CELEBRITY
Kolejny gigant motoryzacyjny w tarapatach. Tysiące pracowników straci pracę do stycznia
3300 osób. Dokładnie tyle musi zwolnić amerykański gigant. Liczba jest potężna. Nie można się jej jednak dziwić. Firma na jednym z rynków spodziewa się załamania sprzedaży. Zbyt może spaść nawet o jedną piątą.
Liczby są zatrważające. Jak informuje Business Insider, General Motors wdraża właśnie wielki plan zwolnień. W Detroit pracę straci 1200 osób. W fabryce w Ohio firma zwolni 550 osób. W Tennessee tymczasowo załoga zostanie zredukowana aż o 700 etatów. A to nie koniec. Bo kolejnych 850 pracowników zostanie tymczasowo zawieszonych.
Skala zwolnień już jest potężna. Może dotyczyć nawet 3300 osób. Temu ciężko się jednak dziwić. Każdego z trzech zakładów dotyczyć będą bowiem zasadnicze ograniczenia mocy produkcyjnych. W Detroit trwa aktualnie przerwa. General Motors nie produkuje tu pojazdów do 24 listopada. Następnie do 5 stycznia montaż rozpocznie się w trybie dwuzmianowym, aby po 5 stycznia zostać zredukowanym do zaledwie jednej zmiany.
Jeżeli chodzi o fabryki w Ohio i Tennessee, te pracują na razie w trybie normalny. Ich działalność zostanie wstrzymana 5 stycznia. Produkcja nie zostanie wznowiona co najmniej do maja 2026 r. To oznacza blisko 5-miesięczną przerwę.
Zwolnienia dotyczą dwóch typów zakładów. Fabryka w Detroit produkuje wyłącznie samochody elektryczne. Fabryki w Ohio i Tennessee z kolei zajmują się produkcją baterii Ultium Cells. Ukierunkowanie zwolnień przez General Motors na napędy BEV to z kolei efekt polityki prezydenta Trumpa. Nowy pakiet budżetowo-podatkowy 1 października zlikwidował ulgę podatkową w wysokości 7 500 dolarów dla nabywców samochodów elektrycznych.
Mówiąc prostym językiem, nowe przepisy oznaczają, że elektryki w USA z dnia na dzień stały się droższe o 7500 dolarów. To przy obecnym kursie oznacza podwyżkę o 27,5 tys. zł! Eksperci nie mają żadnych wątpliwości. Fakt ten przyniesie katastrofalne skutki dla rynku. Może oznaczać, że w ostatnim kwartale 2025 r. sprzedaż aut typu BEV spadnie nawet o 20 proc. To oznacza dosłownie załamanie rynku.
Nagła zmiana polityki dotyczącej aut elektrycznych administracji Trumpa, oznacza poważne wyzwania dla producentów. Producentów, którzy w ostatnich latach inwestowali potężne pieniądze w technologię BEV. Mniejszy popyt wymusił na nich ograniczenie mocy produkcyjnych. Stąd zwolnienia.
Na tym jednak działania firm nie mogą się zakończyć. Ich szefowie muszą się teraz zastanowić nad pobudzeniem rynku. Bo zbyt dużo w niego zainwestowali… A to może oznaczać m.in. atrakcyjne rabaty, ewentualnie atrakcyjne formy finansowania zakupu pojazdów elektrycznych. I co ważne, problem w USA dotyczy nie tylko General Motors. W takim sam stopniu, a może nawet większym, odnosi się np. do Tesli czy Forda.
