CELEBRITY
Medalistka z Paryża wyjawia: “Nie miałam siły wstać z łóżka”

Gdybym nie przerwała sezonu, byłabym wrakiem człowieka. Zajechałabym się tak bardzo, że nie dałabym rady walczyć o wyjazd na kolejne igrzyska – mówi Aleksandra Kałucka, brązowa medalistka z Paryża.
W zeszłym roku w Paryżu Aleksandra Kałucka zdobyła brązowy medal olimpijski we wspinaczce sportowej, a w minionym sezonie – zamiast próbować bić rekord świata i rywalizować z Aleksandrą Mirosław – miała problemy, by w ogóle wstać z łóżka. Przez ostatnich 14 miesięcy wystartowała tylko w dwóch zawodach, kończąc je poza podium.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Od lipca nie startowałaś w żadnych zawodach, nie pojawiałaś się w mediach. Co się dzieje?
Aleksandra Kałucka, brązowa medalistka igrzysk w Paryżu w 2024 roku we wspinaczce sportowej: W tym sezonie doszłam do momentu, w którym organizm nie dał rady. Przez wiele miesięcy walczyłam z niepokojącymi objawami, aż w końcu przegrałam. Po igrzyskach mój organizm się zbuntował, a ja musiałam się pogodzić z tym, że muszę zrobić krok w tył, by jeszcze kiedykolwiek zrobić postęp.
Byłam bliska tego, by stać się wrakiem człowieka. Gdybym natychmiast nie przerwała treningów, mogłabym zapomnieć o dalszym uprawianiu sportu na najwyższym poziomie. O wyjazd na igrzyska w Los Angeles pewnie już bym nie powalczyła, byłabym totalnie zajechana.
W lipcu zdołałaś wystartować jednak w zawodach Pucharu Świata w Krakowie i Chamonix.
Wtedy właśnie zdałam sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo poważna. Po tych zawodach mój organizm był w takim szoku, że nie mogłam normalnie funkcjonować. Przez dłuższy czas nie miałam siły na nic i praktycznie nie ruszałam się z łóżka. Wtedy zdecydowałam, że to wszystko nie ma sensu. Mój stan zdrowia był naprawdę poważny.
To wtedy podjęłaś decyzję o zakończeniu sezonu?
Zdecydowałam o odpuszczeniu wszystkich aktywności do czasu unormowania się sytuacji zdrowotnej. Przez trzy tygodnie byłam tak zmęczona, że nie byłam w stanie ruszyć się z łóżka. Odcięło mnie energetycznie. Potem zaczęłam się ruszać, ale była to bardziej rehabilitacja niż trening. Tak było przez ponad trzy miesiące. Zresztą do dziś nie wróciłam do przygotowań na pełnych obrotach. Przez cały czas jestem badana i obserwujemy uważnie, jak organizm reaguje na drobne bodźce treningowe.
Wcześniej niczego nie podejrzewałaś?
Pierwsze symptomy problemów zdrowotnych zauważyłam praktycznie od razu po igrzyskach. Zaczęliśmy robić dłuższe przerwy między treningami, chodziłam na badania. Początkowo podejrzewałam, że to może efekt zmęczenia i chwilowy gorszy okres. Sprawa się jednak komplikowała, a gdy mijały kolejne tygodnie, zaczęłam się coraz bardziej tym martwić.
Czy ostatecznie otrzymałaś właściwą diagnozę?
Teraz wiem już, co było przyczyną, ale nie chcę o tym mówić publicznie. Nie chodziło o depresję, a o niedyspozycję organizmu. Nie była to jednak anemia. Po tym, czego doświadczyłam, mam dla wszystkich młodych sportowców radę – jeśli czujecie się źle i czujecie, że to nie jest zwykłe zmęczenie treningowe, trzeba szybko pójść do lekarza. Obecnie współpracuję z dietetykiem i jestem przekonana, że problemy się nie powtórzą.
Wiesz, co mogło być powodem takiej zapaści zdrowotnej?
Sezon olimpijski był dla mnie ekstremalnie trudny. Mocno schudłam. A gdy do tego doszła olbrzymia presja i związany z nią permanentny stres, zrobiło się całkiem nieprzyjemnie. Po igrzyskach w Paryżu miałam nadzieję, że za chwilę będę walczyła o rekord świata. Zamiast tego walczyłam ze sobą, by w ogóle wyjść na trening.
REKLAMAKONIEC REKLAMY
Nie myślałaś wcześniej, by odpuścić przygotowania do sezonu i dać sobie więcej czasu na odpoczynek?
Z perspektywy czasu wiem, że to był błąd i powinnam wcześniej zrobić sobie przerwę od sportu. Wiele miesięcy trenowałam, bo cały czas wierzyłam, że zdrowie się poprawi. Bardzo zależało mi na starcie w historycznym Pucharze Świata w Krakowie. Zamiast sukcesu, była rozpacz. Nie dość, że fizycznie czułam się fatalnie, to miałam przeświadczenie, że zawodzę ludzi, którzy we mnie wierzą. Tydzień później w Chamonix czara goryczy się przelała. Nie miałam żadnej przyjemności ze wspinaczki.
Nie wzięłaś na swoje barki zbyt dużego obciążenia? Nie dość, że rok temu do ostatnich chwil walczyłaś o kwalifikację na igrzyska, to tuż przed wyjazdem do Paryża broniłaś pracę licencjacką, a potem zaczęłaś studia matematyczne na uniwersytecie w Edynburgu.
Faktycznie już na igrzyskach olimpijskich czułam się maksymalnie zmęczona. Od 16. roku życia jestem w kadrze narodowej i całe moje życie jest podporządkowane sportowi. Dodatkowo zaledwie sześć tygodni przed igrzyskami postanowiłam zmienić trenera, co też było zamieszaniem emocjonalnym. Po igrzyskach z kolei było mnóstwo obowiązków medialnych i marketingowych.
A studia w języku angielskim?
Nawet będąc w Edynburgu, nie mogłam się w pełni skupić na nauce i treningach, bo ciągle latałam do Polski i byłam tutaj przynajmniej raz na dwa tygodnie. Takie zmiany też mocno wybijały mnie z rytmu. Uważam jednak, że edukacja jest ważna i cieszę się, że skończyłam studia.
Czy brałaś pod uwagę, że te problemy mogą zakończyć ci karierę?
Byłam przekonana, że nie wrócę do sportu, gdy jako nastolatka złamałam nogę. Wtedy byłam w bardzo trudnej sytuacji kariery i nie sądziłam, że dam sobie z tym radę. W tym roku często wspominałam ten moment i on dodawał mi otuchy. Wiedziałam, że skoro wtedy sobie poradziłam, to teraz też dam radę. Oczywiście było mnóstwo łez, poczucie bezsilności i mnóstwo złości.
Czy te problemy czegoś cię nauczyły?
To była dla mnie solidna lekcja, by szanować swoje zdrowie. Wcześniej w ogóle nie dbałam o dietę i miałam przekonanie, że jestem niezniszczalna. Rozpoczęłam współpracę z dietetyczką, mam jeszcze szerszy zespół specjalistów wokół siebie i skupiam się już tylko na sporcie. Do tej pory było za dużo tego wszystkiego wokół mnie. Jako sportowcy często o tym zapominamy i chcemy po trupach dążyć do swoich celów. Każdy z nas chce trenować coraz więcej, a czasami jest tak, że lepiej trochę odpocząć. Do tej pory nigdy nie odpuszczałam i nie potrafiłam tego robić. To była lekcja życia sportowego.
Czy problemy zdrowotne są już przeszłością?
Na szczęście jest coraz lepiej, a po wielu miesiącach w końcu czuję się sobą. Cieszę się, że odważyłam się powiedzieć pas i po prostu odpocząć. Straciłam rok kariery, ale dalej liczę się w walce o kolejne igrzyska. Mam dopiero 23 lata, a przede mną jeszcze dwa cykle olimpijskie.
Jakie masz plany na najbliższe tygodnie?
Do normalnego treningu wróciłam we wrześniu i zaczynam powoli odbudowywać formę. Wcześniej miałam wszystkiego dość i odcięłam się od świata zewnętrznego. Nie chciałam opowiadać o swoich problemach. Nie odbierałam telefonów. Od 25 października rozpoczynamy z siostrą wspólne przygotowania do kolejnego sezonu. Tym razem bez żadnych komplikacji.
Pod twoją nieobecność spory postęp zrobiła twoja siostra, Natalia Kałucka. System znów sprawia, że to ona może okazać się twoją najgroźniejszą rywalką w walce o wyjazd na igrzyska olimpijskie do Los Angeles.
Mamy utrudnione zadanie, bo rywalizacja o wyjazd na igrzyska z siostrą bliźniaczką to naprawdę trudniejsze zadanie, która kosztuje mnóstwo energii i stresu. Od początku twierdziłam, że Natalię stać na dużo lepsze wyniki niż te, które do tej pory osiągała. Będzie biegała coraz szybciej i przyzwyczai się do tych prędkości na ścianie. Bardzo jej kibicuję i wierzę, że we dwójkę pojedziemy na igrzyska do Los Angeles. U każdego człowieka są lata lepsza i gorsze, a sportowcy nie różnią się pod tym względem od normalnych ludzi. Trzeba zaakceptować gorsze momenty i wiedzieć, że one też przeminą.