Connect with us

CELEBRITY

Dajcie mi choć jeden merytoryczny argument przeciwko edukacji zdrowotnej! [KOMENTARZ]

Published

on

Wydawałoby się, że granice absurdu dyskusji toczącej się wokół edukacji zdrowotnej — przedmiotu, który został w tym roku wprowadzony do szkół, sięgnęły zenitu. Księża z ambon kościelnych mówili o tym, żeby dzieci nie zapisywać na ten przedmiot, docierały do nas głosy, że grozili nawet niedopuszczeniem dziecka do pierwszej komunii świętej, jeśli te będzie chciało wiedzieć, jak radzić sobie ze stresem, jak dbać o swoje zdrowie fizyczne i rozumieć swoje ciało podczas dojrzewania.

Dorośli twierdzący, że nie zapiszą dzieci na edukację zdrowotną, nie byli w stanie użyć sensowych argumentów, tylko powtarzali głupoty, które rozniosły się po social mediach. DEPRAWACJA — to słowo klucz, które zadziałało jak straszak dla (sic!) dorosłych ludzi, o których można by pomyśleć, że swój rozum mają, że zajrzą w podstawę programową nowego przedmiotu i zrozumieją, że w obecnej sytuacji dzieci i młodzieży, a mowa o kryzysie psychicznym, przyklasną pomysłowi Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Nic z tych rzeczy. Co więcej, ci sami dorośli, zapytani na antenach telewizyjnych o to, czym jest owulacja, okres i polucja nie byli w stanie odpowiedzieć na to pytanie. I byli to mężczyźni. Co więcej — poseł Kosztowniak między wizytami w różnych studiach telewizyjnych, choć zdążył się dokształcić, czym owulacja jest, to jednak na pytanie, czym jest polucja, nie był w stanie odpowiedzieć. I to mężczyzna. Ale żeby nie było — kobieta — posłanka PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk na antenie Radia Gdańsk porównała wargi sromowe do surowego mięsa.

Poseł PiS dostał proste pytanie od dziennikarki. “Ja wielu rzeczy nie wiem”
Nie tylko politycy dali popis niewiedzy. Kuriozalne słowa posłanki o edukacji zdrowotnej
Ręce opadają. Słucham tego wszystkiego i nie mogę wyjść z szoku, na jaki poziom dyskusji o potrzebie kształcenia dzieci i młodzieży w zakresie edukacji zdrowotnej weszliśmy. O jakiej deprawacji mówimy? Dlaczego niektórzy udają, że seksualność to coś, o czym dzieci i młodzież w ogóle nie powinny słyszeć? A przecież nastolatki zachodzą w ciążę, nastolatki są molestowane seksualnie przez swoich kolegów i dorosłych mężczyzn i często po latach do nich dochodzi, że dane zachowanie było przekroczeniem ich granic, złym dotykiem. Nastolatki dzwonią i piszą do fundacji, które ich wspierają, pytając, czy mogły zajść w ciążę, kąpiąc się w wannie po swoim chłopaku. Podobne pytania zadają chłopcy: czy jak wytrą się tym samym ręcznikiem z dziewczyną, to z tego może być dziecko. Nie żyjemy w średniowieczu, ale mam wrażenie, że co niektórzy chcieliby nas tam zepchnąć.

“W trakcie okresu nie da się zajść w ciążę”. Psycholożka o absurdach, w które wierzą młodzi bez edukacji zdrowotnej
Otóż proszę państwa — dzieci mają smartfony, dzieci oglądają pornografię, coraz młodsze się od niej uzależniają, dzieci czerpią wiedzę o seksie z TikToka i jak trafią tam na mądrych ludzi, to w porządku, ale wiemy, że algorytmy podsuwają im chociażby patostreamerów, którzy szacunku do kobiet, a tym samym do młodych dziewczyn nie mają za grosz. Gdzie te dzieciaki mają się dowiedzieć, co jest złe, a co dobre, gdzie mają zdobywać wiedzę na temat, który w sposób naturalny ich interesuje. Bo was niby nie interesował? Błagam, darujmy sobie hipokryzję, że ci, którzy dziś tak bardzo boją się deprawacji, uprawiają seks tylko w ramach prokreacji i przy zgaszonym świetle.

Poruszenie wśród biskupów. Tak chcą bronić polskich dzieci
Doskonale pamiętam lekcje biologii w szkole podstawowej, kiedy wszyscy się chichrali, jak nauczycielka pokazywała narządy płciowe kobiety i mężczyzny. A z drugiej strony to były te zajęcia, które wszyscy zapamiętywali. Nadal jednak było to za mało wiedzy, bo dziewczyny wpadały w panikę, gdy przychodził pierwszy okres, a chłopcy nie wiedzieli, co się dzieje, gdy zdarzały się im nocne polucje.

Jak można dziś twierdzić, że wiedza z zajęć edukacji zdrowotnej jest kompletnie nieprzydatna i zdeprawuje nam dzieci? Po drugie, jakim trzeba być ignorantem, sprowadzając zajęcia z edukacji zdrowotnej tylko do seksualności?

O co tyle hałasu, czyli czego naprawdę dowiedzą się uczniowie podczas zajęć z edukacji zdrowotnej.

Koleżanka, która ma syna w piątej klasie była wczoraj na wywiadówce. Wychowawca wręczył wszystkim rodzicom rozpisany plan i tematy poszczególnych lekcji z nowego przedmiotu. Jest tam o tym, jak ważna jest aktywność fizyczna, dbałość o to, co jemy. Jak radzić sobie ze stresem, jak się relaksować. Jest o złych zachowaniach w domu, ale też na drodze. Jest dużo o emocjach — o tym, jak je rozpoznawać i jak je wyrażać. I tak, jest o dojrzewaniu, ale dojrzewanie jest wpisane w naszą codzienność, nie można udawać, że się nie dzieje, że nie zaczynają naszym córkom rosnąć piersi, a chłopcy nie przechodzą mutacji. Nie można udawać, że nastolatki nie uprawiają seksu, bo uprawiali go zawsze i jakoś przedstawiciele Kościoła latami nie byli w stanie wpoić dzieciom, że seks to tylko po ślubie.

Nie rozumiem tej awantury wokół edukacji zdrowotnej. Bo też ani razu nie usłyszałam sensownego argumentu od osób przeciwnych temu przedmiotowi w szkołach. Jest bicie piany, czysty populizm, brak merytoryki i obnażanie niewiedzy tych, którzy krzyczą najgłośniej.

A czy ktoś spytał dzieci, co sądzą o tych zajęciach? Czy chciałyby na nie chodzić, czy ktoś z nimi usiadł i spytał o ich potrzeby, o to, czego w szkole chcą się uczyć? Czy może dzieci jedynie powtarzają ślepo to, co mówią dorośli, którzy odbierają im możliwość wyboru i poznania tematu od osób, które wiedzą, o czym te lekcje mają być i znają ich wartość? Wątpię.

Pozostaje tylko pytanie, kto tym dzieciom pomoże, gdy staną na skraju próby samobójczej, gdy nie będą sobie radzić z emocjami, albo gdy spotkają się z hejtem i nie będą miały do kogo pójść, będą się wstydziły kupić podpaski w sklepie, bo przecież ich rodzice nie zapisali na edukację zdrowotną, odmówili im tej wiedzy, bo “przecież co to za problemy”… Jakoś nie wierzę, że ci rodzice rozmawiają w domu ze swoimi dziećmi o szacunku dla ciała, o owulacji, o polucjach i o tym, że pierwszego okresu nie trzeba się w ogóle wstydzić. Choć chciałabym się oczywiście mylić.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin