CELEBRITY
Nepal w ogniu. Płoną domy polityków. Minister finansów ratował się ucieczką przez rzekę

Premier Nepalu KP Sharma Oli zrezygnował ze stanowiska i w ostatniej chwili zdążył się ewakuować. Niektórzy nie mieli tyle szczęścia. W mediach pojawiły się nagrania z ataków na dom byłego premiera Shera Bahadura Deuby. Minister finansów Bishnu Prasad Pradel był ścigany przez ulice Katmandu i zmuszony do skoku do rzeki, gdzie kontynuowano pościg. W tragicznym incydencie podpalono dom byłego premiera Jhalanatha Khanela. Jego żona Rajyalaxmi Chitrakar została ewakuowana, ale zmarła w wyniku poparzeń. Podpalono parlament i budynki rządowe, prywatne rezydencje polityków oraz budynek największego domu mediowego w kraju. Nepal przypomina beczkę prochu. Beczkę, która właśnie eksplodowała.
Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu
Drugi dzień protestów w Nepalu przyniósł eskalację przemocy. Pierwszego dnia uczestnicy pokojowego marszu domagali się zmian i walki z korupcją. Nieadekwatnie ostre środki użyte przez policję kompletnie zmieniły sytuację. Nastroje społeczne zmieniły się diametralnie. Ulice Katmandu zdominowała chęć zemsty.
Ulice Katmandu spłynęły krwią studentów. Nepalczycy chcą zemsty
Pierwszego dnia młodzież z pokolenia Z wyszła na ulice Katmandu, by domagać się walki z korupcją i nepotyzmem. Ich apele głoszone w mediach społecznościowych oraz viralowe filmy o luksusowym życiu rodzin polityków nie spodobały się rządzącym. 4 września władze zablokowały dostęp do 26 platform społecznościowych, w tym takich aplikacji Facebook, WhatsApp, X, YouTube i Instagram. Protestujący próbowali wedrzeć się do budynku parlamentu, co doprowadziło do starć z policją. Służby użyły gazu łzawiącego, armatek wodnych, gumowych kul i ostrej amunicji.
Według źródeł pierwszego dnia zginęło co najmniej 19 osób, a co najmniej 300 zostało rannych (niektóre doniesienia mówią nawet o ponad 500 poszkodowanych). Śmierć młodych ludzi (niektórzy byli w mundurkach szkolnych) dolała oliwy do ognia. Krytyka skupiła się zwłaszcza na niewspółmiernej do zagrożenia reakcji policji. Świat obiegły nagrania służb mundurowych strzelających do demonstrantów, bicia nieuzbrojonych cywilów, w tym kobiet. Jedna z nich miała zostać zastrzelona po tym, jak zaapelowała, aby “nie zabijać dzieci”. Grupa uzbrojonych mundurowych pojawiła się również z Civil Hospital w Katmandu, gdzie wrzucono co najmniej pięć pojemników z gazem łzawiącym i oddano strzały, zabijając co najmniej jedną osobę.
Rozlew krwi w Nepalu. Policja dokonuje egzekucji. Dramatyczna relacja lekarki
Wieczorem wprowadzono godzinę policyjną. Pojawiły się kolejne materiały ukazujące brutalność funkcjonariuszy. Uzbrojone grupy wchodziły do domów. Słychać było strzały. Młode kobiety obawiały się o swoje bezpieczeństwo. Pojawiły się plotki, że policjanci w ramach akcji mającej na celu zastraszenie ludności cywilnej dostali przyzwolenie na gwałty.
Światowe media zaczęły interesować się sytuacją w Nepalu. Miejscowi politycy zdali sobie sprawę, że popełnili błąd. Rubikon został już jednak przekroczony. Władze znalazły się w sytuacji, z której nie było odwrotu. Nawet decyzja o zniesieniu zakazu najważniejszych mediów społecznościowych nie zatrzymała młodych Nepalczyków w domach. Nie chodziło już tylko o kwestię korupcji, nierówności społecznych, wolności słowa czy social mediów. Strzelanie do młodzieży przelało czarę goryczy. Pojawiło się pragnienie zemsty.
Katmandu w ogniu. Premier podał się do dymisji. Minister finansów uciekał przez rzekę
Wtorkowy poranek przyniósł eskalację przemocy i chaosu. We wczesnych godzinach porannych na ulicach Katmandu były już tysiące protestujących. Zamieszki rozlały się na inne miasta, w tym Pokharę i Biratnagar. Sytuacja w stolicy stała się krytyczna, prowadząc do zamknięcia międzynarodowego lotniska Tribhuvan, w którego ochronę musiała zaangażować się armia.
Zdarzenia doprowadziły do rezygnacji premiera K.P. Sharma Oliego (z Partii Komunistycznej Nepalu) oraz kilku ministrów. Oli, po spotkaniu gabinetu, ogłosił dymisję w liście opublikowanym w mediach społecznościowych, powołując się na “nadzwyczajną sytuację” i obiecując powołanie komisji śledczej oraz odszkodowania dla ofiar. Czterech ministrów zrezygnowało, w tym minister spraw wewnętrznych Ramesh Lekhak (z Nepalskiego Kongresu, koalicjanta rządu) i minister rolnictwa Ram Nath Adhikari, biorąc moralną odpowiedzialność za kryzys.
Prezydent Ram Chandra Paudel wezwał do dialogu i powstrzymania przemocy, a mający posłuch wśród młodych ludzi mer Katmandu Balen Shah oświadczył, że nie dojdzie do rozmów bez rozwiązania parlamentu, wezwał protestujących do przygotowań do negocjacji.
Mieliśmy być drugim Kuwejtem. Polskie marzenia runęły z hukiem
Protestujący, uzbrojeni m.in. w gałęzie drzew, butelki, a także broń palną (w tym skradzioną policji), zaatakowali liczne cele. Wdarli się do kompleksu parlamentu w Singha Durbar (siedziba administracji rządowej), podpalając budynek i niszcząc meble. Ogień strawił część gmachu, w tym biura ministerialne. Płonęły też budynki Sądu Najwyższego i sądu antykorupcyjnego, zaatakowano siedziby partii politycznych. Próbowano szturmować kwaterę Nepalskiego Kongresu i partii Oliego, paląc opony i rzucając kamieniami w policyjne budki.
Podpalono prywatne rezydencje liderów, w tym dom premiera Oliego w Baluwatar (w Katmandu) i Balkot (w Bhaktapur). Oli zdołał ewakuować się przed przybyciem tłumu, ale jego biuro i mieszkanie zostały zniszczone.
Dom lidera opozycji Sher Bahadur Deuby (byłego premiera i szefa Nepalskiego Kongresu) został zaatakowany i zdewastowany. W tragicznym incydencie podpalono dom byłego premiera Jhalanatha Khanela w dzielnicy Dallu w Katmandu. Jego żona, Rajyalaxmi Chitrakar, została zamknięta w środku, doznała ciężkich oparzeń i zmarła w szpitalu pomimo ewakuacji.
Protestujący fizycznie zaatakowali polityków. Minister finansów Bishnu Prasad Paudel był ścigany przez ulice Katmandu, pobity, kopany i zmuszony do skoku do rzeki, gdzie kontynuowano napaść. Inni liderzy, w tym ministrowie, byli biczowani, wrzucani do rzek lub bici. Relacje mówią o pościgach za każdym, kto stanął na drodze demonstrantom.
Narodowa Federacja Przedsiębiorców Transportowych Nepalu ogłosiła strajk, co sparaliżowało kraj. W ogniu stanął budynek Kantipur Publications (największego domu mediowego w Nepalu, wydawcy Kantipur i The Kathmandu Post).
Prezydent zaapelował o spokój, ochronę dziedzictwa kulturowego oraz jedność narodową. Szef sztabu generalnego armii Ashok Raj Sigdel złożył kondolencje rodzinom ofiar i jednocześnie podkreślił, że rolą wojska jest “przywrócenie pokoju i harmonii w kraju”. Generał zaapelował o zaprzestanie niszczenia publicznego mienia i wezwał do dialogu, który pomoże wypracować pokojowe rozwiązanie.
Wodospad Krwi. Zagadka sprzed 100 lat rozwiązana
W opublikowanym przez wojsko oświadczeniu potępiono osoby, które wykorzystały trudną sytuację i zaangażowały się w grabieże i podpalenia. Poinformowano, że armia będzie musiała przejąć kontrolę nad sytuacją od godz. 22 we wtorek 9 września. “Apelujemy do całego narodu o współpracę” – napisano. Dodano, że po ponownej ocenie sytuacji można będzie się spodziewać kolejnego komunikatu.
W poniedziałek informowaliśmy, że mieszkający za granicą Nepalczycy nie mogą się skontaktować z najbliższymi. Jedną z takich osób była Manisha, która po wielu próbach mogła w końcu porozmawiać z rodziną. Mieszkający na Wyspach Brytyjskich obywatele Nepalu w mediach społecznościowych składają wyrazy współczucia rodzinom ofiar i domagają się ukarania winnych poniedziałkowej rzezi.