CELEBRITY
Wczesnym rankiem służby weszły do domu prawej ręki Zełenskiego. Trwa przeszukanie, w tle wielka afera
W piątek rano funkcjonariusze Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) oraz Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAPO) weszli do posiadłości szefa Biura Prezydenta Ukrainy. Gra toczy się już nie tylko o polityczną przyszłość Wołodymyra Zełenskiego, ale o stabilność państwa walczącego o przetrwanie. W tle wybrzmiewają zarzuty o korupcję.
W Ukrainie trwa operacja “Midas”
Piątkowe przeszukanie u prawej ręki Wołodymyra Zełenskiego to kulminacja śledztwa, które ukraińskie media ochrzciły kryptonimem “Midas”. Jeszcze do niedawna wydawało się, że Andrij Jermak, szef kancelarii Zełenskiego, nazywany ”szarą eminencją” i “kręgosłupem administracji”, jest postacią całkowicie poza zasięgiem organów ścigania. Jego wpływy sięgały daleko poza standardowe kompetencje urzędnicze; to on de facto nadzorował politykę zagraniczną, negocjacje pokojowe i obsadę kluczowych stanowisk w państwie. Jednak materiał dowodowy zgromadzony przez detektywów NABU, w tym blisko tysiąc godzin nagrań z podsłuchów, okazał się wystarczająco mocny, by przełamać polityczny parasol ochronny.
Według nieoficjalnych informacji, które przeciekły do prasy, punktem zwrotnym w śledztwie stały się zeznania współpracowników i analiza przepływów finansowych powiązanych z Timurem Mindiczem. Ten bliski biznesowy partner Zełenskiego z czasów studia “Kwartal 95”, a prywatnie przyjaciel Jermaka, miał być jednym z głównych architektów korupcyjnego procederu.
Jak donoszą źródła zbliżone do śledztwa, Mindicz uciekł z Ukrainy zaledwie kilka godzin przed planowanym zatrzymaniem, co sugeruje głęboką infiltrację służb przez osoby lojalne wobec układu rządzącego. Przeszukanie u Jermaka to sygnał, że NABU, wspierane politycznie przez zachodnich partnerów Ukrainy, zdecydowało się na uderzenie w samą głowę domniemanej ośmiornicy, ryzykując otwarty konflikt z prezydentem.
Oskarżenia o korupcję w Ukrainie
Zarzuty, które ciążą nad grupą powiązaną z Jermakiem, są porażające, zwłaszcza w kontekście trwającej wojny na wyniszczenie. Śledczy badają sprawę systemowego wyprowadzania środków z państwowego koncernu Enerhoatom, operatora ukraińskich elektrowni jądrowych. Proceder miał polegać na wymuszaniu haraczy od wykonawców odpowiedzialnych za budowę fortyfikacji i osłon, które miały chronić infrastrukturę energetyczną przed rosyjskimi atakami rakietowymi. Mowa o gigantycznych kwotach. Szacuje się, że z kasy państwa mogło zniknąć nawet 100 milionów dolarów. Mechanizm był bezczelnie prosty: firmy wygrywające przetargi musiały oddawać od 10 do 15 proc. wartości kontraktu w formie łapówek, które następnie trafiały do “czarnych kas” nadzorowanych przez ludzi z otoczenia Jermaka.
Co gorsza, śledztwo wykazało poważne nieprawidłowości, wskazując, że część opłaconych prac przy fortyfikacjach była fikcyjna lub wykonana z naruszeniem norm bezpieczeństwa. W praktyce oznacza to, że osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo kraju bogaciły się, wystawiając kluczowe obiekty energetyczne na cel rosyjskich rakiet.
W materiałach operacyjnych, którymi dysponuje prokuratura, pojawiają się wątki prowadzące na szczyty władzy. Według deputowanych opozycji i przecieków medialnych kluczową rolę w tuszowaniu sprawy miał odgrywać właśnie Andrij Jermak, który rzekomo osobiście koordynował naciski na służby antykorupcyjne. Cynizm tego procederu, realizowanego w czasie, gdy ukraińscy żołnierze giną na froncie, a cywile cierpią z powodu przerw w dostawach prądu, wywołał falę wściekłości w społeczeństwie, które dotychczas wykazywało ogromną cierpliwość wobec błędów władzy.
Służby przeszukują prawą rękę Zełenskiego
Media obiegły informacje na temat przeszukania u polityka, służby potwierdzają, co dzieje się w Ukrainie.
Działania śledcze są legalne i przeprowadza je się w ramach toczącego się śledztwa. Szczegóły przyjdą później – przekazało w krótkim komunikacie w opublikowanym w mediach społecznościowych biuro SAP.
Głos w sprawie zabrał również sam Andrij Jermak, który za pośrednictwem aplikacji Telegram zakomunikował:
Dziś NABU i SAP rzeczywiście prowadzą czynności procesowe w moim mieszkaniu. Nie ma żadnych przeszkód dla śledczych. Otrzymali pełny dostęp do mieszkania, na miejscu są moi adwokaci, którzy współpracują z funkcjonariuszami. Z mojej strony pełna gotowość do współpracy.
Dzisiejsze wydarzenia stawiają Wołodymyra Zełenskiego przed najtrudniejszą decyzją w jego politycznej karierze. Z jednej strony Andrij Jermak był filarem jego administracji, człowiekiem, który trzymał w ryzach skomplikowaną machinę państwową w czasie wojny. Jego upadek oznacza chaos organizacyjny i konieczność budowy nowego zaplecza w trybie awaryjnym. Z drugiej strony skala ujawnionej korupcji i bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa sprawiają, że dalsza obrona szefa biura może być dla Zełenskiego politycznym samobójstwem. Zachodni sojusznicy, w tym USA i UE, od dawna naciskali na Kijów w kwestii realnej walki z korupcją, uzależniając od tego dalszą pomoc finansową i wojskową.
Dla ukraińskiego prezydenta jest to moment próby wiarygodności. Jeśli Zełenski zdecyduje się bronić Jermaka lub spróbuje torpedować działania NABU i SAPO, potwierdzi oskarżenia o stworzenie oligarchiczno-politycznego układu zamkniętego, co może drastycznie obniżyć morale armii i zniechęcić zachodnich darczyńców. Jeśli jednak pozwoli na rozliczenie swojego najbliższego współpracownika, zyska szansę na nowe otwarcie i udowodnienie, że na Ukrainie nie ma już świętych krów. Sytuacja jest dynamiczna, a przeszukanie domu Jermaka to dopiero początek procesu, który może zakończyć się albo głębokim oczyszczeniem ukraińskiej sceny politycznej, albo jej całkowitą destabilizacją w najmniej odpowiednim momencie wojny z Rosją.
