O występie Wojciecha Szczęsnego pisze cała Hiszpania. Aż nadeszła 90. minuta. Horror!

Gra Barcelony w meczu z Sevillą wyglądała koszmarnie. Niemal każdy zawodnik Blaugrany mógł mieć do siebie słuszne pretensje, ale do tego grona nie można było wliczyć Wojciecha Szczęsnego. Polak popisywał się kapitalnymi interwencjami i utrzymywał swój zespół w grze. Aż w końcu nadeszła 90. minuta, która przyniosła koszmar Szczęsnego. Hiszpanie już mówią o tym, co wydarzyło się w końcówce meczu z Sevillą.

Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Wojciech Szczęsny zaimponował Hiszpanom przede wszystkim w 55. minucie gry. Już wcześniej miał kilka ważnych interwencji, notował udane wyjścia do dośrodkowań, aż w końcu 10 minut po przerwie w widowiskowym stylu obronił sytuację sam na sam. Gra ofensywna Barcelony wyglądała mizernie, ale Polakowi należały się słowa pochwały.

Co więcej, docenili to także Hiszpanie. Kataloński “Sport” nazwał Polaka wręcz “zbawcą”, co dało się zrozumieć. Nie mógł on w żaden sposób pomóc kolegom w doprowadzeniu do wyrównania, ale sumiennie wywiązywał się z obowiązków. Aż nadeszła 90. minuta, gdy przy nazwisku Szczęsnego należało postawić minus.

W samej końcówce spotkania, gdy FC Barcelona mogła jeszcze walczyć o remis, przy wyniku 2:1 Polak popełnił błąd przy bramce Jose Angela Carmony na 3:1. I to nie jest tak, że należy jednoznacznie obwinić go za straconego gola, bo obrona i tak dała Carmonie zbyt dużo miejsca na oddanie strzału. Po prostu od bramkarza Barcelony oczekuje się “czegoś ekstra”, tymczasem interwencja Szczęsnego przy tym uderzeniu była jakby nieco spóźniona.

Przy pozostałych bramkach dla Sevilli trudno doszukiwać się przewin Szczęsnego. Pierwsza to celne uderzenie z rzutu karnego, a dwie pozostałe kończyły się strzałami z bliskiej odległości po dograniu piłki z bocznych stref boiska. Przy każdej z tych sytuacji Polak nie miał dużo do powiedzenia.

Zobacz także: Nie czekali nawet do końca meczu. Tak Hiszpanie nazwali Roberta Lewandowskiego
Nie oznacza to zatem, że Polak zostanie jednym z antybohaterów Barcelony po tym meczu. Przeciwnie: przy trzech z czterech goli był bezradny, przy jednym mógł zachować się nieco lepiej, ale ostatecznie zaliczył też kilka ważnych interwencji.

Cały problem w tym, że tego typu sytuacje zapisują się w pamięci kibiców. Możesz prezentować się fantastycznie przez cały mecz, ale potem twój występ zostanie zapamiętany przede wszystkim z momentu, gdy powinieneś zachować się lepiej.

Są jednak podstawy do tego, by stwierdzić, że tak wysoka porażka Barcelony to jedynie wypadek przy pracy, który nie powinien stać się regułą. I właśnie na to liczyć mogą kibice Barcelony.