CELEBRITY
Artur Szpilka: Myślałem, że wojownicy giną na arenie

Sama walka, wygrana, to jedno. Dziś inaczej patrzę na świat. To jest moje zwycięstwo – mówi Artur Szpilka przed premierą filmu dokumentalnego o sobie, który wchodzi do kin na początku listopada.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: W jednej scenie filmu mówisz: “Koniec tego”. Miałeś dość.
Artur Szpilka, polski bokser i zawodnik MMA: W piwnicy. Reżyser opowiadał, że nawet aktor nie zagrałby takich emocji. Wszystko miałem wypisane na twarzy.
Mówisz o miejscu, w którym trenowałeś w młodości.
To piwnica w domu podzielonym dla trzech rodzin, w którym mieszkaliśmy. Zresztą do dziś mieszkają tam mama z siostrą, dom jest wyremontowany, ale piwnica została w nienaruszonym stanie.
Czyli jakim?
Ściany są surowe, pomazane sprejem. No i haki wbite w sufit. Podczas kręcenia filmu wszedłem tam i zobaczyłem te wszystkie napisy, które sam zrobiłem. Każdy jeden. Wisła, Lechia, wybacza tylko Bóg, Armia Białej Gwiazdy i tak dalej. Poczułem uderzenie, takie “bum”, jakbym przeniósł się do tamtego świata.
Chciałeś tam wchodzić?
Nie.
To miejsce, w którym ćwiczyłeś. I w którym doszło do tragedii.
Na początku o niczym nie wiedziałem. Schodziłem do piwnicy po prostu wyładować się, uderzając w worek. Pewnego dnia osunął się z łańcuchów, spadł z trzech, został na jednym. Huśtał się dziwnie, bokiem. Trudno było wytłumaczyć, jak to się stało. Przestraszyłem się. Byłem nastolatkiem, wybiegłem z piwnicy z płaczem. Mama powiedziała mi wtedy, co tam się stało. W miejscu, w którym wisiał worek, powiesił się tata.
Na początku wyrzucałem z siebie agresję, a później, po rozmowie z mamą, nie wiem nawet, jakie miałem w sobie emocje.
Po jakim czasie znowu tam zajrzałeś?
Teraz, podczas kręcenia filmu. Chyba po dwunastu latach. Gdy wyszedłem z “pudła”, to Orange Sport kręciło o mnie materiał. Wtedy byłem tam po raz ostatni.
Co czułeś?
Przeszły mnie dreszcze. Nostalgia – to chyba dobre określenie. Przyszedłem tam niby trochę starszy, ale nagle przed oczami zobaczyłem sceny z całego życia: małego brzdąca, który zbiega po schodach i bije worek.
Co ten brzdąc myślał?
Trzeba zrobić formę, bo komuś trzeba wpieprzyć.
To “najcięższy” moment w filmie?
Widziałem tylko fragmenty, całość zostawiłem sobie na premierę. Jest kilka momentów: siostra Ania przypomina czasy, gdy chodziłem do sklepu i szarpałem się z pijakami o jedzenie, żeby przynieść do domu choć kilka jogurtów, bo nie mieliśmy co jeść. Sam miałem do siebie żal, że kazałem Ani się bić. To znaczy siostra chciała, ale nie pomogłem jej wtedy, gdy biła się z chłopakiem.
Chciałem ją czegoś nauczyć. On ją okładał pięściami, lała się krew, ja się trząsłem i myślałem tylko o tym, żeby tego chłopaka zatłuc. Ale umówiliśmy się, że to jej walka, a ja się nie wtrącam. Dla mnie zasady są najważniejsze. Uważam, że ta lekcja była dla niej cenna. Bardzo ją kocham, jestem z niej dumny. Przyjeżdża na premierę specjalnie z Anglii. Dobrze sobie radzi, jest trenerką personalną, wojowniczką. Wybija 5 rano, a ona jest w siłowni. Razem się napędzamy.
Byłeś uzależniony od narkotyków, hazardu, trafiłeś do zakładu karnego. Zmieniłeś się?
Tak, bo chciałem się zmienić. Chciałem zachowywać się inaczej. To chyba największa wartość, jaką wyciągnąłem ze swoich doświadczeń.
Nawet ta scena z piwnicy… nie była dla mnie fajna. Powtarzaliśmy ujęcia… chciałem stamtąd wyjść.
Dziś doceniam życie bardziej, niż kiedyś. Kiedyś chciałem zginąć w ringu. Myślałem, że to chwała, że wojownicy tak giną, na arenie.
Dziś przepraszam za to Boga, za moje głupie myślenie. Wstyd mi, że tak mówiłem. Nie ma to nic wspólnego z gladiatorem, a z głupotą. Chciałbym kiedyś wychować swoje dziecko, mówię o dalszej przyszłości. Fajnie byłoby z takim małym “Arczim” iść przez życie. Starałbym mu się pokazać to, czego nie warto robić. Ja taty nie miałem. Chciałbym dziecku przekazać jak najwięcej.
Zmieniłbyś coś w życiu?
Nie analizuję tego, co robiłem. Po co? Czasu nie cofnę. Bardziej skupiam się na tym, jak mogę teraz podejść do niektórych spraw inaczej.
Prawie wycofałeś się z filmu o sobie.
Był taki dzień, w którym nie chciałem powiedzieć “dziękuję”, a po prostu: “wyjazd z mojego domu z tymi kamerami”. Pojawił się moment kryzysowy. Ale przyszła refleksja: ktoś w to zainwestował, podpisałem umowę… Gdybym jej nie podpisał, to bym się wycofał.
Życie napisało scenariusz. Przegrałem walkę z Arkiem Wrzoskiem, później miałem przejścia przed walką z Errolem Zimmermanem. Dopadł mnie wielki dół. Tym bardziej cieszę się, że ludzie będą mogli zobaczyć prawdziwe emocje. To wszystko nie wygląda tak pięknie, jak na wystawie w sklepie. Byłem o krok od odwołania walki z Zimmermanem.
Dlaczego?
Nawet nie chcesz wiedzieć, co tam się działo (Szpilka pokazuję palcem na głowę – przyp. aut.). Zaczynałem rozgrzewkę z trenerem “Kostką” i już po skakaniu na skakance wszystkiego mi się odechciewało. Nie miało jednak znaczenia, czy skaczę lub jeżdżę na rowerze. Miałem w głowie jeden wielki szum, tysiąc myśli, niechęć, słabość. Zatykało mnie w klatce piersiowej. Nękały mnie demony i myśli: czy ja się do tego nadaję, czy chcę to jeszcze robić.
Skąd taki stan?
Gdybym potrafił odpowiedzieć na to pytanie, to radziłbym wszystkim ludziom, czego powinni unikać. Nie mam pojęcia. Głowa, psychika, ciężki trening – wszystko się nawarstwiło. Do tego zmieniłem trenera, on trafił do szpitala. Trudno wychodzi się z takich momentów. Na całe szczęście coś mi jednak “kliknęło” w głowie i poszedłem do przodu.
Są osoby, które wypowiadają się na twój temat krytycznie: trenerzy czy były promotor Andrzej Wasilewski.
Każdy ma prawo do własnej opinii. Andrzej Wasilewski był jedną z kluczowych postaci w moim życiu. Nie można mu tego odbierać. Fajnie, że też się tam pojawił.
Trenerzy Fiodor Łapin i Zbigniew Raubo czują niedosyt związany z twoim dorobkiem w boksie.
Nie wracam do tego, bo tego nie zmienię. Gdybym miał roztrząsać swoje życiowe porażki… to tylko strata energii. Dziś uczę się MMA, daje mi to radość. Na pewno chcę wyzwań, to mnie zawsze cechowało.
Ty sam raczej pozytywnie oceniasz swoją karierę.
Oczywiście. Walczyłem o mistrzostwo świata z Deontayem Wilderem, ale nie udało się. Byłem jednak mistrzem zawodowym młodzieżowców, miałem pas Intercontinental, zdobyłem mistrza Unii Europejskiej, wicemistrza Europy, sześć razy mistrzostwo Polski. Każdy ma inne oczekiwania od życia, od siebie. Najważniejsze jest to, co ja myślę o sobie, i czy daje mi to święty spokój w głowie.
I daje?
Znam ludzi, o których mówi się same dobre rzeczy, ale te osoby nie są dowartościowane. Długo postrzegałem siebie poprzez wynik walki. Jak się kończyła, tak się czułem. Dziś doceniam zdrowie, spokój i to, co mam: Kamilę, moje psy Pumbę i Cycusia. To mi daje radość.
Staram się dużo czytać o rzeczach, które wcześniej mnie nie interesowały. Poszerzam swoje horyzonty, inaczej patrzę na świat. To jest moje zwycięstwo. Sama walka, wygrana, to jedno, ale to, co dzieje się poza sportem, jest zupełnie inną historią. Wiem, że u mnie sport też się kiedyś skończy.
I co wtedy?
Byłem uzależniony od narkotyków. Sześć lat nie biorę tego gówna i nie wezmę już nigdy w życiu. Ale wiesz, jak jest. Jesteśmy tylko ludźmi. Mózg pamięta wyrzut dopaminy, endorfiny. Na razie mam MMA, tenis. Ale czasem zastanawiam się: jak ja to wszystko zastąpię?
No właśnie?
Odpukać, nie mam ochoty na narkotyki. Nie wiem jeszcze, co chciałbym dalej robić w życiu. To dla mnie zagwozdka, myślę o tym. Chodzę do kościoła i proszę Boga, by dał mi jakiś znak. Modlę się: “Nakieruj mnie, bo nie wiem, co dalej robić”.
Potrafiłbyś wyjść z tego biznesu, z tego kołowrotka?
Już staram się utrwalać pewne nawyki. Potrafię usiąść z książką, nie zaglądać wieczorem do telefonu przed spaniem. Z trenerem “Kostką” praktykujemy taki styl życia. A gdy nie ma przygotowań do walki, to czasem wyjdziemy o 22 na tenis i gramy kilka godzin.
Jaki jest film “Szpilka”?
Nie ma głaskania po głowie. To nie “oh, ah, jaki Artur jest fajny”. Każdy ma swoje zdanie.
Pokazałem siebie nie tylko w ringu, ale i w życiu. Jak walczyłem z demonami, które szły ze mną równym krokiem. Raz wygrywałem, raz musiałem się cofnąć, żeby znowu się wybić.
W mojej książce “Zawsze ten sam” musiałem przepracować pewne etapy życia. Znowu do nich wrócić, przerobić te wszystkie traumy. Książka zawiera bardzo wiele szczegółów, film to dokument. Ale ekipa była przy wielu niełatwych chwilach w moim domu. Jestem ciekaw, jak to zostanie odebrane. Po prostu się “jaram”.
Powstała o tobie książka, wychodzi film. Co jeszcze szykujesz?
Nie wiem, może jakiś pornos?
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty