Connect with us

NFL

Orlen Wisła pokonała potęgę! Idealna druga połowa mistrzów Polski

Published

on

Z 11:16 do 35:32. To nie była lekka i prosta przeprawa Orlen Wisły Płock, ale było to jasne od samego początku. Mistrzowie Polski, mimo słabego startu, pokonali PSG po znakomitej drugiej połowie. Nawet 12 bramek Prandiego nie pomogło rywalom.

Jak na razie dotychczasowy sezon Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych w wykonaniu Orlen Wisły Płock mógł napawać dużym optymizmem. To, co mieli wygrać, wygrali. Jedyna porażka przydarzyła się z ubiegłorocznymi triumfatorami – SC Magdeburgiem – ale i w Niemczech mistrzowie Polski walczyli do samego końca.

W 5. kolejce przyszedł czas na kolejną weryfikację – tym razem z Paris Saint-Germain. Już nie tak mocnym jak przed kilkoma laty, ale wciąż zespołem, który bije się o najwyższe cele. Zresztą takie nazwiska jak Elohim Prandi, Luc Steins, Yahia Omar Khaled czy Kamil Syprzak (którego zabrakło w Płocku z powodu urazu) mówią same za siebie. Jeśli jednak “Nafciarze” chcą zajść daleko w Lidze Mistrzów, nie mogą obawiać się najlepszych. Pokazali to zresztą przed rokiem, pokonując po raz pierwszy w historii PSG na ich terenie.

Tym razem jednak to Francuzi lepiej weszli w mecz i chcieli poprawić sobie nastroje po słabszym początku sezonu. Po sześciu minutach prowadzili 4:2. Wielką klasę pokazywał Elohim Prandi, który brał grę na siebie i był nie do zatrzymania.

Po małych problemach na starcie “Nafciarze” doszli jednak do głosu – głównie za sprawą byłego zawodnika PSG Melvyna Richardsona. Warto też zwrócić uwagę na pomysł Wisły: od początku konsekwentnie szukali gry z Dawidem Dawydzikiem na kole, co często przynosiło efekty.

Nie zmieniało to jednak faktu, że PSG błyskawicznie odjeżdżało. Wisła miała spore kłopoty w ataku pozycyjnym, a mistrzowie Francji punktowali z zimną precyzją. Po pierwszym kwadransie prowadzili już 10:5.

Druga część pierwszej połowy była lepsza w wykonaniu Wisły, ale wciąż to PSG miało inicjatywę. Kapitalnie grali Steins i Prandi, który do przerwy miał już siedem bramek. Gospodarze zdołali jednak nieco zniwelować straty i schodzili do szatni przy wyniku 13:16.

Żeby jednak odwrócić losy tego spotkania, Melvyn Richardson potrzebował większej pomocy od kolegów, a tej nie było za dużej, bo gdyby nie Francuz, to położenie Wisły byłoby znacznie gorsze. Brakowało przebojowych akcji Mitjy Janca czy Gergo Fazekasa.

Mistrzowie Polski napędzali się w drugiej połowie. Optycznie wyglądało to lepiej, ale nie przekładało się zbytnio na wynik, bo w 40. minucie wciąż było 22:20 dla PSG. Mimo wszystko goście z Francji tracili na impecie. Ich ataki składały się głównie z indywidualnych akcji Prandiego czy Fathy Omara.

Kiedy to przestało działać, Wisła błyskawicznie zaczęła skuteczniej odrabiać straty, aż w 43. minucie doszła PSG, a chwilę później po bramce Janca nawet wyszła na prowadzenie. I tak to już poszło z górki, bo z paryżan jakby uszło powietrze. Dużą rolę odegrał także stojący między słupkami Mirko Alilović. Mistrzowie Polski na dwanaście minut przed końcem byli w fantastycznej sytuacji, gdyż na tablicy wyników było 27:24.

Z każdą kolejną akcją jedynie rosła pewność siebie mistrzów Polski, którzy nie pozostawili złudzeń PSG w końcówce. To była wręcz idealna druga połowa podopiecznych Xaviera Sabate. To wydawało się takie proste. Nawet Melvyn Richardson nie był tak potrzebny, gdyż reszta zawodników na swoje barki wzięła większy ciężar.

“Nafciarze” udowodnili tym samym, że potrafią zagrać na rewelacyjnym poziomie. To, co zrobili w drugich trzydziestu minutach, budziło podziw. Ostatecznie pokonali PSG 35:32 i zapisali czwarte zwycięstwo na swoim koncie. Nawet 12 bramek Prandiego nie pomogło drużynie z Francji. W drugiej połowie miejscowi byli prawdziwym zespołem i to okazało się kluczowe.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin