CELEBRITY
Koncert Chelsea❗ ➡
Nie tak Robert Lewandowski wyobrażał sobie tysięczny mecz w karierze. FC Barcelona przegrała 0:3 z Chelsea w Londynie w piątej kolejce Ligi Mistrzów. Piłka do siatki mistrzów Hiszpanii wpadała jeszcze trzy razy, ale te gole nie zostały już uznane. Zakończyła się niesamowita passa Dumy Katalonii, która trwała od zeszłego roku. Ozdobą spotkania była bramka młodej gwiazdy Chelsea, która zawstydziła samego Lamine’a Yamala. To trzeba zobaczyć.
Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
W sobotę Robert Lewandowski znów znalazł się na ustach całego świata. To on strzelił pierwszego gola na nowym Camp Nou, a do tego jako kapitan wyprowadzał drużynę Barcelony na boisko. Ta zdawała się wrócić już na właściwe tory. Wygrana 4:0 z Athletikiem Bilbao ma swoją wymowę, nawet jeśli i na starym Camp Nou ekipa z Kraju Basków ostatnio regularnie notowała takie rezultaty.
We wtorek poprzeczka dla Barcelony wędrowała zdecydowanie w górę. Chelsea to przecież wicelider angielskiej ekstraklasy. W Lidze Mistrzów podopiecznym Enzo Mareski aż tak dobrze się nie wiodło. Po pierwszych czterech kolejkach mieli siedem punktów. Porażkę z Bayernem w Monachium (1:3) można było jeszcze jakoś przełknąć, ale remis 2:2 z Karabachem Agdam – już nie.
Z identycznym dorobkiem do wtorkowego spotkania przystąpiła Barcelona. Ona także przegrała w hicie fazy ligowej (1:2 z Paris Saint-Germain), by w ostatniej kolejce wywieźć tylko jeden punkt z Belgii (3:3 z Club Brugge).
Piłkarz Barcelony ustawił mecz… Chelsea
Wtorkowy mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej dla gości. Była szósta minuta, gdy goście założyli wysoki pressing. Sygnał dał Lewandowski, a w ślad za nim podążyli Fermin Lopez i Frenkie de Jong. Piłka trafiła do Lamine’a Yamala, a ten podał ją w pole karne do Ferrana Torresa. Hiszpan miał mnóstwo miejsca i czasu, ale posłał piłkę obok słupka.
To było tuż po tym, jak Joan Garcia dał się już pokonać. Trafienie Enzo Fernandeza nie zostało jednak uznane, bo podający do niego Wesley Fofana pomógł sobie ręką.
Także w 23. minucie sędzia dopatrzył się przewinienia przy golu Argentyńczyka. Wtedy Estevao dośrodkował z rzutu wolnego, Trevoh Chalobah atakował głową piłkę, ta następnie odbiła się od murawy i z niewielkiej odległości do siatki wcisnął ją Enzo. Sędzia odgwizdał jednak spalonego.
W 27. minucie wszystko odbyło się już zgodnie z przepisami. Chelsea krótko rozegrała rzut rożny, piłka trafiła na prawą stronę pola karnego do Marca Cucurelli, który zagrał płasko pod bramkę. Tam piętą uderzał Pedro Neto, został jednak zablokowany, ale piłka zakałapućkała się jeszcze pod nogami Ferrana, następnie przypadkowo odbił ją Kounde i wpakował do własnej siatki.
Cucurella był kluczowym, a może i najlepszym piłkarzem Chelsea w tym meczu. Miał zresztą Barcelonie coś do udowodnienia. W 2012 r. trafił do niej jako 14-latek. Na Camp Nou jednak nie zaistniał (tylko jeden mecz w seniorskiej drużynie) i szczęścia musiał szukać gdzie indziej.
We wtorek nie tylko nie dał zbytnio pograć Yamalowi, nie tylko popisał się kluczowym podaniem przy pierwszej bramce, ale i brał udział w innej brzemiennej w skutkach akcji. Była 44. minuta, gdy Hiszpan uciekł na lewej flance Ronaldowi Araujo, który wpakował mu się z całym impetem w nogi. Kapitan Barcelony musiał zostać ukarany żółtą kartką, a że była to już jego druga, to zakończył udział w tym meczu jeszcze przed przerwą.
Pierwszy raz został ukarany w 32. minucie. Zbyt ekspresyjnie protestował wtedy po jednej z decyzji sędziego, napierając go ciałem. Choć Slavko Vincić przez cały mecz przyzwalał na twarde zagrywki, to wobec naruszenia swojej nietykalności cielesnej nie mógł przejść obojętnie. Jakakolwiek by ona nie była.
Tak źle w Barcelonie nie było od dawna
Niedługo po zmianie stron piłka wpadła do siatki po raz czwarty. I po raz trzeci gol nie został uznany. Andrey Santos pokonał Joana Garcię płaskim strzałem, ale podający mu Alejandro Garnacho był na wyraźnym spalonym.
W 55. minucie wątpliwości już nie było. Estevao wpadł z piłką w pole karne, ograł Pau Cubarsiego i Alejandro Balde, a następnie kropnął pod poprzeczkę.
Kwadrans później wydawało się, że padnie bramka numer trzy. Pedro Neto z łatwością wyprzedził Cubarsiego, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem uderzył w niego z ostrego kąta.
Niedługo później piłka do siatki wpadła. Początkowo po raz czwarty gol Chelsea nie został jednak uznany. Znów palce w takiej akcji maczał Enzo Fernandez. To Argentyńczyk zagrywał do Liama Delapa, który nie miał problemów z dołożeniem nogi i skierowaniem piłki do siatki. Początkowo sędzia dopatrzył się spalonego w wykonaniu podającego, ale po wideoweryfikacji uznał bramkę.
Chelsea ciągle było jednak mało. W 78. minucie mogło być już 4:0. Delap odwdzięczył się podaniem do Enzo, ale tym razem Joan Garcia był górą. W odpowiedzi Raphinha uderzył w polu karnym spod kolana, Robert Sanchez był jednak na posterunku.
