Connect with us

CELEBRITY

Czesław Lewandowski: “Jestem zawiedziony. To nie jest Polska, o jaką walczyłem”

Published

on

Jestem zawiedziony, że doprowadzono i dopuszczono do podziału naszego narodu. Tego chyba się już nie uda skleić. Ludzie odnoszą się do siebie ze straszną nienawiścią tylko dlatego, że ktoś myśli inaczej. Nie ma pola do dyskusji. Jesteś z nami albo przeciwko nam – mówi Wirtualnej Polsce Czesław Lewandowski, uczestnik Powstania Warszawskiego, prezes Związku Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych.

#DZIEJESIEWPOLSCE “Wszystko, co ważne, dzieje się w Polsce. Wirtualnej Polsce”

Od 30 lat zadajemy trudne pytania i szukamy na nie rzetelnych odpowiedzi

CZY POLSKA PRZETRWA?
Magda Mieśnik, Wirtualna Polska: Co ma pan przed oczami, gdy słyszy słowo “wojna”?

Czesław Lewandowski: Niestety, coraz częściej przyszłość, bo jestem świadomy zagrożenia, jakie jest przed nami. Choć cały czas wracam do przeszłości, do tego, co przeżyłem.

Druga wojna światowa, Powstanie Warszawskie, wreszcie pobyt w obozie koncentracyjnym… Brzmi jakbym żył nie wiadomo ile, a mam dopiero 98 lat (śmiech).

Jak człowiek jest w stanie to wszystko przetrwać?

Nie wiem. Po prostu nie wiem. Może zbieg okoliczności, że kula mnie nie trafia. Że to nie na mnie wskazał Niemiec w obozie jako następnego w kolejce do komory gazowej. Że akurat mój organizm przetrwał głodówkę i katorżniczą pracę. Do tej pory nie umiem tego wytłumaczyć.

A jak cały naród jest w stanie przetrwać wojnę, odczłowieczanie w obozach, masowe mordy?

Mamy we krwi opór przeciwko wrogowi. Przez wieki byliśmy podlegli. Wtedy narastał opór i świadomość jego konieczności. To dodawało siły i energii do działania. Polacy są wojowniczym narodem i nie odpuścimy temu, kto chce nas skrzywdzić. Nie ma pokolenia, żeby nie było jakiegoś zrywu narodowego.

Biorąc pod uwagę to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, nie ma pan obawy, że to, co przeżył, może się powtórzyć?

Już mamy symptomy tego, że się powtórzy. Niezależnie od tego, czy wojna na wschodzie jest, czy jej nie ma. W takim kierunku zmierza świat. Zobaczmy, co się dzieje we Francji, innych krajach. Coraz głośniej słychać radykalne poglądy, a one mogą nieść ze sobą nacjonalizm. A wiadomo, do czego on prowadzi.

Czyli według pana naprawdę czeka nas wojna?

Jestem dobrze wykształconym wojskowym. Mam świadomość potencjalnego zagrożenia. Z racji naszego szczególnego położenia na mapie Europy na szlaku wschód-zachód zostaniemy włączeni – czy tego chcemy, czy nie – w każdy globalny konflikt. Przyzwyczailiśmy się do tego, że u boku zawsze mamy zawsze jakiegoś “starszego brata”. Raz jednego, raz drugiego. Ale nie możemy liczyć na to, że w przypadku zagrożenia ten brat na pewno nas ochroni. Sami musimy o siebie zadbać.

Czy Polska jest przygotowana na taki konflikt?

Nie. Pod żadnym względem nie jesteśmy na to gotowi. Za moich czasów polska armia była i liczebnie, i technicznie dużo lepiej przygotowana. W obecnej sytuacji konieczne jest przywrócenie obowiązkowej służby wojskowej. Dopuszczam, że w najbliższych latach Polska zostanie wciągnięta w konflikt militarny. Nie ma na co czekać.

Czy dopuszcza pan, że w przyszłości znów moglibyśmy stracić suwerenność, a Polska zniknąć z mapy?

Nie jest to wykluczone. Lubimy się podpierać silniejszym sojusznikiem. Politycy często powtarzają: możemy liczyć na Stany Zjednoczone lub inny kraj, sojusz. Tyle że nie ma pewności, jak ten sojusznik zareaguje, gdy naprawdę dojdzie do napaści na nasz kraj. Nie sądzę, żeby Amerykanie chcieli umierać za Polskę. Tak jak Anglia i Francja we wrześniu 1939 roku nie chciały umierać za Gdańsk. Nie dopuszczam myśli, że Polska zniknie na zawsze, ale boję się bardzo, że okresowo może do tego dojść.

Polskie społeczeństwo jest podzielone niemal na pół. Czy w chwili zagrożenia bylibyśmy w stanie się zjednoczyć?

Gdybym opierał się tylko na naszej historii, to powiedziałbym, że tak, oczywiście. Ale patrząc na teraźniejszość, na to, jak obecnie ludzie są podzieleni, czasem nawet w ramach jednej rodziny, zjednoczenie byłoby bardzo trudne. Boję się, że w razie zagrożenia te podziały by pozostały. Są zbyt głębokie.

Mogą być większym zagrożeniem niż wróg z zewnątrz?

Szczerze mówiąc, moją największą obawą jest to, że w końcu w Polsce wybuchnie wewnętrzna wojna światopoglądowa, a potem groźny wewnętrzny konflikt z prawdziwymi ofiarami. Nie wiem, czy da się tego uniknąć. Za sprawą polityków nienawiść między ludźmi tylko się pogłębia, a nie ma nikogo, komu zależałoby na tym, by to zatrzymać. Boję się tego zdecydowanie bardziej niż na przykład wojny za wschodnią granicą.

Wojny, w której pośrednio już uczestniczymy.

Zupełnie niepotrzebnie jesteśmy stroną w tym konflikcie. Putin nie jest obecnie zainteresowany Polską. Jeśli o tym wspomina, to raczej w celach propagandowych. Póki co nie jest sobie w stanie poradzić z Ukrainą.

Z badania IBRiS dla Radia ZET przeprowadzonego we wrześniu tego roku wynika, że 49,1 proc. respondentów nie stawiłoby się do obrony Polski w razie zagrożenia wojną, a 44,8 proc. deklaruje gotowość do walki. Co pan czuje, gdy słyszy takie deklaracje?

(Długa cisza) Powstanie Warszawskie w obecnym czasach nigdy by nie wybuchło. Uniemożliwiłyby to podziały tkwiące w ludziach. My wtedy byliśmy zjednoczeni w nienawiści do wroga, który był namacalny, a teraz więcej ludzi nie chce bronić ojczyzny, niż stanęłoby w jej obronie. Terror wprowadzony przez Niemców sprawił, że każdy pałał do nich nienawiścią i szukał jakiejkolwiek formy zemsty. Nasza postawa, to że każdy chciał iść do walki, wynikała z wychowania. Patriotyzm był wtedy w każdym domu.

A teraz?

Jeszcze miejscami się gdzieś tli, ale jest na marginesie. Teraz ważniejsze są inne wartości. Ludzie chcą, by żyło im się jak najwygodniej i na tym się skupiają. Wszystko zdobywają zbyt łatwo. Nie potrafią docenić tego, co ważne, co wymaga wysiłku. Młode pokolenia są wychowywane w warunkach bardzo cieplarnianych. To jest nasza wina. Chcieliśmy im w ten sposób zrekompensować to, czego sami nie mieliśmy. A wyszło, jak wyszło.

Czy dzisiejsza Polska jest taką, o jaką pan walczył?

Nie. Jestem zawiedziony, że doprowadzono i dopuszczono do podziału naszego narodu. Tego chyba się już nie uda skleić. Ludzie odnoszą się do siebie ze straszną nienawiścią tylko dlatego, że ktoś myśli inaczej. Nie ma pola do dyskusji. Jesteś z nami albo przeciwko nam.

Miał pan 11 lat, gdy wybuchła wojna, a walczył, jak dorosły. Które doświadczenie było dla pana najtrudniejsze?

Nie potrafię wskazać jednego momentu. Mama wyszła na chwilę z domu i już nie wróciła. Sam musiałem się zająć wychowywaniem piątki młodszego rodzeństwa. Do tej pory jak widzę na Starym Mieście w Warszawie dorożkę z koniem, mam przed oczami, jak to wyglądało. Jako nastolatek zakradałem się do konia, który miał przywiązany worek z owsem. Upychałem do kieszeni, ile tylko dałem radę ukraść i pędziłem do domu, by braciom i siostrom ugotować choćby papkę na wodzie. Byliśmy zdani sami na siebie. Najmłodsza dwójka to były jeszcze maluchy.

Co się stało z pana rodzeństwem?

Pozostała tylko pamięć. Tylko ja zostałem. Do tej pory się zastanawiam, dlaczego. Tyle razy mogło się to skończyć inaczej. W czasie Powstania Warszawskiego zostałem wysłany z patrolem na kontrolę rejonu Marymontu przy Lesie Bielańskim. Prawie na skraju lasku usłyszeliśmy krzyki. Niemcy gromadzili tam ludzi do wywózki. Było nas pięciu. Próbowaliśmy uciekać, dwóch zginęło. Resztę włączyli do transportu.

Trafił pan do obozu koncentracyjnego Stutthof. Wiedział pan, co to za miejsce?

Nie miałem pojęcia. Słyszałem, że wywożą ludzi, ale nie wiedziałem, co się tam dzieje. Wysiadłem i przestałem być człowiekiem. Zostałem numerem 79152. Od tej chwili w każdym momencie życia go pamiętałem i będę pamiętał. W obozie nie było imienia, nie było nazwiska, nie było ludzi. Były tylko numery. Przestałem istnieć jako Czesław Lewandowski.

Jak wyglądał dzień w obozie?

Spałem na pryczy razem z drugim mężczyzną. Do przykrycia jakaś cienka tkanina. Codziennie wstawało nas mniej niż się kładło. Ciała leżały przy umywalni. W czasie porannej toalety blokowi katowali kolejne osoby, bo na przykład robiły coś za wolno. Podstawową zasadą w obozie było, że wszystko trzeba robić biegiem.

Na śniadanie dostawaliśmy pajdę czegoś, co udawało chleb, a miało smak gliny, do tego maleńka kostka masła i pół litra czarnego płynu, który miał być kawą. Potem był apel. Godzina, dwie stania na dworze, bez względu na pogodę.

Zimą temperatura sięgała minus 20 stopni, a my mieliśmy tylko cienkie pasiaki. Potem katorżnicza praca pozbawiona jakiegokolwiek sensu. Chodziło tylko o to, by nas zamęczyć. W między czasie był obiad, czyli litr płynu z rozgotowanej marchwi lub brukwi. Kolacja wyglądała tak jak śniadanie.

W każdej chwili można było stracić życie. Za to, że się było zmęczonym, za to, że ktoś za wolno mrugał, że źle stanął, za wolno jadł, za cicho odpowiedział. Śmiertelność była strasznie wysoka.

W styczniu 1945roku, gdy zbliżała się Armia Czerwona, więźniowie zostali przez Niemców wyprowadzeni obozu. W sumie 33 tysiące osób.

Szedłem w marszu śmierci. Było minus 15- 20 stopni, a my praktycznie bez butów. Zachorowałem na dur brzuszny. Miałem bardzo wysoką gorączkę. Do tego zaogniła mi się rana na nodze. A cały czas musieliśmy maszerować. Bez przystanków. Trzeba było załatwiać się w czasie marszu, w ubranie. Potwornie cuchnęło. Ludzie padali wokół. Dostawaliśmy jeden posiłek na kilka dni.

Kiedy został pan oswobodzony?

Pod Lęborkiem wyzwolili nas Rosjanie. Nie rozumiałem, co się dzieje. Z powodu rany na nodze i ogólnego wycieńczenia trafiłem do szpitala. Tydzień byłem nieprzytomny. Po dwóch tygodniach poczułem się lepiej.

Co pan wtedy czuł?

Pustkę. Połowa ludzi z marszu nie przeżyła. Dopiero po jakimś czasie nauczyłem się nie bać tego, że w każdej chwili mogę zginąć.

Zaśnie pan dzisiaj spokojnie?

Nie. Zawsze po takiej rozmowie mam dwa niezbyt przyjemne tygodnie. Wszystko do mnie wraca. Ale mówienie o tym jest bardzo ważne. Trzeba podtrzymywać pamięć o tym, co nas spotkało, co to jest wojna. To jest potężne ostrzeżenie przed tym, by to się nigdy nie powtórzyło. Musimy robić wszystko, by do tego nie dopuścić.

Magda Mieśnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin