CELEBRITY
Dzisiejsze konkursy szkolne w wielu przypadkach nie mają sensu. Prace coraz częściej są robione przez dorosłych, a ich umiejętności nie powinno się porównywać z tymi, jakie ma kilkuletnie dziecko. – stwierdza tata dwójki dzieci, pan Sylwek. Więcej w komentarzu
Nieobowiązkowe konkursy, ale tylko z nazwy. Ojciec: Dwa tygodnie będziemy lepić bałwanki z waty
Powoli zbliżają się święta. W szkołach i przedszkolach rusza więc czas sesji zimowych, warsztatów z robienia pierniczków oraz niezliczona ilość różnych akcji. – Na dwójkę dzieci przypada u nas sześć konkursów. Oczywiście to te z tych nieobowiązkowych, w których w praktycekoniecznie trzeba wziąć udział. To jakiś kosmos! – oburzył się Sylwek, ojciec jedenastoletniego Adasia i sześcioletniej Ali.
Okres przedświąteczny jest wyjątkowy, ale i intensywny. Oprócz pojawiających się wokół pięknych, kolorowych dekoracji, świątecznych piosenek i przyjemnej atmosfery, jest też sporo rzeczy do zrobienia. W szkołach nie tylko trwa walka o oceny, bo wiadomo, semestr niebawem się skończy, ale w tym okresie organizowanych jest też mnóstwo przedsięwzięć, w które często są zaangażowani rodzice.
Na dwójkę dzieci przypada u nas sześć konkursów na kartkę świąteczną, stroik, bałwanka, szopkę i najpiękniejsze pierniczki. Oczywiście to te z tych nieobowiązkowych, w których w praktyce koniecznie trzeba wziąć udział. To jakiś kosmos!
– powiedział nasz czytelnik. – Przez dwa tygodnie będziemy lepić bałwanki z waty i wyklejać kartki świąteczne, to nam chyba zajmie pół grudnia – dodał.
Dzieci nie chcą słyszeć o zrezygnowaniu z konkursów. “Córka się rozpłakała”
Sylwek zaproponował dzieciom, by wzięły udział w jednym konkursie, który im najbardziej odpowiada. Spotkał się jednak z ich kategoryczną odmową i łzami.
Ala się rozpłakała, powiedziała, że chce uczestniczyć w wielu konkursach, oczywiście żona od razu spiorunowała mnie wzrokiem i zapewniła ją, że będzie mogła wziąć w każdym. Dodam, że problemem jest nie tyle sam konkurs, bo w sumie dzieciaki mogłyby zrobić te prace, ale wiadomo, że rodzic musi pomóc
– opowiadał. – Niektórzy obstawiam, że nawet nie dopuszczają dzieci do przyklejenia choinki na kartkę, bo te prace są tak wychuchane, wycackane, że głowa mała. W wielu przypadkach to jakieś niespełnione ambicje rodziców. Już widzę, jakby to było, gdyby nasza sześciolatka zrobiła bałwanka i na wystawie stałby obok wypasionej pracy, zrobionej przez jakąś matkę, ale podpisaną imieniem jej dziecka – podsumował.
Zdaniem naszego czytelnika dzisiejsze konkursy szkolne w wielu przypadkach nie mają sensu. Prace coraz częściej są robione przez dorosłych, a ich umiejętności nie powinno się porównywać z tymi, jakie ma kilkuletnie dziecko. – Myślę, że dobrym pomysłem, byłoby, gdyby dzieciaki robiły prace na szkolne konkursy na zajęciach. Wtedy to miałoby sens. Dziecko rozwijałoby swoje umiejętności, a jego praca byłaby oceniana wśród prac rówieśników, a nie ich rodziców – stwierdził.
