Connect with us

CELEBRITY

Robert Lewandowski już przegrał z Litwą. To był koszmar. “Żenada na kartoflisku”

Published

on

Przed meczem w Kownie w 2011 r. doszło do zamieszek z udziałem polskich pseudokibiców, murawa wyglądała tak, jakby miała służyć litewskim rolnikom, a nie piłkarzom, a reprezentacja Polski po prostu się skompromitowała. Robert Lewandowski pudłował, Franciszek Smuda się denerwował i skończyło się porażką 0:2 z Litwą. “To był mecz, o którym trzeba jak najszybciej zapomnieć” — pisał “Przegląd Sportowy”.

Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Do Euro 2012 został już tylko nieco ponad rok, więc kibice reprezentacji Polski mieli prawo wymagać. Tym bardziej że kolejny sparingpartner drużyny prowadzonej przez Franciszka Smudę o takim turnieju jak mistrzostwa Europy mógł tylko pomarzyć. Biało-Czerwoni mieli więc pojechać na Litwę, strzelić kilka goli i nabrać pewności siebie w procesie przygotowań do najważniejszej piłkarskiej imprezy w historii Polski. Był marzec 2011 r.

Franciszek Smuda zabrał do Kowna niemal wszystkich najważniejszych piłkarzy. Problem pojawił się tylko w bramce. W obliczu kontuzji Łukasza Fabiańskiego, Wojciecha Szczęsnego i Przemysława Tytonia bramki w meczu z Litwą miał strzec Małkowski. I to nie Zbigniew, w Sebastian — młody bramkarz Lechii Gdańsk, bez większego doświadczenia nawet na ekstraklasowych boiskach. A i takie by się mogło przydać, bo wśród reprezentantów Litwy byli m.in. piłkarze Jagiellonii i Widzewa.

Zobacz także: W wieku 17 lat usłyszał o nim cały świat. Teraz wraca do kadry. “To może być przełom”
Zaczęło się od skandalu jeszcze przed meczem. Powód? Polscy pseudokibice, którzy wywołali burdy — najpierw w okolicach stadionu, później podczas meczu. Krzesełka fruwały, wyrywano fragmenty ogrodzenia, doszło do bijatyki z ochroniarzami, ale też między samymi Polakami (litewski związek oszacował straty na niemal 60 tys. zł).

Zobacz także: Kamil Grosicki wreszcie wyłożył karty na stół. Oto prawda o relacjach z Lewandowskim
Na boisku, które wyglądało jak typowe kartoflisko, też rozgrywał się dramat. Polacy do przerwy przegrywali 0:2, a znakomite sytuacje marnowali m.in. Robert Lewandowski i Ludovic Obraniak. W reprezentacji nic nie funkcjonowało, nawet współpraca Łukasza Piszczka z Jakubem Błaszczykowskim. Po przerwie Franciszek Smuda dokonywał zmian, na murawie pojawili się m.in. Kamil Grosicki, Sławomir Peszko czy Roger Guerreiro, ale nie wystarczyło to choćby na strzelenie honorowej bramki.

To był mecz, o którym trzeba jak najszybciej zapomnieć. Na kartoflisku w Kownie przegraliśmy 0:2″ — pisał “Przegląd Sportowy”, a “Fakt” alarmował, że “z taką grą na przyszłorocznych mistrzostwach Europy nie ma czego szukać”. Jak się później okazało, były to prorocze słowa.

Czytaj także: Jakub Kamiński błyszczy w Bundeslidze i kadrze. “Przed sezonem zmieniłem priorytety”
Selekcjoner Franciszek Smuda po meczu w Kownie zachowywał jednak spokój, a fatalny występ tłumaczył m.in. złym stanem murawy. — Ja nie jestem takim facetem, który rozpamiętuje porażki. Przegraliśmy, stało się. (…) Mówicie: kartoflisko. A ja sobie myślę, że było nawet gorzej. To była ziemna breja, którą w trakcie meczu jeszcze lekko ściął mróz. W drugiej połowie na boisku było mnóstwo śladów odciśniętych piłkarskich butów. Gdyby było miękko, to pewnie zawodnicy jeszcze jakoś dawaliby radę — tłumaczył w rozmowie z Antonim Bugajskim.

Co ciekawe, przegrany mecz z 2011 r. był trzecim z rzędu bez wygranej z Litwą. Wcześniej Biało-Czerwoni zremisowali z niżej notowanym rywalem 1:1 (2009 r. i gol Pawła Brożka) i przegrali 0:1 (2006 r.). Zła seria została przerwana dopiero w 2014 r. na PGE Stadionie Narodowym, gdy wygraliśmy 2:1 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin