Connect with us

CELEBRITY

Jakbym był uwięziony we własnym ciele.” Pan Bolesław dwa dni leżał na podłodze

Published

on

To była makabra, której Bolesław Strzeliński (77 l.) z Siemiatycz nie zapomni do końca życia. Przewrócił się w swoim mieszkaniu i przez dwa dni leżał sparaliżowany, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, bez jedzenia i picia. Myślał, że nikt go już nie znajdzie. Przeżył tylko dlatego, że jego dzielnicowy zainteresował się, czemu starszy pan nie siedzi na ławeczce pod blokiem.

77-letni Bolesław Strzeliński z Siemiatycz przewrócił się w mieszkaniu i przez dwa dni leżał sparaliżowany, bez jedzenia i picia.
Mężczyzna był bezradny i tracił nadzieję na ratunek.
Dzielnicowy mł. asp. Kacper Noszczak zauważył jego nieobecność pod blokiem i wszczął alarm.
Po wezwaniu straży pożarnej drzwi wyważono – starszy pan został uratowany w ostatniej chwili.
Pan Bolesław wraca do zdrowia i mówi, że przeżył dzięki cudowi i ludzkiej czujności.
– Nie wiem, co się stało. Zakręciło mi się w głowie, może potknąłem się o dywan. Upadłem, uderzyłem się w skroń. Chciałem się podnieść, ale nie mogłem nawet ruszyć ręką – mówi pan Bolesław, leżąc na szpitalnym łóżku. – Leżałem w samej bieliźnie na zimnej podłodze. Próbowałem się przeczołgać do łóżka, ale ciało zupełnie mnie nie słuchało. To było straszne.

Radio grało, czas płynął, a starszy mężczyzna powoli tracił nadzieję. – To był koszmar, jakbym był uwięziony we własnym ciele. Nie mogłem się napić, nie mogłem krzyknąć. Głos mam słaby, sąsiedzi by mnie i tak nie usłyszeli. Czułem, jak z każdą godziną opuszczają mnie siły i nadzieja – opowiada z przejęciem.

Sensacja na Mazowszu! Dzielnicowy uratował wilka z opresji

W pewnym momencie pan Bolesław zdał sobie sprawę, że może tak umrzeć. – Jestem osobą głęboko wierzącą – podkreśla. – Ale wtedy bardzo bałem się śmierci. Prosiłem Boga, żeby ktoś zapukał, żeby się zdarzył cud. Ale prawdę mówiąc, nie bardzo na ten cud liczyłem.

I wtedy stało się coś niezwykłego. – Usłyszałem pukanie do drzwi i słowa, że to policja, że dzielnicowy, wołał moje imię przez drzwi. Chciałem odpowiedzieć, ale tylko jęknąłem. Potem zapadła cisza. Myślałem, że sobie poszedł i że to koniec – wspomina ze łzami w oczach. – Ale chwilę później drzwi runęły do środka i zobaczyłem ludzi w mundurach. To był moment, którego nie zapomnę nigdy.

Za drzwiami stał mł. asp. Kacper Noszczak, dzielnicowy z Komendy Powiatowej Policji w Siemiatyczach. – Wróciłem z urlopu i już pierwszego dnia coś mnie tknęło – opowiada policjant. – Pan Bolesław często siedział na ławce przed blokiem, z nieodłączną kulą, bo ma problem z kręgosłupem i chodzeniem. Czasem się witaliśmy, on wtedy staromodnie uchylał kapelusza. Kiedy nie zobaczyłem go drugi dzień z rzędu, zapytałem sąsiadów, czy wiedzą, co się dzieje. Dopiero wtedy zorientowali się, że faktycznie, nie widzieli go od dłuższego czasu. Wszedłem na 4 piętro, zapukałem, słyszałem radio, ale nikt nie odpowiadał. Wtedy wezwałem straż pożarną.

Czytaj też: “Błagałem o badanie na wykrywaczu kłamstw”. Ksiądz Radek broni się przed zarzutami. Teraz jeździ TIR-em

Strażacy wyważyli drzwi. W środku leżał bardzo przestraszony, wychłodzony i odwodniony pan Bolesław. Lekarze przyznali później, że gdyby pomoc spóźniła się choćby o kilka godzin, mogłoby być za późno. – Jak zobaczyłem tych ludzi, to wiedziałem, że to koniec cierpienia – mówi starszy pan. – Nie wiem, jak się odwdzięczę temu policjantowi. To boski cud, że jeszcze żyję.

Dzielnicowy Noszczak nie uważa się za bohatera. – Mamy taki program „Nie bądź obojętny”. Chodzi o to, żeby interesować się sąsiadami, i luzmi wokół nas, zwłaszcza starszymi i samotnymi. Czasem zwykła rozmowa, pytanie lub zwykła uważność potrafi uratować komuś życie – podkreśla.

Pan Bolesław dochodzi do siebie w szpitalu. – To było makabryczne doświadczenie, ale też lekcja – że nie można tracić wiary. Cuda się zdarzają.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin