CELEBRITY
Porzucili dwóch synów i zostawili list. Jak potoczyły się losy rodziców z Warszawy?

Dwa lata temu list pozostawiony przez rodziców dwóch synów: 14-latka i 17-latka wstrząsnął opinią publiczną. — Poradzicie sobie w życiu. Jesteśmy z Was dumni — napisali, po czym zniknęli. Czy wrócili do domu? Znamy finał głośnej sprawy z Warszawy.
Adam i Aneta J. opuścili mieszkanie przy ul. Puławskiej w środku nocy, pozostawiając jedynie krótki list. Już następnego dnia ich dzieci trafiły pod opiekę ciotki, a sprawa została zgłoszona na policję. Jak się później okazało, rodzice najpierw udali się do schroniska na Murowańcu, gdzie spędzili dwa dni. Następnie przeszli na stronę słowacką, gdzie zatrzymali się w jednym z pensjonatów. Po kilku dniach zniknęli ponownie.
Po miesiącu para została zlokalizowana w czeskiej Pradze. Rodzice zostali spotkani przez czeską policję, ale co ciekawe, nie zostali zatrzymani. Policja oceniła ich stan zdrowia, zarówno fizyczny, jak i psychiczny, jako dobry. Dlaczego nie zostali wówczas zatrzymani?
Zgodnie z przepisami, osoby dorosłe, które nie popełniły przestępstwa, mają prawo odmówić kontaktu z rodziną — wyjaśnia asp. szt. Aleksandra Laskowska z Komendy Głównej Policji.
Motywy działania rodziców nadal pozostają niejasne. Ojciec zmagał się z problemami zdrowotnymi i był bezrobotny, matka pracowała jako fryzjerka.
Do dzisiaj rodzice chłopców nie stanęli przed sądem. Sprawa została umorzona. Zostali jedynie pozbawieni władzy rodzicielskiej.
— Każda osoba pełnoletnia ma prawo odmówić kontaktu z rodziną, jeżeli nie doszło do przestępstwa ani nie ma zagrożenia dla jej zdrowia lub życia — tłumaczy aspirant Laskowska. — Dlatego w tym przypadku policja skierowała wniosek do sądu o pozbawienie ich władzy rodzicielskiej.
Choć historia rodziców, którzy porzucili swoje dzieci, wzbudza ogromne kontrowersje, aspirant Laskowska zwraca uwagę, że podobne przypadki nie są rzadkością. — Ludzie czasem decydują się na radykalne zmiany, szukając nowego początku — zaznacza.
Zobacz także: Co grozi małżeństwu z Warszawy, które uciekło od dzieci? Prawnik mówi wprost: takiej sprawy jeszcze nie było!
Z najnowszych informacji wynika też, że dorośli nie wrócili już do Warszawy. Jeden z nastolatków nadal przebywa pod opieką dalszej rodziny.