku, gdy był murowanym faworytem do zdobycia brakującego klejnotu w swojej koronie, tymczasem siódmą Złotą Piłkę wręczono wówczas Lionelowi Messiemu.

Mógł się poczuć rozczarowany jeszcze mocniej niż pięć lat wcześniej, gdy swoją 16. pozycję w plebiscycie skwitował: “Le Cabaret”. To był drugi z rzędu siarczysty policzek wymierzony mu przez organizatorów po tym, jak rok wcześniej, gdy deklasował konkurencję, plebiscyt został odwołany.

W tym roku, choć polska sieć znów zapłonęła, a moi najbardziej wpływowi koledzy po fachu przyjęli werdykt jurorów Złotej Piłki z oburzeniem, mówienie o krzywdzie Lewandowskiego jest nieuprawnione. Mimo że to jego najniższa pozycja w historii, to nie jest ten przypadek.

Gdy spojrzymy na wyniki plebiscytu “France Football” bez emocji, bez wykrzywiających obraz patriotycznych gogli, tylko trzeźwym, analitycznym okiem, to zobaczymy, że tym razem pozycja Lewandowskiego jest adekwatna do dokonań jego i piłkarzy sklasyfikowanych przed nim.

Przyznając głosy, jurorzy mieli kierować się trzema głównymi kryteriami: osiągnięciami indywidualnymi, drużynowymi oraz postawą fair play i klasą. Lewandowski w ich świetle mógł wyglądać na jednego z faworytów.

W branym pod uwagę przez jurorów okresie, czyli sezonie 2024/25, osiągnął dużo zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Ponadto miał spektakularny powrót na szczyt, jakiego świat futbolu dotąd nie widział.

Zdobył dla FC Barcelony i reprezentacji Polski aż 44 bramki, co było 47-proc. progresem rok do roku. Jego trafienia pomogły Dumie Katalonii sięgnąć po małą potrójną koronę: mistrzostwo, Puchar i Superpuchar Hiszpanii. Czapki z głów. “Lewy” kurs na Złotą Piłkę utrzymywał jednak tylko do marca.

Skaza na pomniku

Był jednym z bohaterów finału Superpucharu Hiszpanii, ale już w finale Pucharu Hiszpanii z Realem Madryt Barcelona poradziła sobie bez niego. Podobnie jak w El Clasico, po którym Duma Katalonii wjechała na autostradę do mistrzostwa. Z powodu urazu mięśnia był też nieobecny w pierwszym meczu 1/2 finału Ligi Mistrzów z Interem Mediolan, a gdy wrócił do gry na San Siro, stał się jednym z antybohaterów spotkania, choć miał w nim zagrać tylko kilkadziesiąt sekund.

W kluczowej fazie sezonu, gdy zapadały ostateczne rozstrzygnięcia, Lewandowski nie strzelił ani jednego gola w siedmiu kolejnych występach między 9 kwietnia a 28 maja. Tylko bezradnie wtedy patrzył, jak Kylian Mbappe mija go w wyścigu o Trofeo Pichichi. Przełamał się dopiero w kończącym sezon meczu z Athletikiem Bilbao (3:0), którego wynik nie miał żadnego znaczenia.

Oczywiście, swoje zrobił wcześniej i jego wkład w odzyskanie przez Barcelonę mistrzostwa jest niepodważalny, ale kryzys dopadł go w kluczowym momencie sezonu i mógł mieć wpływ na osąd jurorów. Podobnie jak słaby okres reprezentacji Polski, której “Lewy” jest – czy chce, czy nie – twarzą.

Drużyna narodowa zawsze była jego piętą achillesową we wszelkiego rodzaju plebiscytach i tym razem nie było inaczej. W sezonie 2024/25 spadł z Biało-Czerwonymi z najwyższej dywizji Ligi Narodów, a w czerwcu wypiął się na drużynę narodową i był pierwszym w jej historii kapitanem, który będąc zdrowym, zrezygnował z udziału w zgrupowaniu i kolejnych występach w koszulce z białym orłem na piersi.

Spośród 16 sklasyfikowanych wyżej od Lewandowskiego piłkarzy zastanawiać może w zasadzie tylko tak duże uznanie jurorów dla Viniciusa. Pozostała “15” zasłużyła na to, by być przed Polakiem, a “Lewy” nie może mieć o to pretensji. Nie ma mowy o kontrowersjach.

Victor Gyokeres dla Sportingu CP i Szwecji zdobył 63 bramki. “Francuski Lamine Yamal” Desire Doue był bohaterem finału Ligi Mistrzów. Laureat Złotej Piłki Ousmane Dembele oraz Chwicza Kwaracchelia, Gianluigi Donnarumma, Achraf Hakimi, Nuno Mendes i Vitinha sięgnęli z PSG po cztery trofea, w tym Ligę Mistrzów, odnosząc w finale Champions League najwyższe zwycięstwo w historii tych rozgrywek. Dwaj ostatni z Portugalią zdobyli jeszcze Ligę Narodów.

Harry Kane i Mohamed Salah poprowadzili Bayern i Liverpool do mistrzostwa Niemiec i Anglii, zostając królami strzelców Bundesligi i Premier League, a ich wpływ na grę Bayernu i Liverpoolu był większy od tego, jaki wywierał w swoich zespołach “Lewy”. Pedri to serce, w rytm którego biła tak chwalona (i słusznie!) Barcelona Hansiego Flicka. Uskrzydlili ją natomiast Raphinha i Lamine Yamal

Cole Palmer błyszczał, o ile był zdrowy, w Premier League, a w finałach Ligi Konferencji i Klubowych Mistrzostw Świata stanął na wysokości zadania i poprowadził Chelsea do triumfów. Wreszcie Mbappe wygrał z Lewandowski strzelecki pojedynek w La Lidze, a jego bramki dały Realowi Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny.

Za kogo poza Viniciusem Lewandowski miałby wskoczyć wyżej?

I tak jest nieśmiertelny

Lewandowski bywał pokrzywdzony przez międzynarodowe środowisko, a z uwagi na odwołanie plebiscytu “France Football” w 2020 roku zostanie zapamiętany jako największa ofiara w historii Złotej Piłki. Przykrym doświadczeniem dla niego było też na pewno patrzenie, jak Dembele odbiera nagrodę już przy swojej pierwszej nominacji, podczas gdy jemu nie udało się to za żadnym z dziewięciu podejść.

Ballon d’Or nie jest jednak przepustką “Lewego” do piłkarskiej nieśmiertelności. Tak jak nie była dla Garrinchy, Pelego, Diego Maradony czy Romario. Złota Piłka ich ominęła, bo do 1995 roku jej laureatem mógł zostać tylko Europejczyk. Ich kosztem plebiscyt wygrywali Raymond Kopaszewski, Luis Suarez, Omar Sivori, Josef Masopust, Denis Law, Ihor Biełanow czy Christo Stoiczkow. Znakomici piłkarze, ale czy Złota Piłka sprawiła, że zostali zapamiętani lepiej niż oni? Nie.

A Ferenc Puskas? Legendarny Węgier spełnił wszystkie warunki, by otrzymać Złotą Piłkę, ale nie ma jej na długiej liście jego trofeów. W 1960 roku przegrał z Hiszpanem Luisem Suarezem, który dziś jest już tylko “tym pierwszym Luisem Suarezem”. Kiedy słyszysz to nazwisko, myślisz od razu o Urugwajczyku, a nie o mistrzu Europy z 1964 roku. Tymczasem znajomość Puskasa to abecadło dla kibica futbolu.

Złota Piłka pozostanie dla Lewandowskiego niezdobytym Świętym Graalem, ale Polak i bez niej ma swoje miejsce w panteonie legend futbolu. Wszyscy wiedzą, że utrzymać się na szczycie jest trudniej niż na niego wejść. Tymczasem “Lewy” na piłkarskim Olimpie jest tak długo, że jego część należy do niego przez zasiedzenie.

Niech świadczy o tym też to, że był najstarszym spośród wszystkich nominowanych w tegorocznej edycji plebiscytu i jedynym urodzonym w latach 80. XX wieku w tym gronie. Być w wieku 37 lat numerem jeden w ataku tak grającej Barcelony i zostać uznany 17. piłkarzem świata? Niebywałe.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin