CELEBRITY
Oskarżenia o kradzież i szantaż. Była ukochana męża Beaty Klimek ujawnia kulisy rozstania z Janem

Była już ukochana Jana K., niedawno przeprowadziła się do Włocławka, gdzie od trzech tygodni stara się ułożyć życie na nowo wraz z synem. Wynajmuje mieszkanie i szuka pracy. W rozmowie z “Kanałem Kryminalnym Ekstra” przyznaje również, że w ostatnim czasie kontaktowała się z nią policja, bo jej były partner, a zarazem mąż zaginionej Beaty Klimek, oskarżył ją o kradzież podczas wyprowadzki z Poradza.
Według niej podczas opuszczania domu, Jan K. pomagał jej się pakować i widział, jakie dokładnie rzeczy zabiera. Prezenty, które zabrała, miały być podarunkami od niego i jego rodziny. Jednocześnie podkreśliła, że nie rozumie, jak mogłaby ukraść przedmioty, które otrzymała w prezencie.
Wyprowadzając się z domu, on mi pomagał się pakować, widział, co biorę. Co do biżuterii i innych rzeczy to były prezenty imieninowe, urodzinowe, świąteczne. Też od rodziców Janka. Także jak ja mogłam ukraść rzeczy, które dostałam w prezencie? — mówi Agnieszka B.
Natomiast sam dzień wyprowadzki z Poradza wspomina jako bardzo trudny. Pakowanie odbywało się w pośpiechu. Kobieta zabrała ze sobą tylko te przedmioty, których faktycznie używała, w tym rzeczy syna. Oskarżenia o przywłaszczenie pojawiły się dopiero po jej wyjeździe.
Wyjaśniła również, że środki na wynajem mieszkania we Włocławku pochodziły częściowo z jej oszczędności, a częściowo z pożyczki od Jana K. Jak relacjonuje, musiała podpisać umowę pod zastaw sprzętów domowych. Twierdzi też, że nie chciała takiego rozwiązania, ale nie miała innego wyjścia.
Przyznała również, że w tej chwili kontakt z Janem K. ogranicza się do spraw formalnych, a większość rozmów prowadzi już tylko przez prawnika. — Teraz Janek kontaktował się ze mną odnośnie hasła do iPada. Trochę się pokłóciliśmy przez telefon za to oczernianie mnie i oskarżenia, że przywłaszczyłam rzeczy jego żony. Na co dzień jednak kontaktujemy się przez mojego adwokata — wyjaśniła.
I dodała, że utrzymuje za to kontakt z siostrą, wobec której pojawiają się sugestie, że jest zaangażowana w sprawę głośnego zaginięcia. Odniosła się do tych zarzutów z ironią, podkreślając, że jej siostra nie znała Beaty Klimek.
Natomiast jej relacje z rodzicami uległy pogorszeniu. — Moi rodzice nie chcą mnie znać, po tym, jak Janek zadzwonił do nich i osądził mnie o kradzież i różne jeszcze rzeczy — mówi Agnieszka B.
Kobieta podkreśla, że przez długi czas nie zdawała sobie sprawy z prawdziwego oblicza swojego byłego partnera, który — jak mówi — z jednej strony pomagał jej finansowo, a z drugiej stosował wobec niej szantaż emocjonalny.
— Tak naprawdę to go nie znałam. Ładnie obiecywał, że wszystko będzie dobrze, ale tak naprawdę go nie znałam. Dopiero teraz wychodzi, jaki faktycznie był — podkreśla.
W rozmowie pojawił się również wątek jej przeszłości. 26 lat temu kobieta została skazana na trzy lata więzienia w związku z zabójstwem swojego pierwszego męża Romualda T. († 27 l.). Usłyszała wyrok za artykuł 239 Kodeksu karnego, który mówi o utrudnianiu i pomaganiu zabójcy w zacieraniu śladów zbrodni.
Kobieta przyznała, że żałuje udziału w programie telewizyjnym, do którego została zaproszona przez Ewę Drzyzgę. W telewizji wystąpiła, gdy trwały poszukiwania jej męża, a tak naprawdę nie żył. Agnieszka B. wiedziała o tym. Teraz podkreśla, że nie otrzymała za to wynagrodzenia i zdecydowała się na udział z własnej nieprzemyślanej decyzji. — Poszłam do tego programu z własnej głupoty i żałuję, że to wszystko się tak stało — stwierdziła w rozmowie z “Kanałem Kryminalnym.