CELEBRITY
Po kilku miesiącach od tej bolesnej straty zdecydował się opowiedzieć o chorobie artystki, ostatnich wspólnych chwilach i emocjach, które wciąż mu towarzyszą foto: AKPA
Odejście Joanny Kołaczkowskiej wstrząsnęło nie tylko fanami kabaretu, ale przede wszystkim jej najbliższymi. Po kilku miesiącach od tej bolesnej straty Dariusz Kamys zdecydował się opowiedzieć o chorobie artystki, ostatnich wspólnych chwilach i emocjach, które wciąż mu towarzyszą. Jego słowa pokazują, jak wielką rolę Joanna odgrywała w jego życiu, nie tylko zawodowym.
Informacja o ciężkiej chorobie Joanny Kołaczkowskiej była dla jej otoczenia szokiem. Nowotwór mózgu pojawił się niespodziewanie i bardzo szybko odebrał artystce siły. Z czasem choroba zaczęła wpływać także na jej mowę, co dla kogoś, kto całe życie operował słowem, było niezwykle bolesne. Dla przyjaciół i współpracowników był to moment, w którym codzienność nagle straciła dawną lekkość.
Zobacz też: Grób Joanny Kołaczkowskiej utonął w zniczach! Jej szwagier nie mógł milczeć. Nie dało się przejść
Kamys wspomina Kołaczkowską. Co za wyznanie!
Dariusz Kamys przyznał, że długo nie dopuszczał do siebie myśli o najgorszym. Wierzył, że wsparcie tysięcy ludzi, ich myśli i dobre emocje mogą mieć realną moc. Choć lekarze od początku nie ukrywali, jak poważna jest sytuacja, nadzieja wciąż była obecna. Im bliżej było jednak do finału tej dramatycznej walki, tym bardziej docierało do niego, że nadchodzi coś, na co nikt nie jest gotowy.
Joanna Kołaczkowska o największej pasji
Do samego końca wierzyłem (…). Myślałem, że skoro tyle ludzi myśli o Aśce, cała ta dobra energia nie pójdzie na marne (…). Jej odejście wytworzyło pustkę, która nigdy nie zostanie wypełniona. Czasem będzie bolało mniej, czasem więcej. Ale ból zostanie – mówił w wywiadzie dla WP.
Relacja Kamysa i Kołaczkowskiej wykraczała daleko poza scenę. Przez lata tworzyli artystyczny duet oparty na zaufaniu i wzajemnym zrozumieniu. Joanna była dla niego pierwszym i najważniejszym recenzentem, osobą, której zdanie liczyło się najbardziej. Do dziś zdarza mu się automatycznie sięgać po telefon z myślą, by podzielić się z nią nowym pomysłem, po czym przychodzi bolesna świadomość, że tej rozmowy już nie będzie.
Artysta mówi wprost, że pustka po Joannie jest czymś, czego nie da się wypełnić. Czas sprawia, że ból czasem słabnie, ale nigdy nie znika całkowicie. Pozostaje jako cichy towarzysz codzienności, przypominając o stracie, ale też o niezwykłej więzi, jaka ich łączyła przez dekady.
Po śmierci Asi kilka razy do niej dzwoniłem. Cały czas mam zapisany jej numer. Ona bez wątpienia była jedną z kobiet mojego życia. Drugą, z którą najczęściej się widywałem (…) Snuliśmy plany artystyczne, toczyliśmy długie rozmowy – nieraz bardzo poważne, innym razem bez znaczenia. (…) Przez 40 lat znajomości nasza przyjaźń przetrwała. To wielkie osiągnięcie (…) Byliśmy w Hrabi jak rodzina. Mówię nie tylko o naszej czwórce, ale też o ludziach z obsługi technicznej, menedżerach itd. Dopiero teraz, po odejściu Asi, widzę, jak wspaniałe mieliśmy życie. Jeszcze pół rok temu nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Człowiek zawsze docenia takie rzeczy z perspektywy czasu – powiedział w rozmowie z WP.
