CELEBRITY
Była symbolem wyzwolonej kobiety, która za nic ma mieszczańskie normy. ___ Fot. Sunset Boulevard/Corbis via Getty Images Fot. Jerome Brierre / Bridgeman Images – RDA / Forum
Chciała odejść, zmuszono ją do urodzenia. Na długo zerwała kontakt z dzieckiem
Dziś świat żegna prawdziwą ikonę i przypomina niezwykłe historie jej życia.
Brigitte Bardot uznaje się za jedną z najpiękniejszych blondynek w historii kina. Poza Marilyn Monroe nie miała żadnej konkurencji. Zachwycała i wywoływała skandale… Nigdy nie brakowało jej niczego z wyjątkiem miłości. Uważała, że jest mniej kochanym dzieckiem. Aktorka nigdy również nie ukrywała, że macierzyństwo ją przerasta. Została zmuszona przez bliskich do urodzenia syna, jednak po porodzie zrzekła się do niego praw. Była symbolem wyzwolonej kobiety, która za nic ma mieszczańskie normy. Z czasem usunęła się w cień i mówi się, że dzięki temu ocaliła swoje życie… Dlaczego? Poznaj niezwykłą historię Brigitte Bardot. Dlaczego nadal jest fascynująca, a ludzie wciąż marzą, by ją zobaczyć? Przypominamy tekst Agnieszki Dajbor, który ukazał się w VIVIE! w lipcu 2022 roku.
Brigitte Bardot ma dzisiaj 90 lat. Mieszka w Saint-Tropez, w domku przy swojej posiadłości La Madrague położonej nad brzegiem morza, na słynnym Lazurowym Wybrzeżu. Brigitte uwielbia ten kawałek Francji. Napisała kiedyś piosenkę „La Madrague”, śpiewała w niej, że tęskni za latem, słońcem, wiatrem, który czuła we włosach. W czasie wakacji płyną tędy statki wycieczkowe, a turyści spoglądają na wybrzeże i wypatrują słynnej B.B. Ona jednak od lat raczej chowa się przed światem, niż pokazuje. Miała obsesję, że jest stale obserwowana. Nie znosiła paparazzi. „Wyskakują z krzaków i z pojemników na śmieci”, mówiła z lekceważeniem. Nie lubiła wielbicieli biegających za nią na festiwalach. „Wiem, co to znaczy być ściganą”, żaliła się.
Ostatnio jednak dała o sobie znać, zaskoczyła i wzruszyła świat swoim listem do Ukraińców. „Ze łzami w oczach podziwiam odwagę wszystkich tych wspaniałych ludzi, którzy z godnością i siłą walczą o swój kraj. Cóż za przykład dla tego tchórzliwego świata!”, pisała. Dziękowała także za ratowanie zwierząt: „Wzruszyłam się do łez, gdy zobaczyłam Ukraińców uciekających ze swoimi zwierzętami, byłam pod wrażeniem ich miłości do nich, to było jak cud, który pokazał, że ludzie wciąż mają współczucie i szacunek dla zwierzęcego życia, zwłaszcza w dramatycznych momentach! Dziękuję”.
Obrona praw zwierząt wypełnia jej życie od niemal 40 lat. W latach 70., kiedy zaczynała swoje akcje, była traktowana przez media jak ekscentryczna gwiazda. Może dlatego zapomnieliśmy o prawdziwych dokonaniach B.B. w ekologii, na przykład zakazie importu foczych skór (kolejne państwa Europy wprowadzały go z oporami, we Francji został on uchwalony dopiero w 1992 roku!). To w dużej mierze dzięki B.B. nikomu już nie przychodzi do głowy popisywać się futrem z małych foczek. „Futro jest cmentarzem. Kobieta nie powinna nosić na sobie cmentarza”, mówi aktorka i dzisiaj wydaje się to oczywiste, chociaż przed laty wcale takie nie było.
Czy wspomina czasy, kiedy świat kręcił się wokół niej? Kilka lat temu powiedziała w rozmowie dla brytyjskiego „Guardiana”, że jest szczęśliwsza niż dawniej. Przestała być gwiazdą, ale uratowała swoje życie. Nie przejmuje się nawet starością. Piękno było dla niej darem, ale nie przyniosło szczęścia. Posiadłość La Madrague pod Saint-Tropez to dzisiaj niemal muzeum, dom, w którym zapisana jest historia jej życia, długiego i pełnego dziwnych zakrętów.
Historia Brigitte Bardot to na pewno nie jest opowieść o biednej dziewczynie, która za ostatni grosz kupiła bilet do Hollywood. Bardot pochodzi z bogatej rodziny przemysłowców, do szkoły chodziła w „szesnastce” – najbogatszej dzielnicy Paryża. Nigdy niczego jej nie brakowało, może poza miłością. Uważała, że jest mniej kochanym dzieckiem, matka faworyzowała młodszą córkę Mijanou. To był katolicki, tradycyjny i restrykcyjny dom. Do dzieci nie mówiono po imieniu, tylko oficjalnie, per „vous”. Dziewczynki nieraz przywoływano do porządku szpicrutą. Brigitte zapamiętała jej świst i ból policzka po uderzeniu. Miała ukochanego króliczka Noirauda, kiedyś rodzice podali go jej na obiad. Może dlatego po latach powiedziała: „Odkąd poznałam ludzi, kocham tylko zwierzęta”. Wiele razy widziała, jak rodzice się kłócą, choć oficjalnie uchodzili za dobre małżeństwo. W domu oczekiwano, że będzie tancerką klasyczną, zresztą obie z siostrą brały lekcje baletu u byłego carskiego baletmistrza Borysa Kniaziewa. W wieku 15 lat trafiła na okładkę francuskiego „Elle”, zaproponowała to przyjaciółka jej rodziców, redaktorka młodzieżowych wydań pisma.
Pośrednio dzięki temu została aktorką. Na okładce zobaczył ją Roger Vadim i zapragnął spotkać śliczną nastolatkę.
Zobacz też: Plotkowano o ich gorącym romansie. Alain Delon zajmuje w jej sercu szczególne miejsce
Brigitte Bardot i Roger Vadim: historia miłości
Kiedy poznali się z Rogerem Vadimem, ona miała 16 lat, on 22. Rodzice kazali jej przerwać ten romans. Zareagowała radykalnie – włożyła głowę do pieca i odkręciła gaz. Na szczęście w porę zjawiła się matka. Żeby ożenić się z Brigitte, Roger Vadim musiał przejść na katolicyzm, bo tego zażądała rodzina przyszłej gwiazdy. Zrobił to i w 1952 roku poprowadził 18-letnią piękność do ołtarza. Potem on próbował reżyserii, ona grała jakieś małe rólki, oboje czekali na sukces. Przyszedł w 1956 roku. Film Vadima „I Bóg stworzył kobietę” niemal w ciągu jednego dnia wyniósł Brigitte Bardot na szczyty popularności. Krytycy pisali, że jest zjawiskiem, które trzeba zobaczyć, żeby w nie uwierzyć. Została okrzyknięta symbolem seksu, cudowną femme-enfant (kobietą dzieckiem), najpiękniejszą blondynką świata. Nie było chyba w europejskim kinie gwiazdy, która mogłaby z nią rywalizować.
Sophia Loren, Gina Lollobrigida, Anouk Aimée były piękne, ale żadna nie budziła podobnych emocji. Kiedy Brigitte pojawiała się na bulwarze Croisette w Cannes, korkowały się ulice. Na festiwalu filmowym w Wenecji jej pojawienie się wywołało niemal zamieszki. „Brigitte Bardot włada tłumem”, podkręcali nastrój dziennikarze. „Ona chodzi tak lubieżnie, że święty sprzedałby duszę diabłu, by ją zobaczyć”, pisała Simone de Beauvoir, filozofka, feministka, partnerka Jeana-Paula Sartre’a. Jej dzikie, zmysłowe mambo, które tańczyła w filmie Vadima, stało się manifestem wolności. To były przecież czasy, kiedy kobiety obowiązywała zasada „Kinder, Küche, Kirche” (dziecko, kuchnia, kościół). A powszechnym strojem była garsonka. Brigitte bawiła się nagością, pokazywała nogi, ramiona, szokowała w bikini. Uwodziła, kogo chciała, żyła, jak chciała, mówiła: „Jestem, jaka jestem”. Była symbolem wyzwolonej kobiety, która za nic ma mieszczańskie normy. Uwielbiała ją młodzież, nie znosiła tradycyjna Francja. Kiedy po raz pierwszy pojawiły się inicjały B.B.? Po premierze filmu „I Bóg stworzył kobietę” przeciwnicy skandalizującego obrazu wieszali w Paryżu plakaty z napisem: „Bóg stworzył kobietę, ale diabeł wymyślił B.B.”.
Deszcze róż w Saint-Tropez
Brigitte triumfowała, a jej stolicą stało się Saint-Tropez. Na przełomie lat 50. i 60. mała rybacka wioska zmieniła się w najmodniejszy kurort na świecie. Do mariny zaczęły przypływać jachty milionerów, w klubach i dyskotekach pojawili się playboye, na plaży odpoczywały gwiazdy: amerykańska seksbomba Raquel Welch, piękna Romy Schneider i Alain Delon, przyjeżdżał Roman Polański, David Niven, Mick Jagger ze swoją pierwszą żona Biancą, David Bowie. Brigitte Bardot najlepiej bawiła się tu ze swoim trzecim mężem Gunterem Sachsem – miliarderem, spadkobiercą fortuny Opla, playboyem, który chwalił się, że nie przepracował ani jednego dnia. Miał za to fantastyczne pomysły na zabawę, na przykład podpalanie plaży. Ale miał też gest – któregoś dnia na posiadłość La Madrague spadł deszcz róż. Sachs kazał zrzucić kwiaty z helikoptera na dowód swoich uczuć. To wydarzenie przeszło do legendy miasta.
Lista mężów i kochanków Bardotki jest imponująca (podobno miała stu kochanków). Była żoną Rogera Vadima, gdy romansowała z aktorem Jeanem-Louisem Trintignantem, a przy okazji z piosenkarzem Gilbertem Bécaud. Była żoną Guntera Sachsa, kiedy przeżyła krótki, ale intensywny związek z wielkim bardem Serge’em Gainsbourgiem. Poprosiła go, by napisał dla niej najpiękniejszą piosenkę miłosną. Tak powstał wielki erotyczny przebój „Je t’aime, moi non plus”.
Śpiewali go w duecie, a kiedy parę lat później usłyszała Serge’a w duecie z Jane Birkin, ogarnęła ją zazdrość: „Myślałam, że od tego umrę”, wspominała. Ale zostawiła go, choć on kochał ją do końca życia. „Świat jest mały i tak wszyscy spotkamy się w łóżku”, żartowała. Mówiła też, że miłość trwa tyle, na ile zasługuje. W czasach, gdy świat zachwycał się wolnością seksualną, miłosne podboje blond modliszki nikogo nie gorszyły.
