CELEBRITY
Tajemnicza misja selekcjonera reprezentacji Polski w Barcelonie [OPINIA]

W cieniu rywalizacji FC Barcelony z Olympiakosem (6:1) w Lidze Mistrzów być może rozgrywała się przyszłość kadry. Na trybunach – według Canal+ – miał być obecny selekcjoner Biało-Czerwonych. Po co poleciał na mecz?
W drużynie Olympiakosu Pireus na pozycji defensywnego pomocnika gra 23-letni Santiago Hezze. To Argentyńczyk z polskimi korzeniami. Jego babcia jest Polką, a sam zawodnik posiada polski paszport!
Hezze w reprezentacji Argentyny jeszcze nie zagrał, choć pojechał z olimpijską drużyną Albicelestes na igrzyska do Paryża i wystąpił tam w trzech spotkaniach. Ale to o niczym jeszcze nie przesądza. Hezze, jeśliby chciał, mógłby zagrać dla Polski.
Podejście pod tego gracza robił jeszcze w 2024 roku poprzedni selekcjoner reprezentacji Michał Probierz, ale się odbił od ściany. Wtedy Hezze był po znakomitym sezonie w Olympiakosie, drużyna z Pireusu – oczywiście z Argentyńczykiem w składzie – wygrała Ligę Konferencji. Po finale (zwycięstwo 1:0 z Fiorentiną) Hezze udzielił wypowiedzi, że bardzo docenia zainteresowanie ze strony Polaków, “bo mają mocną reprezentację, ze znanymi zawodnikami w składzie” – ale liczy, że po tak dobrym sezonie, dostanie powołany do reprezentacji Argentyny.
Jednak przez półtora roku to powołanie nie przyszło. Co teraz myśli Hezze o grze w Biało-Czerwonych barwach? Tego nie wiemy. Ale już sama obecność Jana Urbana na meczu w Barcelonie może pobudzić wyobraźnię polskich kibiców.
Co istotne, dziś selekcjoner reprezentacji Polski ma dużo lepszą pozycję negocjacyjną niż w 2024 roku. Po pierwsze wtedy Hezze miał przed sobą wyjazd na igrzyska z olimpijską kadrą Argentyny. A po drugie Michał Probierz – ech, ta jego nadmierna, niczym nieuzasadniona pewność siebie – potwierdził, że co prawda zawodnik był w kręgu jego zainteresowań, ale nie w kontekście występu w mistrzostwach Europy 2024.
Podsumujmy: piłkarzowi, który właśnie wygrał ze swoim klubem Ligę Konferencji, który za chwilę jedzie na dużą imprezę, na której ma szansę błysnąć, selekcjoner reprezentacji Polski mówi: możesz do nas przyjść, ale nie na turniej Euro, tylko na kolejne eliminacje. Przyznacie, że dla 22-letniego zawodnika z sukcesami i wielkimi perspektywami nie była to propozycja nie do odrzucenia. Prawda?
Dziś Urban ma dużo mocniejsze karty. Po pierwsze mówi po hiszpańsku i może z Hezze porozmawiać bezpośrednio. Nie wiemy na ten moment, czy taka rozmowa (wstępna, telefoniczna) już się odbyła, czy może po meczu Ligi Mistrzów selekcjoner miał okazję do – choćby chwili – kurtuazyjnej wymiany zdań i czy doszło do bezpośredniego poznania obu panów. Znając Jana Urbana, jego operatywność i swobodę, z jaką porusza się w Hiszpanii, nie jest to wcale wykluczone.
Poza tym selekcjoner już może użyć argumentu, że niemal na pewno Polska zagra w barażach o awans do mistrzostw świata. A mundial to jest to, co rozpala emocje w każdym piłkarzu, a już szczególnie takim, który się wychował w Argentynie. Oczywiście w awansie do tej imprezy miałby nam pomóc Hezze i już dziś można przewidzieć, że miałby w drużynie Biało-Czerwonych pierwszy skład. Bo jeśli reprezentacja Polski gdzieś ma jakieś braki, to właśnie na pozycji defensywnego pomocnika. Tam przecieka najbardziej.
Wystarczyło, że w meczu z Litwą Bartosz Slisz dostał żółtą kartkę i już jest panika, kto zagra na pozycji numer 6 w listopadowym meczu z Holandią. Propozycje, że może to być Jakub Piotrowski, Taras Romańczuk czy Bartosz Kapustka nie brzmią poważnie. Zresztą Slisz to też nie jest defensywny pomocnik z bajki Jana Urbana, ten zawodnik prochu nie wymyśli. Hezze z miejsca dałby reprezentacji Polski inną jakość.
Marcowe baraże będą miały większe znaczenie niż listopadowe spotkanie z Holandią na Narodowym, bo nawet zwycięstwo w tym meczu nie zapewnia nam awansu na mundial. My – patrząc realnie – musimy się skupić na meczach barażowych. Wtedy mamy być najsilniejsi i – jak rozumiem – temu miała służyć tajemnicza misja selekcjonera w Barcelonie.
Czy Urban przywiezie z Barcelony defensywnego pomocnika dla reprezentacji Polski, nie wiadomo. Nie wiadomo też, czy w ogóle potwierdzi się informacja komentatorów Canal+ o obecności trenera kadry na meczu z Olympiakosem. Bądźmy jednak dobrej myśli, choć – szczerze mówiąc – to wszystko jeszcze patykiem na wodzie pisane. Ale reprezentacja Polski z silną, nowoczesną “szóstką” znacznie zwiększyłaby nasze szanse na wygranie dwóch meczów barażowych.
Meczu w Barcelonie na pewno nie będzie miło wspominał sam Hezze. Za dwie żółte kartki wyleciał z boiska i wtedy drużyna z Pireusu rozsypała się jak domek z kart. Ze stanu 2:1 dla Barcy i wyrównanego spotkania zrobił się mecz kompletnie jednostronny. Zawodnicy Olympiakosu nie mogli pogodzić się z krzywdzącą decyzją arbitra – bo druga żółta kartka dla Hazze rzeczywiście była kosmiczną pomyłka sędziego (więcej TUTAJ) – rozkleili się kompletnie i dostali lanie aż 6:1. To był taki mecz, w którym jedna decyzja arbitra rozstrzygnęła spotkanie.
Wysokie zwycięstwo Barcelony (relacja TUTAJ) niby powinno uspokoić jej kibiców, że wszystko wraca do normy przed niedzielnym El Clasico z Realem Madryt, ale tak mogą myśleć tylko ci, którzy zasugerują się samym wynikiem, a meczu nie oglądali. Rozgromienie grającego w “dziesiątkę” Olympiakosu poprawia humor, ale nie jest żadnym dowodem, że Barca kryzys ma już za sobą. Hansi Flick na pewno zauważył wiele niepokojących rzeczy (brak kontroli nad meczem do czerwonej kartki Hezze) i trener po tym spotkaniu zapewne cieszył się najkrócej. W niedzielę czeka go zupełnie inne wyzwanie.