CELEBRITY
Los postawił na jej drodze mężczyznę, który nie tylko dostrzegł ją taką, jaka była, ale też otoczył opieką to, co dla niej najważniejsze – jej dziecko. ___ Fot. Gałązka Fot. Instagram @mariola_bojarska_ferenc
Trzy dni po rozwodzie poznała miłość życia, są nierozłączni od 35 lat. Mariola Bojarska-Ferenc w VIVIE! o relacji z ukochanym mężem
Przypadkowe spotkanie, telefony z dalekiej Casablanki i gesty, które mówiły więcej niż słowa. Tak zaczęła się niezwykła historia miłości Marioli Bojarskiej-Ferenc i Ryszarda Ferenca. W rozmowie z VIVĄ! ikona polskiego fitnessu opowiada o uczuciu, które odmieniło jej życie — i o mężczyźnie, który otoczył opieką nie tylko ją, ale i to, co miała najcenniejsze.
Była kobietą silną, niezależną, samotną mamą, która wszystko, co miała, zdobywała ciężką pracą. Nie szukała miłości – miała ważniejsze priorytety. A jednak los postawił na jej drodze mężczyznę, który nie tylko dostrzegł ją taką, jaka była, ale też otoczył opieką to, co dla niej najważniejsze – jej dziecko. Nie składał wielkich obietnic. Po prostu był. Z troską, czułością i gestami, które trafiały prosto w serce. Gdy po tygodniach rozłąki przyleciał do niej do Casablanki, zrozumiała, że to nie przypadek. To była miłość – cicha, dojrzała, głęboka. W intymnej rozmowie z VIVĄ! Mariola Bojarska-Ferenc opowiada o uczuciu, które przyszło niespodziewanie i zostało na całe życie.
Mariola Bojarska-Ferenc w VIVIE! o ukochanym mężu Ryszardzie Ferencu. Tak zaczęła się ich miłość
– Historia jak z filmu.
Przyszłam na wywiad, na którym Ryszard był ze swoim kolegą. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Po spotkaniu wracał do Poznania, gdzie wówczas mieszkał, i po drodze odwiózł mnie do domu. Zapytał, czy mam męża. Odpowiedziałam: „Trzy dni temu się rozwiodłam”. On na to: „Aha…”. Myślałam, że ma żonę, więc pozostawał poza kręgiem moich zainteresowań. Okazało się, że był wtedy w trakcie rozwodu, do czego przyznał się po jakimś czasie. Zadzwonił przed Bożym Narodzeniem z pytaniem, czy pojadę z nim do Dubaju na święta. Odmówiłam, ale… opowiedziałam o tym pierwszemu mężowi: „Wiesz, ten facet, którego poznałam, zaprosił mnie do Dubaju na święta… Powiedziałam, że nie mogę, przecież nie zostawię naszego dziecka”. Paweł na to: „A jeśli to jest miłość twojego życia? Jedź, daj sobie szansę, zaopiekuję się Marcinem”. Naprawdę bardzo mnie kochał…
Zobacz też: Na torze jest mistrzem, w domu — najlepszym tatą. Tylko w VIVIE! Bartosz Zmarzlik wyznaje, jak odnajduje balans między sportem a ojcostwem
– Też tak uważam. Szczęściara z Pani…
Pojechałam i poczułam, że zaczynam się w nim podkochiwać. Ryszard był bardzo majętnym człowiekiem, ja samotną matką z dzieckiem, która nie miała pieniędzy, ale była kobietą niezależną. Dowiedziałam się od koleżanek, że Małgosia Potocka organizuje wyjazd z zespołem Sabat do Casablanki. Wiedziałam, że dziewczyny na takim kontrakcie zarabiają na rok życia. A ponieważ przyjaźniłam się z Wojtkiem Gąssowskim, wyprosiłam, żeby wstawił się za mną, i Gosia zgodziła się dołączyć mnie do zespołu. Ćwiczyłam pół roku, po czym wyjechaliśmy na dwa miesiące do Casablanki. Paweł był na kontrakcie w Ameryce Południowej i nasz syn został z moją koleżanką, studentką prawa, i jej chłopakiem. Rysiu wciąż mieszkał w Poznaniu. Wtedy były tylko telefony stacjonarne, kilka razy zadzwoniłam i nie było go w domu…
Co Pani sobie myślała…?
Że o mnie zapomniał i baluje z inną dziewczyną (śmiech). Okazało się, że Ryszard co tydzień przyjeżdżał do mojego synka sprawdzić, czy jest zadbany, zabierał go na obiad, kupował zabawki i za każdym razem zostawiał opiekunce pieniądze na jego potrzeby. A potem przyjechał do Casablanki na trzy tygodnie. Wtedy zakochałam się totalnie. Po powrocie zatrudniłam panią do posprzątania. Wieczorem zorientowałam się, że mnie okradła. To był szok. Nie spisałam dowodu, nie wiedziałam, gdzie jej szukać. Płacząc, zadzwoniłam do Rysia i opowiedziałam, co się stało. Zapytał: „Ile ci ukradła?”. Podałam kwotę. Po południu Ryś przyjechał z Poznania i wręczył mi taką samą kwotę: „Nie możesz zostać bez tych pieniędzy, były dla twojego dziecka. Ciężko na nie pracowałaś. Proszę”. To cały mój Ryś. Zrozumiałam, że nie chcę bez niego żyć. Na ślubie Marcinek robił nam zdjęcia. Po cichu napił się szampana, o czym nie wiedzieliśmy, po czym zasnął w naszym łóżku i spędził z nami noc poślubną (śmiech).
Mężczyźni boją się kobiet z dziećmi. Znam kilka cudownych i samotnych matek. Miała Pani szczęście!
Ryszard cudownie zaopiekował się moim synem, wychował go i wykształcił. Między nim a Marcinkiem jest obustronna miłość. Po latach historia zatoczyła koło. Nasz młodszy syn Aleks ożenił się z Martą. Zbudowali wspaniałą relację opartą na dialogu, patrzę na nich z podziwem. Razem wychowują Michała, synka Marty, a miesiąc temu urodziła się ich córeczka Klara. Dzisiaj rano Marta mi napisała: „Twój syn cudownie się nami opiekuje. Nie ma na świecie drugiego takiego faceta jak twój Aleks”. Jestem przeszczęśliwa.
– Wyobrażała Pani sobie życie w samotności? Przebojowa, silna, niezależna kobieta bez zobowiązań?
Nigdy. Jestem stworzona do życia w rodzinie i wśród przyjaciół, których traktuję jak członków rodziny. Kocham pracować, potrafię zająć się sobą, kiedy mąż jest w pracy, ale nie jestem typem samotnika. Dla mnie największą wartością jest dzielenie się wszystkim z bliskimi osobami. Mój mąż jest bardzo dobrym człowiekiem, uzupełniamy się. Ja jestem ogniem, on wodą. Kiedy za bardzo się ekscytuję, on mnie uspokaja i uczy dyplomacji. Jestem Koziorożcem, który często wystawia rogi. Nadal mi się zdarza, że szybciej mówię, niż myślę, a Rysio wprowadza spokój. Jest bardzo inteligentny, z dużym dystansem do siebie i świata.
– Jesteście razem 35 lat. Jakiej rady udzieliłaby Pani dziewczynom, kobietom?
Walcz o swoją niezależność. Jestem z pokolenia, które było gotowe do pracy o każdej porze dnia i nocy. Praca dawała mi poczucie wewnętrznej wolności i siły. A z drugiej strony, kiedy założyłam rodzinę i pojawiły się dzieci, ja zeszłam na drugi plan – rodzina była najważniejsza. Kiedy urodziłam Marcinka, moja pierwsza teściowa udzieliła mi ważnej – i odważnej w tamtych czasach – lekcji: „Mariolko, dziecko dzieckiem, ale pamiętaj, że masz męża. O męża trzeba dbać, żeby nie czuł się odrzucony. Nie skupiaj całej uwagi na dziecku. Dbaj o siebie. Raz w tygodniu fryzjer i manikiur, raz na dwa – pedikiur. Nie zapominaj, że mężczyźni są estetami” (śmiech). Oczywiście nie chodzi o to, żeby facetom zrobić dobrze, tylko sobie! Pracujemy na kilku „etatach”, bardzo łatwo w tym kieracie zapomnieć o sobie.
