CELEBRITY
Porażka to nie koniec złych wieści ➡
Sytuacja jest wprost dramatyczna, a Legia Warszawa nie może już sobie pozwolić na czekanie. Od blisko miesiąca klub nie ma trenera (a bardziej złośliwi powiedzą, że szkoleniowca na ławce nie ma tak naprawdę od maja). Dariusz Mioduski wie już, że to nie czas na wyczekiwanie na rozwiązanie sytuacji Marka Papszuna. Trener Rakowa dostał sygnał, że jest potrzebny tu i teraz. Legia po prostu musi wykupić szkoleniowca zgodnie z klauzulą w jego kontrakcie, co oznacza duży wydatek dla klubu. W przeciwnym wypadku straty mogą okazać się zbyt duże, a sezon — zakończyć się wielopoziomową katastrofą.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Mecz ze Spartą Praga skupił ostatnie problemy Legii Warszawa niczym w soczewce. Niby na początku coś mogło dawać nadzieję na sukces, widać było z oddali jego zalążki, ale im dalej w las, tym było gorzej. A druga połowa to jedna z największych kompromitacji zespołu prowadzonego obecnie przez Inakiego Astiza w całym sezonie. Kibice przy Łazienkowskiej mieli prawo czuć się oszukani.
Oto bowiem drużyna, która w Polsce miała być dominatorem, zupełnie nie miała pomysłu na rzucenie wyzwania przeciętnie grającej Sparcie. Czesi wyszli na prowadzenie, a potem mieli prawo bronić go w spokoju do samego końca, zwłaszcza że Legia wcale przesadnie nie naciskała. Dla klubu o ambicjach mistrzowskich brak choćby jednego groźnego strzału w drugiej połowie to potworny wstyd.
Oto obraz dramatu Legii Warszawa. Siedem porażek!
Tuż po końcowym gwizdku w mediach społecznościowych dużą popularność zyskała statystyka, która wiele mówi o obecnym położeniu Legii Warszawa. Na ostatnie 11 spotkań o stawkę, Legia Warszawa wygrała tylko jedno. Ponad miesiąc temu, w październiku. Aż siedem z tych 11 meczów zakończyło się porażką warszawian, którzy przecież mają w tym sezonie dysponować największym budżetem na pensje zawodników w historii klubu.
Przy tak dużych wydatkach kibice mieli prawo oczekiwać, że drużyna włączy się do walki o mistrzostwo Polski. Nic takiego nie będzie miało miejsca, a zespół jest uwikłany w walkę o pozostanie ponad strefą spadkową. To blamaż, z którym w Warszawie nie chce pogodzić się nikt. Ale Dariusz Mioduski wciąż czeka na cud, a chyba właśnie tak należałoby odebrać porozumienie Marka Papszuna z władzami Rakowa w sprawie rozstania za porozumieniem stron.
Zobacz także: Czarny wieczór Legii Warszawa, jest na dnie! Dramat w LK. Złych wiadomości jest więcej
Dziś Mioduski wie już, że nie może dłużej czekać. Że jeśli za moment nie zatrudni szkoleniowca, Legia stanie nad przepaścią. Tak właśnie należałoby odbierać znalezienie się w strefie spadkowej Ekstraklasy. Przy tej grze, przy czarnej serii legionistów w naszej lidze, to staje się naprawdę realną perspektywą.
Tu nie można już czekać. Czasu jest coraz mniej
I właśnie dlatego właściciel Legii Warszawa powinien oszczędzić kibicom trwającej szopki, nie wydłużać jej i po prostu wyłożyć kwotę potrzebną na klauzulę wykupu Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa. Oszczędzi trenerowi napiętej atmosfery w obecnym klubie, prawdopodobnie oszczędzi też kolejnych porażek samej Legii.
Szkoleniowiec dostał dziś wyraźny sygnał, że dalsze czekanie może okazać się dla warszawian opłakane w skutkach. Że jest potrzebny tu i teraz, nawet jeśli sprowadzenie go będzie kosztowało klub duże pieniądze. Margines błędu nie pozwala już na ryzyko.
Wstrzymywanie się przed decyzją w nadziei na to, że Papszun dogada się z Michałem Świerczewskim, wydaje się coraz bardziej naiwne. Ta naiwność niesie za sobą potężne konsekwencje, bo nic nie wskazuje na to, by Legia mogła nagle się przełamać bez trenera na ławce rezerwowych. Ta drużyna ma ogromny potencjał, ale wyraźnie brakuje jej kogoś, kto mógłby wyznaczyć kierunek. Przywrócić jej wiarę we własne zdolności, bo to właśnie to jest teraz największym problemem.
Jeśli warszawianie będą liczyli na cud przez kolejne tygodnie, niedługo sami mogą go potrzebować. W walce o awans w europejskich pucharach, a może i w walce o utrzymanie w Ekstraklasie.
