Connect with us

CELEBRITY

Koledzy Łukasza Żaka utrudniali pomoc rannej Paulinie? Świadkowie zabrali głos

Published

on

Nie pozwalali na udzielenie pomocy ciężko rannej Paulinie, po wypadku zamieniali się ubraniami i udawali się, że się nie znają — to nowe fakty w sprawie tragedii na Trasie Łazienkowskiej ujawnione przez śledczych. W tym czasie Łukasz Żak planował już ucieczkę.

Jak wynika z zeznań świadków (potwierdziły to już dwie osoby) do przekroczenia prędkości przez Łukasza Żaka doszło już w centrum miasta, na jednym ze skrzyżowań. Prowadzony przez niego samochód, jadąc z dużą prędkością, przejechał na czerwonym świetle, po czym ruszył w stronę Trasy Łazienkowskiej, gdzie kierowca spowodował koszmarny wypadek. A tuż za nim — w drugim samochodzie — znajdowali się jego koledzy, z którymi Żak tej nocy imprezował.

27-latek uderzył w Forda Focusa, w którym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wypadku zginął pan Rafał, a jego żona i dwoje małych dzieci zostali ranni. Zdaniem prokuratury, Łukasz Żak prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, osiągając prędkość 226 km na godz. na odcinku, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 80 km na godz.

Po wypadku Łukasz Żak uciekł, zostawiając ciężko ranną pasażerkę, swoją dziewczynę Paulinę. Świadkowie zeznali, że próbowali udzielić pomocy poszkodowanym, jednak napotkali na opór ze strony kolegów Żaka. — Kiedy moi znajomi podeszli do dziewczyny, aby jej pomóc, usłyszeli, żeby się odsunęli. Padły nawet przekleństwa w naszą stronę, kiedy próbowaliśmy działać — przyznała podczas ostatniej rozprawy jedna z przesłuchiwanych kobiet.

Wywołało to konsternację wśród osób próbujących ratować poszkodowanych. — Nie rozumieliśmy, dlaczego tak się zachowują. Przecież na miejscu wypadku to naszym obowiązkiem jest pomóc. Ona strasznie krwawiła — zeznała w sądzie Natalia J.

Pomocy potrzebował też mężczyzna oparty o barierki. Świadkowie opisują, że był w stanie półprzytomnym. Skarżył się na obrażenia głowy, żeber i ręki. — Prosiłam go, żeby nie zasypiał. Położył głowę na moich kolanach, a ja starałam się z nim rozmawiać, żeby utrzymać go przytomnym — wspomina jedna z osób udzielających pomocy.

Mężczyzna początkowo miał trudności z komunikacją, a jego wypowiedzi były nieskładne. Najpierw twierdził, że jest ranny, ponieważ przechodził przez barierki, a potem, że jechał autem. W pewnym momencie poprosił jednak o telefon, który znajdował się w samochodzie prowadzonym przez Żaka. Dziś Maciej O. siedzi po stronie oskarżonych, ponieważ prokuratura zarzuca mu m.in. nieudzielenie pomocy osobom poszkodowanym. 9 października po ponad roku od wypadku sąd zdecydował zamienić mu areszt tymczasowy na dozór policji. Musi jednak w ciągu tygodnia wpłacić po 75 tys. zł kaucji.

Nie oznacza to jednak, że jest niewinny. — Pod koniec postępowania wypowiem się co do kwestii winy bądź jego niewinności — zaznacza sędzia Maciej Mitera.

Zobacz także: Przełom w sprawie wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Koledzy Łukasza Żaka wychodzą na wolność

Łukasz Żak: szokujące szczegóły wypadku na Trasie Łazienkowskiej
Świadkowie zwracają też uwagę na dziwne zachowanie dwóch mężczyzn obecnych na miejscu wypadku. — Wyglądało na to, że znają się z poszkodowanymi, ale temu zaprzeczyli. Zamieniali się ubraniami, a jeden z nich ciągle gdzieś wydzwaniał. Wszystko to wyglądało bardzo podejrzanie — zeznał jeden ze świadków na sali sądowej.

Śledczy podejrzewali, że koledzy Łukasza Żaka próbowali wrobić w wypadek Paulinę K. Mieli zeznawać, że to ona prowadziła auto, licząc na to, że kobieta nie przeżyje wypadku.

Zobacz także: Pan Maciej zginął na oczach tłumu. Szef ochrony ujawnia kulisy tragedii na Nowym Świecie

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin