Connect with us

CELEBRITY

Protest Bukowieckiego, czerwona flaga po jego pchnięciu. To decydowało o finale MŚ

Published

on

Takiej huśtawki nastrojów Konrad Bukowiecki dawno nie przeżył. W drugiej kolejce pchnął na 20.38 m – dokładnie tyle miał dwunasty do tego momentu Rumun Toader. Tyle że on zaraz uzyskał kiepski wynik 19.69 m, co i tak było lepsze od niemierzonej próby Polaka z pierwszej kolejki. Decydowała trzecia seria, w niej mistrz Polski posłał kulę za 20. metr. Powinien być dwunasty, sędzia podniósł czerwoną flagę. Polska złożyła protest, uznano go. Jeszcze musiał czekać na wyniki rywali. Dzięki temu Bukowiecki wystąpi wreszcie w finale.

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata zaczęły się w nocy polskiego czasu na Stadionie Narodowym w Tokio, bo tu wyznaczono start i metę w zmaganiach w chodzie na 35 km. Pętle odbywały się jednak poza tym obiektem, a gdy panie i panowie je pokonywali, do rywalizacji przystąpiły już dyskobolki. Z naszą Darią Zabawską. Polka wykonała trzy próby, przy tej trzeciej wspomagała ją publiczność, ale nic to nie dało. 57.78 m oznaczało 13. pozycję tylko w grupie A, a przecież później zaczynała grupa B.

Polka odpadła, awans miało wywalczyć tylko 12 najlepszych.

Podobnie wyglądało to u kulomiotów – z Konradem Bukowieckim w stawce. Ze startem byłego mistrza Europy nadzieje były większe, przynajmniej na miejsce w finale. Potrzebne było dość pewne pchnięcie przynajmniej w okolice 21. metra.

Mistrzostwa świata w Tokio. Konrad Bukowiecki przed trzecią szansą zaistnienia w wielkiej imprezie w 2025 roku
Pewną kwalifikację zapewniało 21.35 m, miesiąc temu Bukowiecki pchnął kulę zaledwie o 2 cm bliżej. Tylko że stało się w to w małych zawodach w Międzyzdrojach, a w tym dużych mistrz Polski miał jednak spore problemy. Nie przeszedł eliminacji zimą w halowych mistrzostwach Europy, tak samo zawalił halowe mistrzostwa świata w Nankinie. Źle było w Diamentowej Lidze w Chorzowie, tu też zaczęło się nieszczególnie. Po pierwszej próbie przy jego nazwisku pojawił się “X” – oznaczało to rzut niemierzony.

A konkurencji bynajmniej nie spali. W rywalizacji po raz pierwszy w tym roku pojawił się rekordzista świata Ryan Crouser i przywitał się z tokijskim stadioniem odległością 21.37 m, dalej pchać nie musiał. Jego rodak Adrian Piperi uzyskał od razu 21.47 m, Nowozelandczyk Tom Walsh i Szwed Wictor Petersson też uzyskali wyniki z “21” z przodu.

Po pierwszej serii dwunastą pozycję zapewniał wynik 20.38 m.

I dokładnie tyle uzyskał Bukowiecki w drugiej kolejce, dobił do dwunastego w tym momencie Rumuna Toadera. Było jednak jasne, że to nie wystarczy do awansu do wieczornego finału. W drugiej kolejce Toader pchnął na 19.69 m, ale to wystarczyło, by wyprzedzić Bukowieckiego. Polak pozostał tyrzynasty, a olbrzymie problemy napotkał Payton Otterdahl, czwarty w igrzyskach w Paryżu. Miał kontuzję prawej ręki, zakończył zmagania z wynikiem 19.78 m. Sensacyjnie nie awansował do finału.

Bukowiecki w trzeciej serii wszedł do koła jako piąty, czterech zawodników przed nim miało próby niemierzone.I po jego rzucie też sędzia podniósł czerwoną flagę, co wywołało zdziwienie Polaka. I od razu jego frustrację, bo kula spadła za linię 20. metra. Formalnie powinien więc wyprzedzić Rumuna. Powtórki nie pokazywały, by nadepnął na obręcz koła.

Polska złożyła protest, ten został uznany. 20.28 m – to była istotna odległość, bo ostatecznie okazała się lepsza od drugiej próby Toadera.

Pozostało więc czekać, co zrobi reszta rywali, którzy jeszcze pozostali w grze. W grupie B nikt go już nie wyprzedził, w grupie A zbliżył się Nick Ponzio (20.34 m), później Armin Sinancević (20.18 m).

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin