Connect with us

CELEBRITY

Moi rodzice robili wszystko, o co ksiądz tylko poprosił. […] Egzorcyzmował nas na siłę”

Published

on

Na pierwszym spotkaniu z księdzem Irena i Natalia spowiadają się z całego życia. ‘Między nami musi być kryształ. Żadnych tajemnic’ – tłumaczy kapłan. I dopytuje o związki z satanistami i fascynację wampiryzmem. Wyraźnie się ożywia, gdy słyszy, że kiedyś wywoływały duchy, należały do subkultury gotyckiej […], raz dla zabawy rzuciły na kogoś klątwę. Więcej grzechów nie pamiętają”.*
Pustelnia Christus Victis, siedziba kośioła ks. Piotra Natanka, w której odprawiał msze mimo nałożenia na niego suspensy za głoszenie herezji. Ks. Natanek był także egzorcystą. 24.07.2011 Grzechynia. Zdj. ilustracyjne (Fot. Jakub Ociepa / Agencja Wyborcza.pl)

[…]** To w zupełności wystarczy, by rozpocząć serię egzorcyzmów. Wszystko dzieje się w piwnicy pod kościołem, gdzie kapłan posługuje jako rezydent. Dziewczyny wychodzą z nich posiniaczone i zakrwawione. Nie wracają od razu do domu, bo boją się reakcji rodziców.

Po kilku miesiącach ksiądz Marcin oświadcza, że muszą się wprowadzić do niego na plebanię. Mówi, że sam Pan Jezus przykazał mu, by ich pilnował. Wszyscy uznali, że to wspaniały pomysł.

– Moi rodzice robili wszystko, o co ksiądz tylko poprosił. Byli na każde jego zawołanie – tłumaczy Irena.

Zaraz dodaje, że właśnie tam rozpoczął się “prawdziwy hardkor”.

– Egzorcyzmował nas na siłę, nawet jeśli się na to nie zgadzałyśmy. Wiedział doskonale, że właściwie może zrobić wszystko, bo nikt nam nie pomoże. […] Z czasem zaczął przesuwać granice, co powodowało, że Irena i Natalia reagowały podczas modlitwy coraz większą agresją.

Dlatego ksiądz Marcin na rytuały zapraszał swoich kolegów duchownych.

– W ogóle nas nie uprzedzał, że ktoś przyjdzie. Po prostu wchodził do naszego pokoju i mówił, że w tym momencie musimy iść na egzorcyzmy. Schodziłyśmy do kaplicy dolnej, a tam czekało kilku wikarych z okolic. On wtedy wskazywał na nas i mówił: “Są i nasze gwiazdy”. Po prostu nas upokarzał.

Najgorsze dla nich i tak było to, że w trakcie modlitw bardzo często traciły kontakt z rzeczywistością. Po wszystkim nie wiedziały, co się wydarzyło.

– Często robiłam sobie krzywdę, uderzałam się o podłogę, spadałam ze schodów albo plułam krwią. Nieraz straciłam przytomność, ale ksiądz nigdy nie wezwał karetki. Czekał, aż wrócę do siebie, i mówił, że to atak szatana. Dziewczyny nienawidziły modlitw, na które przychodzili koledzy Marcina. Wtedy egzorcyzmy trwały dłużej i były zdecydowanie bardziej przemocowe. Jakby egzorcysta chciał im zaimponować. One zaś miały wrażenie, że biorą udział w jakimś przedstawieniu. Były bite, wiązane i kneblowane stułą. […]

Przez wiele godzin leżałyśmy na kamiennej posadzce, gdzie dosłownie robiłyśmy pod siebie, bo nie pozwolili nam wyjść do toalety. Byłyśmy całe zasikane, poranione. Mocno wyginali nam ręce, myślałam, że zaraz mi je połamią. Gdy zaczęłam charczeć i pluć krwią, to oni po prostu się śmiali. Traktowali nas jak jakieś małpy w zoo.

Nie protestowały. Ksiądz za każdym razem tłumaczył im, że muszą znieść wszystko, by dostąpić uwolnienia od działania demonów. Co kilka godzin duchowni wychodzili z kaplicy na przerwę. Gdy myśleli, że nikt ich nie słyszy, zaczynali o nich plotkować.

Z uznaniem przyznawali, że wszyscy w okolicy gadają tylko o “opętanych księdza Marcina”.

– Komentowali, że jedna ma fajne cycki, a druga fajną d***ę. Albo że mam kształtne biodra i dobrze będę rodzić dzieci. Czarę goryczy przelało to, że Marcin powtarzał im nasze grzechy ze spowiedzi. Pamiętam, że z jednej strony strasznie się tego wstydziłam, a z drugiej czułam, że nas zdradził. Wtedy całkowicie straciłyśmy do niego zaufanie. Kobiety pamiętają też, że parafię odwiedził jeden z biskupów. Marcin przyprowadził do niego wtedy swoje podopieczne, by “zobaczył te gwiazdy”.

Irena twierdzi, że biskup miał na imię Marek lub Darek, ale nie pamięta nazwiska. Sprawdzam stronę diecezji. W tamtym czasie nie było biskupa o imieniu Darek. Był za to jeden biskup o imieniu Marek. To Marek Solarczyk, który od kilku lat jest ordynariuszem diecezji radomskiej.

– Owszem, odwiedzałem tę parafię kilkukrotnie – przyznaje od razu. Gdy pytam o spotkanie z “opętanymi” kobietami, zawiesza na chwilę głos i wycofuje się z dalszych wyjaśnień. – Nie będę na ten temat rozmawiał. Nic więcej nie mam do dodania.

Od 2011 roku ksiądz Marcin ciągle ma nad kobietami całkowitą władzę. I coraz bardziej przesuwa granicę kontroli.

– Uważał, że nie możemy same się wysikać. Wmówił nam, że musi mieć nas cały czas na oku, bo inaczej podpiszemy cyrograf. Wymyślił, że mamy sikać przy otwartych drzwiach. On to mówił przy mojej mamie i ona nie reagowała. Do tego stopnia była pod jego wpływem!

[…] rodzice nie zabierają jej do szpitala, tylko od razu do księdza Marcina. Innym razem, gdy trafia na oddział psychiatryczny, też przywożą tam egzorcystę.

Wysyłanie swoich dzieci do egzorcystów, gdy zaczyna się dziać z nimi coś niepokojącego, to wcale nierzadkie historie. Dla jednej szesnastolatki ze Śląska rytuały wypędzania szatana mogły skończyć się śmiercią.[…] Jej przypadek zbadał i dokładnie opisał zespół naukowy (15).

[…] Psychiatrzy, którzy ją diagnozowali, dowiedzieli się w końcu, że przez prawie dwa lata wypędzano z niej demona. Pierwszy raz trafiła do księdza egzorcysty, gdy miała czternaście lat. Szatan miał manifestować swoją obecność podczas przyjmowania Komunii Świętej. Dziewczyna niespokojnie się zachowywała, miała problemy z przełknięciem śliny. Zauważyła to koleżanka, która w przeszłości także poddawana była egzorcyzmom, i zasugerowała opętanie. Kapłan, do którego trafiła nastolatka razem z rodzicami, nie miał wątpliwości. Zaczął odprawiać nad nią rytuał bez żadnego rozeznania psychologicznego. O jej opętaniu byli przekonani nie tylko rodzice, ale cała lokalna społeczność katolicka, dlatego oddali ją pod “duchową opiekę” księdza. Przez kilka tygodni po pierwszym egzorcyzmie było lepiej.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin