Connect with us

CELEBRITY

Do Niemiec wyjechał po lepsze życie. Do Polski już nie wrócił. Obawiał się zemsty

Published

on

Musiały minąć długie lata, by Helmut Dudek w końcu został oficjalnie zrehabilitowany przez Polaków. Mieszkający w Niemczech były piłkarz był już wtedy u kresu życia. Zmarł w wieku 37 lat. Fakty na jego temat wyszły na jaw po długim czasie, a jeśli wcześniej je podawano, to wybiórczo.

To Helmut Dudek, a nie — jak uważano przez lata — Zbigniew Boniek jest pierwszym polskim zdobywcą europejskiego trofeum. W sezonie 1978/1979 triumfował z Borussią Moenchengladbach w Pucharze UEFA

Choć w wieku 20 lat trafił do jednej z najlepszych drużyn świata, polskie media to przemilczały. PRL-owska cenzura skutecznie wymazała jego osiągnięcia. Rehabilitacji doczekał się dopiero po latach, gdy był już u schyłku życia
— To był świetny piłkarz, ale trafił do nas w czasach, gdy drużyna była na najwyższym poziomie — zaznacza w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Winfried Schaefer, były piłkarz Borussii Moenchengladbach, a później wzięty trener
Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

W najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce zagrał pierwszy raz jeszcze przed wejściem w dorosłość. 17 lat i 154 dni nie zrobiło na nikim wielkiego wrażenia, zwłaszcza że w drużynie miał kolegę, który do dzisiaj może pochwalić się rekordowo wczesnym debiutem. Janusz Sroka zagrał po raz pierwszy na najwyższym poziomie w kraju, mając 15 lat i 57 dni.

Można było za to pokiwać z uznaniem głową po kolejnych wyczynach Dudka. Pierwszy mecz w wyjściowym składzie? 90 minut przeciwko Wiśle w Krakowie. Spotkanie przy Reymonta obserwowało 15 tys. widzów, a rozgrywający trzecie spotkanie w Szombierkach młokos nie przestraszył się dużo bardziej uznanych rywali. W barwach Białej Gwiazdy wystąpili przecież Antoni Szymanowski, Zdzisław Kapka, Kazimierz Kmiecik czy Marek Kusto. Było to niespełna rok po mundialu w Niemczech, z którego ci piłkarze wrócili ze srebrnymi medalami.

Polak był królem życia we Francji. Gdy po tragedii wrócił do kraju, musiał wyżyć za 500 zł
Z Kapką spotka się zresztą dekadę później w Pittsburgh Spirit. — Bardzo dobrze mówił po polsku. Miałem z nim superkontakt. Trzymaliśmy się razem z innymi naszymi chłopakami. Wiadomo, Polacy. Miał zresztą żonę z naszego kraju — mówi nam wieloletni piłkarz i działacz Wisły Kraków.

Droga za Wielką Wodę w przypadku Dudka wiodła przez Jugosławię i Niemcy. A wcześniej był jeszcze Iran. Kto wie, czy to właśnie nie w Azji po raz pierwszy uznał, że do 30. roku życia to on w Polsce grał nie będzie. Dopiero w takim wieku nasi piłkarze mogli wtedy legalnie wyjechać za granicę.

Istniało oczywiście inne rozwiązanie — ucieczka. To była jednak praktycznie droga w jedną stronę. Gdy Borussia Moenchengladbach przyjechała w 1978 r. do Wrocławia na mecz ze Śląskiem, Dudka w jej składzie nie było. Mimo że w pierwszym meczu, w Niemczech, zagrał od pierwszej do ostatniej minuty.

Z tego, co kojarzę, nie chciał jechać do Polski, bo obawiał się zemsty. W przeciwnym razie zagrałby pewnie też w rewanżu — wspomina w rozmowie z nami Christian Kulik, kolega Dudka z czasów Borussii Moenchengladbach. Można wręcz powiedzieć, że byli krajanami. Kulik urodził się w Zabrzu, tyle że Śląsk opuścił w piątym roku życia. Jego rodzice byli Niemcami, musieli opuścić Polskę po II wojnie światowej. Dlatego w naszym języku nie mówi.

Przypuszczenia o dużej roli Iranu w kwestii podjęcia decyzji o ucieczce nie muszą być bezzasadne. Na początku 1976 r., gdy Dudek zawitał tam z reprezentacją Polski do lat 20, ten kraj zupełnie różnił się od tego, jaki znany jest nam dzisiaj. To było kilka lat przed rewolucją islamską, nikt wtedy nie słyszał tam o burkach czy czadorach. Kobiety ubierały się jak na Zachodzie, rozbrzmiewała amerykańska muzyka, nowoczesny wygląd miały też przystrojone kolorowymi billboardami ulice. W porównaniu do szarej Polski była to po prostu przepaść.

Dudek był wtedy świeżo po 18. urodzinach. Uczcił je czterema meczami w pierwszym składzie. Młodzi Polacy nie spisali się najlepiej. Co prawda na początek zremisowali 0:0 z Brazylią, ale potem przyszły porażki po 0:1 ze Związkiem Radzieckim i Iranem. Na otarcie łez Biało-Czerwonym udało się pokonać Koreę Południową 3:1.

Wychowanek Szombierek był jednym z młodszych piłkarzy w drużynie Mariana Szczechowicza. Był to trener, który miał oko do talentów. To przecież pod jego wodzą reprezentacja Polski do lat 18 sięgnęła w 1972 r. po brązowy medal mistrzostw Europy. Na turnieju w Hiszpanii zagrali tacy piłkarze jak Władysław Żmuda, Tadeusz Pawłowski czy wspomniani Sroka i Kapka. Dudek mógł liczyć na kolejne występy w narodowych barwach, ale niebawem sam pogrzebał swoje szanse.

Helmut Dudek stanął przed dylematem: uciec, ale dokąd?
Przeżywał wtedy znakomity czas. Jeszcze w sezonie 1974/1975 strzelił swojego pierwszego ligowego gola. Szombierki przystępowały do ostatniej kolejki z nożem na gardle. Ekipa z Bytomia była zagrożona spadkiem, podobnie jak sześć (!) innych drużyn. Mimo to trener Jerzy Kopa po raz wtóry dał rozegrać Dudkowi pełne 90 minut. 17-latek odwdzięczył się golem, a Lech Poznań przegrał 0:3.

Aż sześć drużyn zakończyło rozgrywki z taką samą liczbą punktów i gdyby obowiązywały obecne zasady, bytomianie pożegnaliby się z ligą. Jednak zamiast małej tabelki uwzględniającej wyniki między zainteresowanymi drużynami brano wtedy pod uwagę bilans bramkowy. I Szombierki się utrzymały.

Kolejny sezon był potwierdzeniem klasy w wykonaniu młokosa. Nie mając jeszcze 19 lat, rozegrał 23 z 30 meczów ligowych i także zdobył jedną bramkę. W następnych rozgrywkach zanosiło się na to, że znów będzie mocnym punktem Szombierek. W dwóch pierwszych kolejkach zagrał po 90 minut i… tyle go widziano.

Kochała go cała Polska. Jego szybką śmierć do dziś trudno zrozumieć
Niedługo później dostał zgodę na wyjazd na wycieczkę do Jugosławii, z której nigdy już nie wrócił. Przedostał się do Niemiec, gdzie miał już ułatwiony start. Ucieczkę do RFN-u pilotował menedżer, a na miejscu mógł liczyć na wsparcie bliskich. — W Polsce była ciężka sytuacja, a on, z jego talentem, miał szansę zrobić karierę na Zachodzie. W Niemczech miał kogoś z rodziny, więc pewnie dlatego tam się udał — mówi John Kowalski.

Helmut Dudek w panteonie gwiazd
Borussia Moenchengladbach była wtedy czołową drużyną świata. W 1977 r. Źrebaki zdobyły piąte i jak na razie ostatnie mistrzostwo Niemiec, a do tego zagrały w finale Pucharu (Ligi) Mistrzów. W nim lepszy 3:1 okazał się Liverpool. BMG mogła się natomiast pochwalić się posiadaniem najlepszego piłkarza świata. Złota Piłka trafiła wtedy do Allana Simonsena.

Duńczyk za kolegów miał takie tuzy jak Bertiego Vogsta, Uliego Stielike, Rainera Bonhofa czy Juppa Heynckesa. Nic zatem dziwnego, że Dudek nie był tak naprawdę w stanie z nimi konkurować. — To był świetny piłkarz, ale trafił do nas w czasach, gdy drużyna była na najwyższym poziomie — mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet Winfried Schaefer, który był wtedy podstawowym zawodnikiem Źrebaków.

Niedoszły trener Wisły Kraków (o jego zatrudnieniu przy Reymonta mówiło się w 2007 i 2010 r.) twierdzi ponadto, że “Polak był świetnym kompanem, ale jednak trochę zbyt spokojnym”. — Wtedy trzeba było walczyć o swoją pozycję każdego dnia. Przyszedł w młodym wieku, a Udo Lattek to nie był trener, który ochoczo wprowadzał do gry takich zawodników — zaznacza uczestnik mistrzostw świata z 2002 r. jako trener reprezentacji Kamerunu.

Kulik: — Miał odpowiednią mentalność, był dobrze przygotowany fizycznie, ale nie był dostatecznie szybki, by grać na tym poziomie. Inni piłkarze byli od niego po prostu lepsi. Ale gdy tylko pojawiał się na boisku jako zmiennik, zawsze dawał z siebie wszystko, poświęcał się. Borussia miała wtedy naprawdę dobrych piłkarzy. W słabszym zespole grałby pewnie częściej.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin