CELEBRITY
Dziecko połknęło tabletki znalezione na przedszkolnym podwórku. Sprawa wyszła na jaw po kilku godzinach
Czteroletni chłopiec zjadł znalezione na podwórku tabletki psychotropowe. Przedszkolanki, które miały wówczas opiekować się dziećmi, gdy zorientowały się, co się stało, nie zgłosiły sprawy ani nie poinformowały matki. Prawda wyszła na jaw dopiero, gdy dziecko trafiło na OIOM. Przed sądem w Lubinie (Dolny Śląsk) rozpoczął się proces w tej sprawie. Dwóm nauczycielkom grozi nawet do pięciu lat więzienia.
Do dramatu doszło 28 sierpnia 2024 r. na terenie jednego z przedszkoli w Lubinie. Gdy matka czteroletniego chłopca po godz. 16.00 odebrała syna z przedszkola, zauważyła, że dziecko słania się na nogach. Dopiero gdy trzy godziny później chłopiec trafił na oddział intensywnej terapii wrocławskiego szpitala, lekarze uzyskali od przedszkola informację, że dziecko mogło zażyć leki psychotropowe znalezione na podwórku.
Zobacz też: Rodzice poili trzymiesięcznego syna narkotykami. Teraz spotkała ich zasłużona kara. Nie było litości
Jak ustalono później w toku śledztwa, dzieci bawiące się na przylegającym do przedszkola placu zabaw znalazły przy ogrodzeniu blister z tabletkami psychotropowymi. Czteroletni chłopiec miał połknąć nieustaloną liczbę tabletek, a jedna z przedszkolanek, gdy zauważyła blister w ręku dziecka, zamiast jednak zgłosić sprawę, wyrzuciła go do kosza.
Gdy po południu przyszła po chłopca mama, przedszkolanki miały nie przekazać matce, że dziecko mogło połknąć tabletki. Kobieta jednak od razu zorientowała się, że z jej synkiem dzieje się coś złego. Chłopczyk był senny i słaniał na nogach.
Kobieta zapytała opiekunki, czy syn gdzieś nie upadł, nie uderzył się lub czy nie zjadł jakichś jagód, czy roślin rosnących w pobliżu przedszkola, bo jest dzieckiem, który dużo rzeczy wkłada do buzi. Oskarżone zaprzeczyły — informowała wkrótce po zdarzeniu Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Widząc pogarszający się stan zdrowia chłopca, na miejsce wezwano pogotowie. Dziecko trafiło najpierw do szpitala w Lubinie, a potem — nie mogąc ustalić, co mu dolega — przetransportowano je do oddziału intensywnej terapii szpitala we Wrocławiu. Tam dopiero wyszła na jaw szokująca prawda. Chłopca na szczęście udało się uratować.
Nauczycielki stanęły przed sądem. Jedna zdecydowała się złożyć wyjaśnienia
43-letniej pomocy nauczyciela i 27-letniej nauczycielce, które miały wówczas opiekować się dziećmi, prokuratura postawiła zarzuty narażenia czteroletniego chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
Zdaniem śledczych nie tylko nie sprawowały należytego nadzoru nad dzieckiem, ale też zaniechały poinformowania matki i personelu pogotowia ratunkowego o możliwości zażycia leków przez chłopca, co utrudniło lekarzom podjęcie odpowiednich działań medycznych. To z kolei naraziło dziecko na bezpośrednie zagrożenie życia i zdrowia
W toku śledztwa oskarżone nie przyznały się do zarzucanych im czynów i odmówiły składania zeznań. Przed Sądem Rejonowym w Lubinie w środę, 29 października rozpoczął się proces w tej sprawie.
Podczas pierwszej rozprawy sąd zdecydował o wyłączeniu jawności procesu — poinformowała PAP rzeczniczka legnickiej prokuratury Lilianna Łukasiewicz. Jedna z oskarżonych kobiet zdecydowała się złożyć wyjaśnienia przed sądem, natomiast druga odmówiła ich składania. Nauczycielkom grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
