CELEBRITY
Paweł: My, milenialsi, szybko się poddajemy. Magdalena: Umówiliśmy się, że jeśli przestaniemy być szczęśliwi, to się rozstaniemy

Milenialsi znormalizowali rozstania, ale jednocześnie najbardziej na świecie pragną miłości – mówi Anna Maria Szutowicz, etnografka i antropolożka. O zmieniających się oczekiwaniach wobec związku opowiadają Magdalena Kostyszyn-Bielecka i Paweł Bielecki. Magdalena jest autorką książek i profilu Ch*jowa Pani Domu, Paweł prowadzi ich wspólną agencję marketingową.
Magdalena Kostyszyn-Bielecka i Paweł Bielecki (Fot. archiwum prywatne)
Urodzeni w latach 80. i wczesnych 90., dorastali w kulturze indywidualizmu. Milenialsi. Maria Organ w nowym cyklu Weekend.gazeta.pl przygląda się pokoleniu Y, często nazywanym pokoleniem “ja, ja, ja”.
***
Rozmawiamy z parą z długim stażem oraz z singlami. Jak zmieniają się ich oczekiwania wobec związku?
Kłótnie. “Nazywam to kłótniowymi podróżami. Zwiedziłem tak dzięki Magdzie kilka bardzo fajnych hoteli”
Magdalena: Paweł twierdzi, że zakochał się we mnie podczas rozpoczęcia roku szkolnego. Trafiliśmy do jednej klasy w liceum. Miłość wyznawał mi na Gadu-Gadu już we wrześniu, ale dałam mu kilka miesięcy na wstrzymanie. W grudniu tego roku minie nam 20 lat razem.
Paweł: Jesteśmy ze sobą bardzo długo, choć docieranie się trwa cały czas i moim zdaniem to jest kluczowy element dobrego związku. Nie jesteśmy we wszystkim zgodni, co uważam za zupełnie normalne. Mamy inne poglądy, ale też obydwoje się zmieniamy. Właśnie te różnice i zderzenia sposobów myślenia dają szansę na pogłębienie relacji. Dla mnie to znaczy, że cały czas się rozwijamy. Gdyby tego rozwoju nie było, z czasem pewnie poczulibyśmy, że czegoś nam brakuje. A docieranie się sprawia, że nasz związek co kilka lat zmienia kształt.
Magdalena: Średnio raz w miesiącu przy okazji jakiejś kłótni zdarzają nam się rozmowy o rozstaniu, ale żadne z nas chyba nie bierze tego do końca serio. Ja jestem typem pieniacza, krzyczę i się złoszczę. Paweł zwykle wtedy milczy, co mnie doprowadza do szału. Więc jak myślę o oczekiwaniach w związku, to ja bym chciała, żeby on na mnie krzyknął, chwilę byśmy się pokłócili i po 15 minutach by nam przeszło.
Paweł: Ja podczas takiej kłótni najchętniej powiedziałbym: “Magda, przytulmy się i koniec tej akcji”. Ale często robię na złość i się nie odzywam, a w głowie mam myśl, że obydwoje w tej chwili tracimy czas. Bo z reguły to jest sprzeczka o banalną rzecz, która urasta do gigantycznych rozmiarów.
Magdalena: Faktycznie czasem robię mu aferę, że nie pozmywał naczyń, a przy okazji skumulują mi się jakieś smaczki z przeszłości i już lecę po bandzie. Gdy emocje były już nie do zniesienia, zdarzyło mi się powiedzieć: “Wyjdź”. Wtedy Paweł się pakował i szedł nocować do hotelu.
Paweł: Nazywam to kłótniowymi podróżami. Zwiedziłem tak dzięki Magdzie kilka bardzo fajnych hoteli, do których zawsze chciałem pójść! Brałem psa, wsiadałem do auta i jechałem. Z reguły gdy już się zameldowałem i właśnie zabierałem do kolacji, Magdzie przechodziło i pisała, żebym wracał.
Magdalena: Przechodziło mi, ale też uświadamiałam sobie, jaką jestem frajerką! On sobie pojechał do hotelu, a ja z córką siedzę na chacie. Ale faktycznie te nasze spory raczej szybko się kończyły. Nie mamy tak, że na tydzień się obrażamy i ze sobą nie rozmawiamy.
Paweł: Magda szybko wybucha i gaśnie. Ja jestem niewybuchem i choć między nami sprawa jest załatwiona, czasem przez tydzień w środku się jątrzę. Analizuję, skąd się wziął ten konflikt. Czy faktycznie chodzi o różnicę zdań, czy może o to, co się dzieje dookoła nas. Zastanawiam się, czy któreś z nas nie spało kilka nocy z rzędu i jest rozdrażnione, czy może akurat gorzej układa się w pracy.
Praca. “Jest moim mężem, ale w pracy mi się wydawało, że chciałby być moim szefem”
Magdalena: Zwłaszcza że wciąż czasem pracujemy razem. Jeśli chodzi o zmieniające się oczekiwania, to jednak nie polecam pracy ze swoim partnerem. Założyliśmy agencję kreatywną, ale przy wspólnych projektach każde z nas chciało mieć ostatnie zdanie. Paweł czasem wydawał mi polecenia, na co odpowiadałam: “Nie będziesz mi rozkazywał”. Jest moim mężem, ale w pracy czasem mi się wydawało, że chciałby być moim szefem. Trudno jest potem w domu rozgraniczyć te role i emocje.
Paweł: Magda się irytuje, jak powiem coś stanowczo. Stawia na swoją niezależność, co naprawdę cenię, ale wiadomo, że to nieuchronnie prowadzi do tarć, bo ja też lubię stawiać na swoim. Kiedy zdecydowaliśmy się ograniczyć wspólną pracę, dynamika między nami się zmieniła. Zamiast oczekiwać od siebie spełniania określonych obowiązków, prosimy się nawzajem o pomoc. Mówię na przykład: “Magda, potrzebuję, żebyś spojrzała na ten projekt, bo ja nie umiem go zobaczyć z innej perspektywy”.
Magdalena: Paweł też jest niezastąpiony przy moich projektach. Przez wiele lat robił mi zdjęcia i to z nim najlepiej mi się pracuje, choć bywam niecierpliwa. Zdaję sobie sprawę, że gdybym pracowała z innym fotografem, nie narzekałabym od razu, że coś mi się nie podoba. Czasem się zastanawiamy, czy gdybyśmy się poznali dzisiaj w pracy, to udałoby nam się nawzajem polubić i znaleźć wspólny język.
Paweł: Mamy tę przewagę nad parami z mniejszym stażem, że poznaliśmy się, gdy nie posiadaliśmy absolutnie nic z tego, co teraz mamy. Nie poznałem Magdy jako Ch*jowej Pani Domu, nie było agencji Be Frank. Dorabialiśmy się razem i wszystko jest teraz wspólne.
Pieniądze. “Chcę mieć możliwość życia w spokoju”
Magdalena: Ale różnimy się w podejściu do zarabiania pieniędzy. Dla mnie finanse nie są główną motywacją do pracy. Za projektem musi kryć się jakaś fajna idea, żebym chciała go realizować, to mnie nakręca i daje satysfakcję. Paweł natomiast ma bardziej analityczny umysł i wszystko bardziej przelicza.
Paweł: To nie tak, że pieniądze zawsze będą dla mnie najważniejsze. Aktualnie są istotne. Mogę zabezpieczyć przyszłość. Chcę mieć możliwość życia w spokoju. Nie wiem, kiedy tego spokoju będę potrzebował, ale gdy ten czas przyjdzie, pieniądze mi go dadzą.
Magda: Dla Pawła pieniądze są synonimem bezpieczeństwa, dla mnie bezpieczeństwem jest spokój ducha. Nawet gdy nie miałam za wiele kasy, to wiedziałam, że jakoś sobie poradzę. Potrafiłam zrezygnować ze wszystkich klientów w jednym miesiącu, gdy miałam finansową poduszkę tylko na dwa kolejne. Nie byłam w stanie pracować z kimś, z kim się nie dogaduję.