CELEBRITY
Wreszcie prawda wyszła na jaw!
Jego zwycięstwo w “Tańcu z gwiazdami” jedni okrzyknęli spełnieniem marzeń, a inni – tryumfem popularności nad talentem. Teraz Mikołaj “Bagi” Bagiński po raz pierwszy szczerze opowiada, jak naprawdę trafił do programu i co myśli o kontrowersjach wokół swojej wygranej. W odcinku podcastu “WojewódzkiKędzierski” zdradza kulisy, które mogą Was zaskoczyć.
Przypadkowa rekrutacja: Od żartu w sieci do propozycji tańca.
Decyzja o udziale w jednym z najpopularniejszych show telewizyjnych zapadała w zaskakująco spontaniczny sposób. Jak przyznał sam Bagiński, trudno mu jednoznacznie wskazać moment, w którym podjął tę decyzję.
“Nie wiem. Musielibyście zapytać kogoś z Polsatu. Moje zaproszenie do ‘Tańca z gwiazdami’ było dość specyficzne” – wyznał w podcaście.
Kluczowa okazała się internetowa “nakrętka”, która narosła wokół jego osoby.
“Coś tam pisałem w internecie o programie, ludzie śmiali się, że nie umiem tańczyć, więc zrobiła się lekka ‘nakrętka’, że Bagi do ‘Tańca z gwiazdami'” – opowiadał.
To właśnie fani i ich komentarze stworzyły presję, która ostatecznie zaprowadziła go na parkiet.
Ostatecznego impulsu dostarczyły jednak częste wizyty na planie programu, gdzie bywał zapraszany przez znajomych – Marię Jeleniewską, triumfatorkę 29. edycji, oraz Krzysztofa Ibisza.
“I tak przychodziłem, przychodziłem, aż któregoś razu podeszła do mnie przyszła producentka i zapytała, czy nie chcę zatańczyć. Odpowiedziałem: ‘pewnie'” – wspominał z charakterystycznym dla siebie spokojem.
Gdy Kuba Wojewódzki zapytał, czy uważa, że “dobrze się sprzedał”, Bagiński początkowo nie zrozumiał pytania. Po wyjaśnieniu, że chodzi o atrakcyjne wynagrodzenie, swobodę podczas nagrań i możliwości po programie, odpowiedział:
“Wszystko poza pieniędzmi — tak”.
Jego szczera deklaracja dotycząca zarobków zaskoczyła zapewne wielu słuchaczy:
“Dostałem okej kasę za uczestnictwo, ale patrząc na skalę mojego działania wcześniej w internecie, to nie są pieniądze, które cokolwiek zmieniają. Fajne, miłe, takie, o których sobie kiedyś przypomnę, ale to nie są pieniądze, o których myślałem, na co je wydam”.
Te słowa odsłaniają zupełnie inne oblicze młodego influencera, który w programie nie szukał finansowych korzyści, a czegoś znacznie bardziej wartościowego
Kryształowa Kula i gest, który poruszył wszystkich.
Tuż po finale Bagiński ogłosił, że całą swoją wygraną w wysokości 200 tysięcy złotych przekaże na cele charytatywne . Influencer ostatecznie wsparł fundację pomagającą osobom z zespołem Downa, tłumacząc: “Decyzja była już od jakiegoś czasu, natomiast, zbliżając się do finału, po prostu utwierdziłem się w tym, że chciałbym coś takiego zrobić”.
Obawiał się jednak, jak ten gest zostanie odebrany:
“Ostatnio miałem dyskusję w jednym miejscu, gdzie byliśmy z Magdą i pomagaliśmy — zastanawiałem się, czy jakoś mocniej to promować, pokazywać itd., bo się trochę boję, żeby nie odebrano tego jakoś negatywnie. Dlatego też nie mówiłem o tym wcześniej, bo nie chciałem, żeby to było odebrane, że tutaj namawiam na głosowanie”.
Zwycięstwo Bagiego w programie wywołało niemałe poruszenie w sieci . Liczni internauci zarzucali, że o zwycięstwie przesądziła popularność influencera na TikToku, a nie jego umiejętności taneczne. W mediach społecznościowych pojawiły się komentarze w stylu: “To nie taniec wygrał a TikTok”.
Nawet jurorzy nie kryli zaskoczenia. Rafał Maserak przyznał: “Dla mnie było zaskoczeniem, że jednak taniec nie wygrał, bo liczyłem na to, że uda się, że ten taniec będzie na pierwszym miejscu. No ale jak widać, jednak siła popularności w tym programie jest bardzo znacząca”.
Na fali krytyki Bagiński opublikował żartobliwe nagranie, na którym pakuje Kryształową Kulę do kartonu z podpisem: “Kiedy musisz odesłać swoją Kryształową Kulę, bo okazało się, że jednak nie potrafisz tańczyć…”. Ten autoironiczny gest pokazał, że potrafi zdystansować się do hejtu i nie traktuje siebie zbyt poważnie.
Prawda o zwycięstwie: Nie TikTok, ale misja, o której nikt nie wiedział.
Wchodząc do programu, miałem serio tę misję. Wiedziałem o tym, że chcę pokazać i pamiętam jak tutaj moim dziewczynom i najbliższym powiedziałem: ‘Słuchajcie, wchodząc do tego programu, jesteśmy przed pierwszym tańcem, przed pierwszym jive’em. Chciałbym pokazać, że młodzi ludzie są z****i, że młodzi ludzie naprawdę robią fajne rzeczy i chciałbym, żebyśmy byli przykładem tego wszystkiego’ – wyznał Bagiński .
Ta nieznana wcześniej motywacja rzuca nowe światło na jego udział w programie. Okazuje się, że dla 24-letniego przedsiębiorcy, który stworzył streetwearową markę odzieżową Leeves i jest pomysłodawcą aplikacji Dropsy , udział w “Tańcu z gwiazdami” nie był jedynie sposobem na zyskanie popularności.
Dla Bagiego program stał się platformą do pokazania, że młodzi ludzie potrafią realizować swoje pasje, angażować się w pomoc potrzebującym i – mimo krytyki – nieść pozytywne przesłanie. Jego zwycięstwo to nie tylko tryumf popularności nad tańcem, ale także dowód na to, że w show-biznesie liczą się nie tylko umiejętności, ale także autentyczność i wartości, które się reprezentuje.
Historia Mikołaja “Bagiego” Bagińskiego to opowieść o tym, jak internetowy żart przerodził się w jedną z najbardziej nieoczekiwanych i kontrowersyjnych wygór w historii “Tańca z gwiazdami”. Ale to także historia młodego człowieka, który – wbrew oczekiwaniom – potraktował program nie jako trampolinę do sławy, ale jako szansę na zrealizowanie ważnej dla siebie misji. Jego decyzja o przekazaniu całej wygranej na cele charytatywne i szczerość na temat wynagrodzenia odsłaniają oblicze celebryty, które rzadko widzimy w polskim show-biznesie.
