CELEBRITY
Straszny los Polaków w USA. Wiadomo, kto wydaje ich w ręce służb Trumpa
W Stanach Zjednoczonych trwa polowania na nielegalnych imigrantów. Nikt nie może czuć się bezpieczny — nawet Polacy, którzy w USA żyją od kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat. Przedstawiciele Polonii żyją w strachu, nie tylko przed służbami Trumpa, ale przede wszystkim przed swoimi rodakami. Polonijne media piszą o donosach w polskiej społeczności w USA. — Głównym powodem donosów zawsze były pieniądze — mówi “Faktowi” Polak mieszkający pod Nowym Jorkiem.
Jednym z głównych punktów programu wyborczego Donalda Trumpa w kampanii prezydenckiej była walka z imigrantami nielegalnie przebywającymi na terytorium Stanów Zjednoczonych. Z tej obietnicy prezydent USA wywiązuje się skrupulatnie — od wielu miesięcy trwa “odławianie” takich osób z ulic największych miast Ameryki.
Czytaj także: Polowanie na nielegalnych imigrantów w Chicago. Zatrzymano Polaków
Deportacje z USA. Polacy żyją w strachu. Donoszą na siebie wzajemnie
Dotyczy to nie tylko przyjezdnych z Meksyku, Ameryki Środkowej, Południowej czy Azji, ale także Polaków. 5 listopada opisywaliśmy historię Polki Iriny Sobierajskiej, która po 20 latach życia w USA została zmuszona do powrotu do Polski. 31 października wsiadła w samolot, opuszczając swoją rodzinę i ciężko chorego męża.
Paweł Żuchowski, korespondent RMF FM z USA, opisuje, zagrożeniem dla Polaków żyjących nielegalnie w Stanach Zjednoczonych są już nie tylko służby Donalda Trumpa, ale też inni rodacy. Jak mówi, polonijne media coraz częściej donoszą o przypadkach donosów rodaków.
“Smutne donosy rodaków… Polonijne media zaczynają opisywać to, co dzieje się w naszym środowisku. To, o czym już kiedyś pisałem, zaczyna podejmować polonijna prasa. Cieszę się, że robi się z tego «temat». Najgorsi są ci, którzy po latach w różny sposób zalegalizowali swój pobyt. Teraz drugiego sami wsadziliby do samolotu” — opisuje na platformie X Żuchowski.
Kiedyś obawiałem się służb, teraz rodaków”
Przytacza kilka wypowiedzi Polaków, którzy żyją w strachu przed deportacją.
Przestałem udzielać się w polonijnym środowisku. Wolałem zniknąć niektórym z oczu” — powiedział mu jeden z Polaków. Inna Polka opowiedziała, że koleżanka prosi ją o podwożenie w różne miejsca, bo boi się wychodzić z domu.
“Żyję w strachu, kilka osób wie, że jestem tu nielegalnie. Nie wiem czy nie zadzwonią do służb imigracyjnych”, “Wiem, złamałem
prawo wizowe. Tu urodziły się jednak dzieci. Nie mogę teraz wrócić do kraju. A każdy dzień to życie w strachu. Kiedyś obawiałem się służb, teraz rodaków, którzy wydają swoich” — mówią inni rozmówcy dziennikarza.
“Jest takie powiedzenie wśród Polaków w USA: «Jak ci rodak nie zaszkodził, to już ci pomógł». Zawsze sądziłem, że jest MOCNO przesadzone. Dla jasności. Każdy, kto złamał prawo wizowe USA, musi liczyć się z konsekwencjami. Tu sprawa jest jasna. Smuci tło opisanej sprawy” — podkreśla Paweł Żuchowski.
Donoszenie na rodaków nie jest jednak zjawiskiem nowym. W latach 90. Polacy również donosili na siebie do urzędu emigracyjnego.
— Głównym powodem donosów zawsze były pieniądze. Na przykład ekipa brała “nowego Polaka” do pracy na budowie. Majster go przyjmował do roboty, ale nie wypłacał mu pensji. Kiedy zebrała się większa suma, szedł donos i na budowę wjeżdżały służby imigracyjne. Zabierały nielegalnych lub takich, co nie mieli pozwolenia na pracę, i pieniądze zostawały w kieszeni majstra — mówi “Faktowi” Polak mieszkający pod Nowym Jorkiem.
— Drugim powodem była miłość. Donos był najprostszym sposobem na pozbycie się konkurenta lub konkurentki. Zdarzały się takie sytuacje, że żona donosiła na kochankę męża. I miała spokój — dodaje.
Jak mówi, do takich czynów dochodziło w dużych miastach — Nowym Jorku, czy Chicago — gdzie można się ukryć w tłumie. W małych ośrodkach nie słyszał o takich donosach.
— Tam ludzie są bardziej zżyci ze sobą, wszyscy się znają i takie sytuacje by nie przeszły — podkreśla.
