Connect with us

CELEBRITY

Z taką krytyką Nikola Grbić się jeszcze nie mierzył. To sygnał alarmowy

Published

on

Styl, w jakim nasza reprezentacja przegrała półfinał MŚ z Włochami i jaki zaprezentowała w niełatwym, ale wygranym meczu o brąz z Czechami, sprawił, że na trenera Nikolę Grbicia i cały jego zespół spadła największa fala krytyki, odkąd w 2022 r. Serb objął reprezentację Polski. Nie będziemy czarować, to był prawdopodobnie najsłabszy występ Polaków w imprezie docelowej za jego kadencji, lecz mimo to zakończony medalem. W związku z ruchami trenera też pojawia się mnóstwo wątpliwości. Za chwilę stawka będzie przecież dużo wyższa. Dlatego potrzeba spokojnej analizy, a nie paniki czy absurdalnych opinii niektórych internautów.

Więcej ciekawych historii znajdziesz w Przeglądzie Sportowym Onet

Nie wiem, czy kadrowy kucharz prowadzący reprezentację Polski poradziłby sobie lepiej w roli selekcjonera od Nikoli Grbicia. I to nie tylko dlatego, że najpierw trzeba by go było zatrudnić, bo choć sztab naszej kadry jest liczny, to specjalnej osoby do przygotowywania posiłków (jeszcze) w nim nie ma. Kadra to nie jest samograj i nawet mając wybitne jednostki na pokładzie, trzeba umieć odpowiednio połączyć je w zespół. Proszę wybaczyć wcześniejszą ironię, ale w taki sposób wolę odnosić się do absurdalnych komentarzy, jakie pojawiają się ostatnio wśród internautów, stąd wątek kulinarny. Dlatego postaram się skupić na faktach i tym, co według mnie mogło zaważyć na tym, jak zakończył się sezon reprezentacyjny dla Biało-Czerwonych.

Nikola Grbić doskonale wie, z jaką presją i oczekiwaniami wiąże się praca w Polsce. Zresztą każdy trener, członek sztabu i zawodnik, wchodząc przez drzwi pod szyldem z napisem “reprezentacja Polski,” musi liczyć się z tym, że nie tylko powinien prezentować pewien określony poziom. Przede wszystkim ma dźwignąć bagaż oczekiwań wynikający z wyników, jakie osiągnęli jego koledzy bądź poprzednicy. Dziś reprezentacja Polski jest drużyną, od której tak jak dwie dekady temu od Brazylii, wszyscy oczekują złota i tylko ono w pełni potrafi usatysfakcjonować. No chyba, że nawet przy zdobyciu mistrzostwa ktoś odczuje niedosyt, że stało się to w pięciu setach, a nie trzech do 15 punktów.

Dla tej drużyny też liczy się tylko złoto. O nim marzył Grbić, który także jako zawodnik mistrzem świata jeszcze nie był, Wilfredo Leon, który pierwszy raz grał w tej imprezie w biało-czerwonych barwach, a także Bartosz Kurek, który zawiesił na swojej szyi 17. medal z reprezentacją Polski. Marzyli o tym też debiutanci na tym poziomie — Kewin Sasak, Jakub Nowak, Maksymilian Granieczny czy bohater świetnego wejścia w meczu o brąz z Czechami Szymon Jakubiszak. Jeszcze rok temu pukalibyśmy się w czoło, gdyby ktoś nam powiedział, że ci zawodnicy znajdą się w składzie na tegoroczny mundial, a oni sami pewnie nie spodziewaliby się, że w ich gablotach zawiśnie krążek tak wielkiej imprezy. Trzeba brać to wszystko pod uwagę, podobnie jak fakt, że — pomimo słabego stylu i braku szczytu formy w kluczowym momencie — Polacy zdobyli ósmy medal pod wodzą Grbicia i jako jedyni w światowej czołówce nie schodzą z podium w międzynarodowych zmaganiach.

Czytaj także: Bartosz Kurek aż złapał się za głowę. Nie wierzył w to, co się stało na boisku
Wzorowo było dwa lata temu. Później nie było formy w imprezie docelowej

Tegoroczne potknięcie w mundialu nie powinno kłaść się cieniem na medalowym dorobku tej reprezentacji, ale jednocześnie dotychczasowe osiągnięcia nie mogą nam przesłonić problemów, jakie pojawiły się w imprezie docelowej. Wiadomo, że za kilka lat nikt nie będzie pamiętał, w jakim stylu Polacy brąz zdobyli, a kto po drodze pożegnał się z turniejem, będącym festiwalem niespodzianek. Jednak żeby w ciągu tych najbliższych lat nadal cieszyć się medalami, to trzeba wyciągnąć wnioski z tego, co tu i teraz. A fakty są takie, jak przyznał były siatkarz Wojciech Żaliński, że drugi rok z rzędu reprezentacja Polski nie osiągnęła szczytu formy na imprezę docelową. I to powinno stanowić najważniejszy punkt do analizy po tym sezonie.

Przy czym za wzór stawiamy tutaj sezon 2023, gdy Polacy wygrali wszystko, co było do zdobycia, czyli złoto Ligi Narodów, mistrzostwo Europy, a na koniec już mocno wyczerpani polecieli do Chin i wywalczyli olimpijską kwalifikację. Rok później nie grali już tak efektownie w Paryżu, ale tam poza siłą fizyczną, potrzebna była kilkukrotnie wyższa ta mentalna. Bo w takich meczach jak półfinałowy thriller z Amerykanami wygrywa się nie tylko umiejętnościami sportowymi. Na Filipinach po kontuzji zdecydowanego lidera, czyli Kurka, zespół wydawał się momentami kompletnie pogubiony.

Mentalny lider to także Tomasz Fornal, który obok Alessandro Michielletto jest jednym z najbardziej kompletnych przyjmujących na świecie. Jednak fizycznie w tym turnieju nie był sobą i jak sam mówił w wywiadzie dla TVP Sport — przez ostatni tydzień przyjął więcej środków przeciwbólowych niż przez całą karierę. A mówimy o człowieku, któremu żaden problem nie jest w stanie przeszkodzić. Ba, nawet skręcona kostka nie przeszkodziła w skakaniu z drużyną i celebracji złota Ligi Narodów w tym sezonie. Tym razem problemy z plecami uniemożliwiły mu pokazanie pełni jego możliwości.

Czytaj także: Oto triumfatorzy MŚ w siatkówce! Dwa sensacyjne sety i deklasacja!
Mówi się, że miarą formy drużyny jest też zagrywka, a ta wybitnie falowała w tym turnieju. Najczęściej stosunek liczby błędów do wykonanych serwisów był bardzo wysoki. Nawet Wilfredo Leon, który zagrywał w tym turnieju po 130 km na godz., najlepiej w polu serwisowym zaprezentował się przeciwko Kanadzie, gdy z 19 zagrywek nie zepsuł ani jednej i dołożył do tego trzy asy. Na Włochach już takiej presji w tym elemencie nie wywierał. A z kolei finał między Italią a Bułgarią pokazał, jak bardzo ten element ustawiał grę drużyn. Jedyny set, w którym Bułgarzy pokonali późniejszych mistrzów świata, był tym, w którym niesamowicie zagrywali, doprowadzając do zejścia z boiska Mattia Bottolo.

Mówiąc o problemach fizycznych, nie sposób pominąć Bartosza Kurka. Przyznam, że trudno się patrzyło na niego siedzącego na ławce rezerwowych, gdy tak jak w mistrzostwach Europy w 2023 r. problemy zdrowotne uniemożliwiły mu wejście na boisko. Nie wiem, jakie plany względem kadry ma Kurek, ale jeśli to było jego pożegnanie z reprezentacją, to najwybitniejszy — w mojej opinii — zawodnik w historii tej dyscypliny w Polsce, nie zasłużył na to, by opuszczać ją w koszulce libero. Jednak problem z mięśniami brzucha, jaki pojawił się tuż przed półfinałem, był wyjątkowym pechem. Zwłaszcza gdy mowa o 37-letnim zawodniku, który mimo nieobecności w Lidze Narodów, świetnie prezentował się w trakcie przygotowań do mundialu i w jego pierwszych meczach.

Czytaj także: Tomasz Fornal nie gryzł się w język po meczu o brąz MŚ. Mówi o dziwnych decyzjach
Pod tym względem rozumiem, dlaczego trener Grbić dawał więcej szans Kurkowi niż Kewinowi Sasakowi. Kurek potrzebował złapać rytm, ale jednocześnie zabrakło go temu, który miał być gotowy, by zastąpić go, gdy pojawiły się problemy. Sasak miał znakomity sezon w Lidze Narodów i w ogóle ostatnie miesiące są dla niego wyjątkowe. Nie poniósł Polaków pod nieobecność Kurka, ale też nie miał szans się na to przygotować w bojowych warunkach. Na Filipinach poza podwójnymi zmianami, dostał tylko jeden mecz z Katarem. Tutaj należałoby jakoś wyważyć obecność na boisku Kurka i Sasaka po to, żeby zabezpieczyć się na wypadek kłopotów.

O pozycję przyjmującego aż tak się nie martwiłam, gdy pojawiły się kłopoty z plecami u Fornala, bo pewniakiem w kwadracie był Kamil Semeniuk, ale i on zaciął się na mecze w strefie medalowej. Mimo to trener Grbić wolał wpuścić za Semeniuka nie w pełni fizycznie zdolnego do gry Fornala, zamiast Artura Szalpuka. Jasna sprawa, że przyjęcie można uznać za jego słabszą stronę, ale w zagrywce i ofensywie mógłby pomóc.

Chyba że jest coś, czego nie wiemy i na przykład Artur nie wyglądał dobrze na treningach, więc Grbić miał poczucie, że nie byłoby to dobre rozwiązanie. Tutaj tylko pojawia się jeszcze jedna nieścisłość. Selekcjoner tłumaczył po półfinale z Włochami, że wie, co dzieje się w głowie zawodnika, który ma wejść na boisko w tak ważnym momencie i jak duże to jest wyzwanie. Tyle że dzień później temu wyzwaniu podołał Szymon Jakubiszak, a on podczas tego turnieju spędził w kwadracie jeszcze więcej czasu, chociażby od Sasaka.

Mimo to miał świetne wejście w spotkaniu o brąz za Norberta Hubera. Jemu też zabrakło czasu, by dojść do optymalnej formy po przerwie w Lidze Narodów. To kolejny dowód na to, że Grbić ufa swoim zawodnikom, którzy już sporo z nim wygrali i mają ogromny potencjał. Tyle że muszą być w formie. Bo nie ulega wątpliwości, że para środkowych Huber i Jakub Kochanowski to ścisła światowa czołówka. Zresztą Kochanowski po raz kolejny otrzymał indywidualne wyróżnienie i został wybrany do drużyny marzeń mundialu. Jest znakomity w polu serwisowym i ofensywie, ale i on, i Huber mieli mało okazji w tym turnieju, żeby atakować ze środka. A do tego Norbert kompletnie nie miał rytmu w bloku.

Click to comment

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Copyright © 2025 USAtalkin