CELEBRITY
Dudni o tym w całej Polsce, czegoś takiego nikt się nie spodziewał
Gdy mocarstwa w zaciszu szwajcarskich gabinetów kreślą nowe scenariusze zakończenia wojny na Wschodzie, w kuluarach nad Wisłą wrze. W Genewie odbyło się kluczowe spotkanie dotyczące przyszłości Ukrainy, jednak przy stole zabrakło przedstawiciela Polski. Eksperci nie mają wątpliwości, nieobecność Donalda Tuska w gronie liderów ma swoje znaczenie
Ujawniono amerykański plan pokojowy
Atmosfera w europejskich stolicach gęstnieje z każdym dniem, a powodem tego niepokoju są doniesienia płynące zza oceanu. Nowa administracja w Waszyngtonie, jeszcze przed oficjalnym objęciem sterów, zaczęła forsować własną wizję zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Tak zwany amerykański plan pokojowy, którego szczegóły zaczęły wyciekać do mediów, wywołał prawdziwy szok w Kijowie i konsternację w Brukseli. Projekt, składający się z dwudziestu ośmiu punktów, zakłada drastyczne zmiany w dotychczasowej strategii Zachodu. Mowa tu przede wszystkim o natychmiastowym zamrożeniu linii frontu, co de facto oznaczałoby pozostawienie pod rosyjską kontrolą blisko jednej piątej terytorium Ukrainy. Co więcej, dokument ten przewiduje utworzenie szerokiej strefy zdemilitaryzowanej, której strzeżenie miałoby spaść na barki państw europejskich, przy jednoczesnym wycofaniu się Stanów Zjednoczonych z bezpośredniego zaangażowania militarnego na tym obszarze.
Największe kontrowersje budzi jednak zapis o konieczności zrzeczenia się przez Ukrainę aspiracji do członkostwa w NATO. Dla Wołodymyra Zełenskiego, który swoją politykę oparł na wizji integracji z Sojuszem Północnoatlantyckim, jest to warunek niemal niemożliwy do zaakceptowania bez utraty twarzy i politycznej wiarygodności. Plan zakłada również drastyczne ograniczenie liczebności ukraińskiej armii do 600 tysięcy żołnierzy, co w obliczu nieprzewidywalności Kremla brzmi jak zaproszenie do kolejnej inwazji w przyszłości.
W tym kontekście polska dyplomacja znalazła się w niezwykle trudnym położeniu. Z jednej strony Warszawa od początku wojny jest najwierniejszym sojusznikiem Kijowa, z drugiej zaś, jako państwo frontowe, ponosi największe ryzyko w przypadku destabilizacji regionu. Oczekiwania wobec polskiego rządu były jasne: Donald Tusk, wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie w Brukseli i osobiste relacje z europejskimi przywódcami, miał zagwarantować, że żaden plan dotyczący naszego regionu nie zostanie przyjęty bez naszej zgody. Rzeczywistość zweryfikowała te nadzieje w sposób brutalny.
W Genewie doszło do ważnego spotkania
Spotkanie w Genewie miało być okazją do wypracowania wspólnego, europejskiego stanowiska wobec amerykańskich propozycji. Do Szwajcarii zjechali doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego z grupy E3, czyli Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, a także przedstawiciele Stanów Zjednoczonych, Ukrainy i Unii Europejskiej. Format ten, przypominający nieco dawny “format normandzki” czy wręcz dziewiętnastowieczny koncert mocarstw, w sposób jaskrawy pominął Polskę. Nieobecność przedstawiciela rządu w Warszawie przy tak kluczowym stole negocjacyjnym jest sygnałem, którego nie da się zignorować milczeniem. Mimo zapewnień premiera Tuska o powrocie Polski do ”pierwszej ligi” europejskiej polityki, decydenci z Berlina, Paryża i Londynu najwidoczniej uznali, że w sprawach strategicznych dla kontynentu wystarczy im własne towarzystwo
Sytuacja ta jest tym bardziej zaskakująca, że to właśnie Polska pełni rolę kluczowego hubu logistycznego, przez który przepływa niemal cała pomoc militarna i humanitarna dla walczącej Ukrainy. Pominięcie Warszawy w rozmowach o kształcie przyszłego pokoju, a w domyśle również o architekturze bezpieczeństwa wschodniej flanki NATO, podważa sens dotychczasowej strategii polskiego rządu.
Strategii, która zakładała, że bliska współpraca z Berlinem i powrót na ścieżkę proeuropejską automatycznie przełożą się na wzrost znaczenia Polski w procesach decyzyjnych. Tymczasem wydarzenia w Genewie pokazują, że stare mechanizmy wciąż działają: gdy gra toczy się o najwyższe stawki, mocarstwa zachodnie preferują rozmowy w wąskim gronie, traktując kraje regionu Europy Środkowo-Wschodniej nie jak podmiot ustaleń. Donald Tusk, który wielokrotnie zapewniał, że “nic o nas bez nas”, musi teraz zmierzyć się z zarzutami o nieskuteczność i zbytnią uległość wobec zachodnich partnerów, którzy bez skrupułów realizują własne interesy narodowe.
Donald Tusk nieobecny, ekspert ocenia
Były ambasador Jan Piekło ostro skomentował nieobecność Donalda Tuska na genewskich rozmowach dotyczących amerykańskiego planu pokojowego. Jak podkreślił w rozmowie z “Faktem”, ”niewątpliwie jest to osobista porażka premiera Donalda Tuska”. W jego ocenie brak polskiej delegacji w Genewie podważa wiarygodność deklaracji rządu o aktywnym udziale w polityce międzynarodowej.
Zasadne jest więc pytanie, gdzie w takim razie byli i dlaczego nie zobaczyliśmy ich w Genewie? Blado wypadamy w tej sytuacji. Nawet jeśli były jakieś wewnętrzne ustalenia, to nie otrzymaliśmy żadnego wytłumaczenia naszej absencji – stwierdził były ambasador.
Piekło zwrócił uwagę, że milczenie władz w sprawie powodów absencji Polski jedynie pogłębia wątpliwości. Podkreślił również, że sprawa wpisuje się w szerszy kontekst międzynarodowych relacji premiera.
Może premier Tusk nie ma tak dobrych kontaktów z Niemcami czy Francją. Pamiętamy pociąg do Kijowa, kiedy przywódcy europejscy siedzieli w jednym wagonie, a on w drugim, zauważył.
Odnosząc się do spekulacji o możliwych zakulisowych ustaleniach między Pałacem Prezydenckim a Waszyngtonem, były ambasador przyznał, że “pewne rzeczy mogły być uzgodnione między Kancelarią Prezydenta i Białym Domem”, choć jednocześnie uznał za mało prawdopodobne, by prezydent prowadził ”działania konspiracyjne” mające pozbawić Polskę miejsca przy stole negocjacyjnym.
Z drugiej strony nasza nieobecność jest faktem. Dla polskiej polityki zagranicznej, premiera Donalda Tuska i szefa MSZ Radosława Sikorskiego, bez wątpienia sprawa ta jest porażką – podsumował Piekło.
