CELEBRITY
Oto możliwe konsekwencje ➡️
PZPN grozi wysoka kara finansowa, ale nie ma mowy o zamknięciu stadionu — przyznał wieloletni delegat UEFA Kazimierz Oleszek po wydarzeniach z drugiej połowy meczu piłkarskiego Polska — Holandia, kiedy na kilka minut gra została przerwana po obrzuceniu boiska racami przez polskich kibiców.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
W 58. minucie włoski sędzia Maurizio Mariani musiał przerwać grę na stołecznym PGE Narodowym, gdyż z sektora za polską bramką, gdzie zasiadali najbardziej zagorzali sympatycy biało-czerwonych ze stowarzyszenia “To My Polacy”, na boisko poleciało kilkanaście rac. Takie zdarzenie już dawno nie miało miejsca na spotkaniu drużyny narodowej, zwłaszcza w kraju. Według medialnych informacji przyczyną takiego zachowania grupki fanów był fakt, że nie mogli wnieść na stadion oprawy na mecz.
PZPN grozi wysoka kara finansowa, tym bardziej że nie był to pierwszy raz, kiedy polscy kibice dali znać o sobie, a w przypadku “recydywy” kwoty idą w górę. Nie ma mowy jednak o tym, żeby z takiego powodu doszło do zamknięcia stadionu czy choćby sektora. To nie było zachowanie podszyte jakimiś względami politycznymi czy rasistowskimi, a w takich wypadkach UEFA jest bardzo restrykcyjna — powiedział PAP Oleszek, który przez wiele lat pełnił funkcję delegata UEFA.
Czas, kiedy race się wypaliły, a następnie zostały zebrane z boiska, piłkarze obu drużyn przeczekali w okolicach ławek rezerwowych. Przerwa w grze trwała około pięciu minut. Część publiczności z innych sektorów gwizdami wyraziła dezaprobatę wobec takiego zachowania grupy kibiców.
Spotkanie zakończyło się remisem 1:1, który praktycznie przesądził o awansie Holendrów do przyszłorocznego mundialu. Polacy zagrają w marcowych barażach.
