CELEBRITY
“Sezon ledwo się rozpoczął, a my już toniemy w kontrowersjach. Noty dla Kamila Stocha to jakieś nieporozumienie, decyzje dotyczące zmiany belki startowej też. A to nawet nie jest najgorsze” – mówi WP SportoweFakty członek zarządu PZN Rafał Kot Więcej w komentarzu
Sezon ledwo się rozpoczął, a my już toniemy w kontrowersjach. Noty dla Kamila Stocha to jakieś nieporozumienie, decyzje dotyczące zmiany belki startowej też. A to nawet nie jest najgorsze – mówi WP SportoweFakty członek zarządu PZN Rafał Kot.
Trzech Polaków w niedzielnym konkursie w Lillehammer wywalczyło awans do drugiej serii. Z rywalizacją na półmetku pożegnali się Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek i Piotr Żyła.
– Zaczynając od mniej przyjemnej części oceny, a więc minusów, skupiłbym się przede wszystkim na Olku. Widać, że nie trafił z formą i ma wiele do poprawy. To na pewno jakiś powód do niepokoju, bo jest zupełnie pogubiony. Niemniej dopiero rozpoczęliśmy Puchar Świata, a czasu na korekty wciąż nie brakuje – mówi Rafał Kot, członek zarządu Polskiego Związku Narciarskiego.
Za to zdecydowanie lepiej niż w ubiegłym roku prezentuje się Kamil Stoch. Zębianin zajął w sobotę 13. lokatę, a w niedzielę został sklasyfikowany pozycję wyżej.
– Tutaj możemy odczuwać nawet pewien niedosyt. Po bardzo dobrej pierwszej serii, w której zajmował ósme miejsce, nie wykluczałem nawet poprawy rezultatu, bo różnice między zawodnikami były niewielkie. W każdym razie na pewno nie spodziewałem się wypadnięcia z czołowej dziesiątki. Za to pierwszy skok Kamila był doskonały. Wyglądał, jak za swoich najlepszych lat. Lekkość wróciła. Z kolei styl lotu to wirtuozeria – przyznaje ekspert.
Jury do poprawy
Mimo tego dwóch sędziów oceniło próbę Stocha na 18,5 punktu. Taki werdykt wywołał wielkie kontrowersje.
Zupełnie nie wiem, skąd oni to wzięli. Ten osąd należy określić mianem nieporozumienia. Sędziowie zarabiają niemało, a wciąż dyskutujemy o ich decyzjach. Nie może być tak, że regularnie po konkursach mamy jakieś wątpliwości co do pracy arbitrów. Żonglowanie belkami też mnie zniesmaczyło. Warunki były podobne dla wszystkich, a mimo tego z jakichś przyczyn platforma ciągle zmieniała położenie. Nie rozumiem tego – podkreśla Kot.
I od razu przechodzi do największej jego zdaniem kontrowersji. – W sierpniu rozmawialiśmy o zupełnie zbytecznej rewolucji w przygotowaniu kombinezonów. Wszystko wywrócono do góry nogi. Miało być lepiej i sprawiedliwie. Tymczasem trwa proceder pokazówek za sprawą dyskwalifikacji niżej notowanych skoczków. Ciągle mamy równych i równiejszych – grzmi działacz.
– Geiger przez cały miniony sezon skakał w worku na ziemniaki, co wałkowano wielokrotnie. Potem szczycił się brakiem dyskwalifikacji. Kiedyś skoczek skupiał się na oddaniu dobrego skoku i emocje schodziły. Teraz kulminacja pojawia się przy mierzeniu regulaminowości sprzętu. Stworzyliśmy nową podkonkurencję w skokach. Degradujemy dyscyplinę od środka. Dalej niektórzy mają taryfę ulgową. Szkoda. Doprowadzimy zaraz skoki do ruiny, a już wyższe władze się im przyglądają z uwagą – zauważa nasz rozmówca.
Błąd błędem pogania
W przyszłorocznych Zimowych Igrzyskach Olimpijskich we Włoszech nie zostanie rozegrany konkurs drużynowy.
– Zlikwidowano najciekawszą konkurencję, na którą wszyscy czekali. Nawet nie wiem, jak to komentować. Pozostaje się cieszyć lepszą dyspozycją naszych skoczków i dobrym startem Kacpra Tomasiaka. Debiut w jego wykonaniu był bardzo poprawny. Oby kontynuował dynamiczny rozwój i dostarczał nam wiele radości. Nie można jednak wywierać na nim zbyt dużej presji – podsumowuje Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
