CELEBRITY
Nawet najbliżsi nie mieli pojęcia
Monika Miller za pomocą swoich mediów społecznościowych podzieliła się ze swoimi obserwatorami informacją o chorobie, której objawy ukrywała nawet przed najbliższymi. Co to za choroba?
Millerówna: od tatuaży na czerwonym dywanie do walki z bólem
W polskim show-biznesie rzadko zdarza się, żeby ktoś zaczynał karierę od publikacji zdjęcia przez dziadka – a właśnie taki był start Moniki Miller. Wnuczka byłego premiera Leszka Millera, urodzona w 1995 roku, z miejsca zyskała uwagę mediów. Nie tylko ze względu na słynne nazwisko. Millerówna od początku stawiała na wyrazisty wizerunek: liczne tatuaże, kolczyki i styl daleki od tego, który kojarzyłby się z polityczną rodziną.
Jej życiorys, mimo młodego wieku, jest już dość nietypowy. Urodzona w Ukrainie, dorastała w Warszawie, gdzie uczęszczała do prestiżowych, międzynarodowych szkół. To nie były tanie placówki; na przykład czesne w World Hill Academy na Wilanowie to spory wydatek. Karierę w modelingu alternatywnym zaczęła w wieku zaledwie 15 lat, choć potem musiała na chwilę odpuścić, by skupić się na nauce.
Prawdziwa popularność przyszła jednak po wspomnianym zdjęciu opublikowanym przez Leszka Millera. Od tego momentu Monika Miller stała się pełnoprawną celebrytką. Z wrodzonym talentem do wzbudzania kontrowersji szybko zaczęła udzielać wywiadów, nie stroniąc od szczegółów ze swojego życia prywatnego. Media społecznościowe stały się jej głównym narzędziem pracy – dzieliła się poradami makijażowymi, publikowała efekty sesji zdjęciowych i budowała swój wizerunek.
Od parkietu do “Gliniarzy”
Potwierdzeniem jej statusu celebrytki było zaproszenie do “Tańca z Gwiazdami” w 2019 roku. W parze z Janem Klimentem zajęła 5. miejsce. Później przyszedł czas na aktorstwo. Od 2020 roku gra w serialu “Gliniarze”, gdzie wciela się w rolę policyjnej informatyk Żanety Kujawskiej. To pokazuje, że celebryckie nazwisko i charyzma otworzyły jej drzwi do różnych gałęzi show-biznesu.
Jej nietypowy wygląd, z którego zresztą jest dumna, często bywał też powodem internetowego hejtu. Mimo to, Miller konsekwentnie trzyma się swojego stylu. Ciekawostką jest, że na potrzeby jednego z programów musiała nawet zakryć swoje tatuaże, co pokazuje, jak duży wpływ ma ten element na jej wizerunek.
Jednak za tą kolorową fasadą kryją się poważne problemy ze zdrowiem. Od 2019 roku Monika Miller choruje na Hashimoto, czyli przewlekłe zapalenie tarczycy. Niedawno jednak zdecydowała się na o wiele bardziej osobiste wyznanie: publicznie opowiedziała o swojej walce z fibromialgią.
Życie z fibromialgią: ukryty ból
Fibromialgia to przewlekła choroba, która dotyczy głównie mięśni i stawów. Jej kluczowe objawy to uogólniony, rozlany ból, który nie jest spowodowany stanem zapalnym, a raczej nadmierną pobudliwością układu nerwowego. Do tego dochodzi chroniczne zmęczenie, sztywność ciała, problemy ze snem i tzw. “mgła mózgowa”, czyli trudności z koncentracją. Częściej dotyka kobiet, a jej leczenie jest złożone i wymaga terapii, leków oraz zmiany stylu życia.
Monika Miller postanowiła uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, jak wygląda życie z taką chorobą. Na swoim profilu opublikowała post, w którym szczerze opisała pięć rzeczy, które musi ukrywać z powodu fibromialgii. To wyznanie jest wstrząsające, bo rzuca światło na codzienne wyzwania, które są kompletnie niezrozumiałe dla osób zdrowych.
Oto rzeczy, które ukrywam z powodu choroby przewlekłej… i może Ty też:
1. Jak bardzo boli naprawdę
Nauczyłam się to przeczekiwać z uśmiechem, nie dlatego że jestem silna, ale dlatego że mam dość tłumaczenia.
2. Jak wyczerpujące są „normalne” zadania
Prysznic, (odebranie dziecka ze szkoły), ugotowanie obiadu – wyczerpują mnie w sposób, którego większość ludzi nie potrafi sobie wyobrazić.
3. Jak bardzo czuję się winna, że potrzebuję odpoczynku
Nawet wtedy, gdy moje ciało krzyczy, że go potrzebuje.
4. Jak samotna potrafi być choroba przewlekła
Bycie wśród ludzi i jednoczesne poczucie bycia niewidzialnym to zupełnie inny rodzaj bólu.
5. Jak bardzo opłakuję dawną wersję siebie
Energię, którą miałam. Wolność. Lekkość.
Jedną z najbardziej bolesnych kwestii jest sam ból. Miller przyznała, że nauczyła się go ukrywać pod maską uśmiechu. Nie robi tego z siły, ale z rezygnacji, bo ma dość ciągłego tłumaczenia swojego stanu. Choroba sprawia, że proste czynności – pójście pod prysznic, ugotowanie obiadu – stają się ekstremalnie wyczerpujące. Miller pisze, że jest to wyczerpanie, którego większość ludzi nie potrafi sobie wyobrazić.
Jeśli żyjesz z Fibromialgią lub inną chorobą przewlekłą, chcę żebyś wiedział/a:
Nie jesteś dramatyczny.
Nie jesteś słaby.
Nie zawodzisz.
Żyjesz z czymś, czego większość ludzi nie byłaby w stanie przetrwać.
I zasługujesz na delikatność – od innych i od samego siebie – podsumowała
Wśród ukrywanych emocji jest także poczucie winy. Mimo że ciało krzyczy o odpoczynek, chorzy często czują się zobowiązani do działania. Artystka mówi wprost o tym, jak bardzo czuje się winna, gdy musi odpoczywać.
Do tego dochodzi głęboka izolacja. Choć jest otoczona ludźmi, Miller opisuje stan “bycia niewidzialnym”, który jest innym rodzajem bólu. Na koniec, mówi o opłakiwaniu utraconej wersji siebie – utraconej energii, wolności i lekkości. Swoje szczere wyznanie kończy słowami wsparcia dla wszystkich, którzy mierzą się z chorobami przewlekłymi, pokazując, że za błyskiem fleszy kryje się poważna, cicha walka.
