CELEBRITY
Szokujące wyznanie Adrianny Sułek-Schubert na MŚ. Nie chciała lecieć!

Adrianna Sułek-Schubert zabrała głos po rywalizacji w siedmioboju, którą ukończyła na 15. pozycji. W rozmowie z TVP Sport szukała przyczyn gorszej dyspozycji. — Jeszcze dwa dni temu wróżyłam tutaj piękne wyniki, więc teraz mogę się tylko biczować — mówiła. Przyznała również, że kilka tygodni temu prosiła zarząd PZLA, by… nie musiała lecieć do Tokio.
Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
— Bardzo wiele jest powodów, dla których jest mi wstyd. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo pierwszy raz nie dowiozłam przyzwoitości na docelowej imprezie. Jeszcze dwa dni temu wróżyłam tutaj piękne wyniki, więc teraz mogę się tylko biczować, bo nie mam pojęcia, co stało się z wysoką dyspozycją, z którą tu przyjechałam — mówiła Adrianna Sułek-Schubert przed kamerami TVP Sport.
Nie wiem, czy roztrwoniłam to zbyt krótką aklimatyzacją, czy przeziębieniami, ale dwa dni temu nie przewidywałabym takiego wyniku, więc nawaliłam. Na pewno jednak nie psychicznie, bo w każdym podejściu do końca wierzyłam, że jeszcze można odczarować los i wziąć wziąć ciężar, odpowiedzialność na swoje barki — dodawała.
Polka zakończyła rywalizację na 15. miejscu, choć pierwszy dzień wskazywał, że może być dużo lepiej. Po czterech konkurencjach zajmowała siódme miejsce. Co ciekawe, okazało się, że mało brakowało, a w Tokio w ogóle byśmy jej nie oglądali.
— Po mistrzostwach Polski przez trzy tygodnie nie trenowałam i prosiłam zarząd PZLA, żeby nie musieć tu startować, bo było mi wstyd za swoje dyspozycje. Tchnęli we mnie wiarę, ja w siebie też. Nadzieję dał mi Memoriał Wiesława Czapiewskiego. Przy samodzielnym planowaniu wszystkiego od A do Z i trzytygodniowym treningu zrobiłam 6 300. Spodziewałam się, że po poprawieniu wielu braków, tutaj będzie 6 500 — mówiła.
Mam świadomość, jaką ogromną robotę wykonałam przez te siedem tygodni. Myślę, że to zaowocuje podczas przygotowań do sezonu halowego. Nie ukrywam, że to nie jest ta motoryka dawnej Ady, która jest niezniszczalna i odporna na wszelkie warunki. Teraz faktycznie wiele czynników wpływa na to, że te moje dyspozycje i karty przetargowe mi uciekają. Wiem, jaką pracę wykonałam, nie martwię się o dyspozycje, tylko raczej poszukam przyczyny tego, że gdzieś się schowały — przyznała.
Zawodniczka podkreśliła, że do igrzysk olimpijskich w Los Angeles na pewno nie zamierza się poddawać, a jej kolejnym wielkim celem będą halowe mistrzostwa świata w Toruniu.