CELEBRITY
Najgorszy tydzień PiS od wyborów. “Idziemy na ścianę”. W partii wskazują winnych
 
																								
												
												
											PiS przeżywa największy kryzys od wyborów w 2023 roku. Politycy tej partii są tego świadomi. Czy mają plan? – Na razie gasimy pożary. A kryzys minie – zapewnia jeden z naszych rozmówców. Sceptycy w partii ostrzegają: idziemy na ścianę.
Demonstracja przeciwko “nielegalnej imigracji”, konferencja dotycząca “cenzury w sieci”, wreszcie konwencja progamowa PiS w Katowicach – formacja Jarosława Kaczyńskiego zainwestowała wiele siły i środków w wydarzenia, o których mało kto dziś pamięta.
Partia zmaga się za to z nową aferą (sprzedaż działki pod CPK), toczy wyniszczającą wojnę z Konfederacją, znów straszy Zachodem, na pierwszej linii są skompromitowani politycy, a Koalicja Obywatelska – zamiast walczyć o przetrwanie – bije PiS na głowę w sondażach.
Działacz PiS używa mocnych, niecenzuralnych słów: – Po wyborach prezydenckich mieliśmy zrobić tej ekipie z d*** “jesień średniowiecza”. A jest “ch** z grzybnią”.
Rozmówcy WP nie kryją negatywnych emocji. I mają ku temu powody.
A miało być tak: kandydat PiS wygrywa wybory prezydenckie, koalicja rządząca wpada na równię pochyłą, jej wyborcy są w zbiorowej depresji, jesienią nastroje społeczne pikują, a PiS szykuje się na przejęcie władzy. Niektórzy rozmówcy z prawicy przebąkiwali nawet o wcześniejszych wyborach wiosną 2026 roku i rozpadzie rządu Donalda Tuska. – Musimy być przygotowani, zakładamy każdy scenariusz – mówił Wirtualnej Polsce czołowy polityk PiS Piotr Gliński.
Dziś nic z tego hurraoptymizmu nie zostało. W partii jest świadomość tego, że wygrana Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich i jego rosnąca popularność nijak nie przekłada się na poparcie dla PiS. Przeciwnie: w sondażach formacja bije głową o sufit, a Koalicja Obywatelska idzie w górę. Jej przewaga nad PiS-em waha się od 2 do nawet 10 punktów procentowych.
Czy budzi to niepokój w PiS? – To oczywiste, że każdy czyta sondaże, ale to jedynie zdjęcie chwili, obrazek. Powiem panu tak: pokornie podchodzimy do sytuacji, ale Nowogrodzka nie wierzy w to, że nagle KO dobija do 40 proc. Pożarła koalicjantów, ale bez przesady – przekonuje nas ważny polityk PiS.
W istocie tak jest: formacja Donalda Tuska żywi się mniejszymi partiami, co nie poszerza wyborczej bazy dla koalicji. PiS za to albo wyborców nie zyskuje, albo wręcz traci – na rzecz Konfederacji i Korony Polskiej Grzegorza Brauna. – To postępuje, czasem szybciej, czasem wolniej. Jest duża grupa wyborców prawicowych, która jest zniechęcona, która się waha, to ich chcemy odzyskać, a przeciwników demobilizować – tłumaczy rozmówca z PiS. Jedna i druga rzecz na razie się nie udają.
Trudno odzyskiwać wyborców i przyciągać nowych, skoro na powierzchnię wychodzą upiory – mówi obrazowo jeden z polityków PiS. Sam określa się jako przedstawiciel partyjnych “normalsów”.
Nie podoba mu się – i nie jest w tym odosobniony – że na pierwszej linii w ostatnich tygodniach brylują postaci, które burzą krew w żyłach nie tylko zagorzałym zwolennikom KO, ale – co ważniejsze – tym umiarkowanym, którzy dali władzę koalicji 15 października. Padają nazwiska: Bąkiewicz, Kurski, Mejza, Matecki, a nawet Ziobro czy Obajtek (choć rzadziej i raczej nieśmiało). Padają też inne nazwiska posłów PiS, a także ich medialnych akolitów.
– Oni wszyscy rozbudzają emocje, które zmiotły nas z planszy w 2023 r. – ocenia rozmówca Wirtualnej Polski. I załamuje ręce, gdy znów słyszy partyjnych kolegów, którzy chwalą się kupnem Pegasusa. Albo beneficjentów medialnych za rządów PiS, którzy chcą dziś tworzyć “narodowy holding mediów publicznych” pod egidą jedynej słusznej partii.
– Możemy się starać, wydawać książeczki programowe, debatować o gospodarce, energetyce, sprawach socjalnych, ale i tak na końcu wychodzą ci, którzy już dawno powinni dać sobie spokój. A przynajmniej nie straszyć – uważa jeden z posłów (bez związku z Halloween).
Inny przyznaje wprost: po antyimigranckiej demonstracji w Warszawie, a nawet kosztującej dwa miliony konwencji programowej PiS w Katowicach, nie ma już śladu.
Politycy PiS mówią nieoficjalnie, że chcieli podkreślić, iż ich partia jest formacją poważnych ludzi, przygotowanych do rządzenia, proponujących “nową jakość”, a nie formacją cwaniaków. – Wielu takich jest na naszym zapleczu, przyklejają się, są jak wampiry energetyczne. Ale takie osoby są w każdej partii: zawsze muszą psuć, mieszać. No i u nas te zjawy wyszły na powierzchnię – przyznaje nam rozmówca z Prawa i Sprawiedliwości.
Jeden z uczestników konwencji w Katowicach, ważny polityk PiS: – Wie pan, do których paneli nasi ludzie chcieli się najchętniej dopisywać? Do tych od energetyki. A dlaczego? Bo chcieli mieć później podkładkę w CV, że się znają na energetyce. I że należy im się stołek, gdy już będziemy u władzy.
Inny działacz potwierdza: – Tak, to prawda, wielu już chce świrować przed prezesem, że się zna i jest gotowych “wziąć odpowiedzialność”. U nas zaczęło się już dzielenie stanowisk i myślenie o tym, kto, gdzie i na jak wysokie stanowisko. Oczywiście nikt się do tego nie przyzna.
Polityk PiS z partyjnej wierchuszki: – Nie ma jeszcze rządzenia, a już jest dzielenie. Palma niektórym odbija.
Inny rozmówca zwraca uwagę, że “tajming” konwencji nie był dobry. – Konwencja została wymyślona, jak Karol [Nawrocki] był na fali, my byliśmy na fali, impreza programowa miała być zwieńczeniem tego. Później jednak okoliczności się zmieniły, nie było tak różowo, straciliśmy aurę zwycięzców, popełnialiśmy błędy – wylicza. 
Polityk PiS: – Pomysł konwencji z założenia był dobry, zresztą było na niej wiele bardzo dobrych dyskusji: mieszkania, demografia, ochrona zdrowia, finanse itd. Ale to było wszystko robione w bańce, bez wciągnięcia w to młodych. Wyszła trochę impreza geriatryczna
Jeden z działaczy mówił o “politycznym Ciechocinku”. – Trochę sennie, bez emocji. Można było oderwać się na chwilę od Warszawy, pogadać, coś wypić, zjeść – wymienia.
Ci, którzy odetchnęli albo nabrali energii, musieli zderzyć się z rzeczywistością. – To był ciężki poniedziałek – mówi nam polityk PiS.
Mowa o tekście Wirtualnej Polski, który opisuje okoliczności zbycia kluczowej działki pod Centralny Port Komunikacyjny prywatnemu przedsiębiorcy. Do kontrowersyjnej transakcji doszło pod koniec rządów PiS w 2023 r.
Politycy za nią odpowiedzialni zostali zawieszeni w prawach członków PiS – w tym były minister rolnictwa Robert Telus – a w partii rozlała się wściekłość. – To był jak cios obuchem w głowę, ale trzeba było szybko się pozbierać – mówi nam polityk PiS. Stąd próba przejścia do kontrofensywy.
Ale jak to zrobić skutecznie, skoro formację Kaczyńskiego wciąż już nie tyle podgryza, ile bije Konfederacja i Korona Brauna? W partii zdają sobie sprawę z tego sprawę, bo każdy czyta sondaże; choć wielu twierdzi, iż to błąd, że prezes PiS tak mocno zaatakował liderów potencjalnego koalicjanta (a ci nie pozostają mu dłużni).

 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											 
											