CELEBRITY
Tak upada pomysł Kuleszy. Koniec w najgorszym możliwym stylu
Miało być piłkarskie święto, wyjątkowa oprawa i zorganizowany doping, a skończyło się na skandalu w Warszawie. Na murawie PGE Narodowego pojawiły się race, mecz został przerwany, a kibice byli wściekli. — Zostaliśmy upokorzeni — przyznawali wprost. A pomysł, na który na początku roku wpadł Cezary Kulesza, zamienił się w jeden wielki chaos. I nic nie zapowiada tego, że uda się to jeszcze uratować.
Więcej informacji znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet
Był początek lutego. Wtedy mogliśmy obserwować przełom w sprawie dopingu na PGE Narodowym. A przynajmniej tak nam się wówczas wydawało. Polski Związek Piłki Nożnej podjął decyzję, że podczas spotkań z Litwą i Maltą w Warszawie testowo wprowadzony zostanie zorganizowany doping.
Cezary Kulesza zaprosił na spotkanie przedstawicieli Stowarzyszenia Kibiców Reprezentacji Polski “To My Polacy” i oficjalnie zgodził się na to, by na sektorze D15 powstało stanowisko z bębnami i osobą odpowiedzialną za prowadzenie dopingu. I tak faktycznie się stało. To nie był jednak początek pięknej przygody.
Zaproponowaliśmy rozwiązania, które w pilotażowej formule wcielimy w życie już podczas najbliższych spotkań z Litwą oraz Maltą. Wszystkie osoby chętne do aktywnego i głośnego wspierania Biało-Czerwonych zapraszamy do sektora D15″ — pisał wówczas w mediach społecznościowych Kulesza, a pomysł zorganizowanego dopingu się sprawdził.
Na tyle, że podczas listopadowego spotkania z Holandią mieliśmy być świadkami jego kolejnego etapu. Zamiast specjalnej oprawy oglądaliśmy jednak sceny, o których już dawno chcieliśmy zapomnieć.
Zobacz także: Wielka zmiana! Oto co zżerało reprezentację Polski
Sceny pod PGE Narodowym. Kibice upokorzeni. “Nigdy w życiu”
Już przed meczem z Holandią wrzało pomiędzy kibicami a władzami Polskiego Związku Piłki Nożnej. “Niezrozumiała decyzja. Piękna patriotyczna oprawa ma nie zostać wpuszczona na mecz na podstawie decyzji służb mundurowych” — przekazało oficjalne Stowarzyszenie Kibiców Reprezentacji Polski. Ostatecznie na trybunach nie zobaczyliśmy przygotowanego transparentu, a atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca.
Miała kur** być oprawa, teraz pali się murawa” — padło z trybun chwilę po tym, jak na płycie boiska pojawiły się race. Problemy rozpoczęły się jednak jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra.
Jedna kwestia to problemy kibiców z wejściem na PGE Narodowy i gigantyczne kolejki. Druga to wyjątkowo drobiazgowe kontrole, przez które kibice poczuli się upokorzeni.
Zostaliśmy upokorzeni. Byliśmy osłonieni kordonem policji. Wchodziliśmy do namiotu, gdzie zaglądano nam między pośladki i grzebano w majtkach. Nigdy w życiu nie było czegoś takiego. Na Litwie sama ochrona chwaliła nas za doping. Nie wypada mi nawet mówić, jak odzywała się do nas polska policja — powiedział prezes Stowarzyszenia “To My Polacy” Mateusz Pilecki w Kanale Sportowym.
A co z przygotowaną oprawą? Tu kibice mieli spore zarzuty wobec Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Spędzasz nad czymś tygodnie, wydajesz 10 tys. zł z prywatnych pieniędzy, spawasz gniazdo, przygotowujesz nagłośnienie, a PZPN nic nie dokłada… Zostaliśmy potraktowani, jak małe dzieci, dowiadując się, że nic nie wniesiemy. Czemu nie? Bo nie. Bo taka jest decyzja służb. Jeśli policja robi jakieś inwigilacje, to mogła powiedzieć nam wcześniej. Ci ludzie przestraszyli się tego, że nasza inicjatywa nabiera tempa. Zrobiliśmy coś pięknego, a komuś zaczęło to przeszkadzać. Jak komuś może przeszkadzać patriotyzm i wsparcie piłkarzy? — dodał Pilecki.
Skandal na meczu Polska — Holandia. PZPN reaguje. Co dalej?
Niezadowolenie kibiców to jedno, ale przerwanie meczu reprezentacji Polski to inna kwestia. A na skandal na PGE Narodowym błyskawicznie postanowił zareagować PZPN.
W związku z wydarzeniami na trybunach, do których doszło podczas meczu Polska — Holandia na PGE Narodowym w Warszawie, Polski Związek Piłki Nożnej stanowczo oświadcza, że nie akceptuje zachowań łamiących prawo na stadionie. W szczególności nie ma naszej zgody na odpalanie i rzucanie rac — są to działania niedopuszczalne i nie będą przez nas tolerowane” — mogliśmy przeczytać w oficjalnym komunikacie.
W takim razie pozostaje pytanie — co dalej ze zorganizowanym dopingiem na meczach reprezentacji Polski? To na razie jest jedną wielką niewiadomą. Skierowaliśmy do związku pytania w tej sprawie, ale do chwili publikacji artykuły nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Kibice i PZPN mają do siebie wzajemne pretensje, a współpracę na takich zasadach trudno sobie wyobrazić.
Uważam, że nasi piłkarze zasługują na najlepszy doping. Mam nadzieję, że wstawią się za nami, bo wiedzą, że potrafimy zrobić dla nich coś wielkiego. Nikt jednak nie chce być traktowany jak zdeptane g***o – zapowiadał prezes Stowarzyszenia “To My Polacy”.
