CELEBRITY
Zabójstwo szanowanego kapłana. Zaczaił się na księdza Grzegorza w garażu

Był 13 lutego br., późny czwartkowy wieczór. Ksiądz Grzegorz Dymek (+58 l.) wjechał autem do garażu plebanii swej parafii w Kłobucku. Ledwie wysiadł z samochodu dostrzegł kątem oka cień przemykający przez garaż. Sekundę później został powalony przez Tomasza J. (52 l.). Kapłan był torturowany, a potem został uduszony. Morderca został złapany niedługo później. Ważą się jego losy – trafi przed sąd i do więzienia, czy szpitala psychiatrycznego?
Ksiądz Grzegorz Dymek był proboszczem parafii pw. Matki Bożej Fatimskiej w Kłobucku od 27 lat. To on, wspólnie z parafianami, wybudował tę okazałą świątynię i budynek plebanii. Gdy został tam proboszczem było tam tylko puste pole. Kapłan zginął w tzw. dzień fatimski, upamiętniający mające tamtejsze objawienia, w dodatku dokładnie w 20 rocznicę śmierci siostry Łucji.
Parafianie do teraz nie mogą pogodzić się z tak okrutną śmiercią swojego kapłana. To się po prostu nie mieści w głowie. Powszechnienie szanowany i lubiany duchowny został zgładzony, a wcześniej męczony przez sadystę, który do tej pory nie wyjawił powodów zabójstwa. Na miejscu pochówku kapłana zawsze palą się znicze i leżą świeże kwiaty.
Tomasz J. mieszkał w Kłobucku. Kiedyś był policjantem, ale marne wyniki i pijaństwo doprowadziły do tego, że ze służby został wyrzucony z hukiem. Mężczyzna tragicznego wieczora przyjechał pod parafię Matki Bożej Fatimskiej uprzednio skradzionym samochodem. Postawił volkswagena w pobliżu i przekradł się na teren plebanii. Tam czekał, aż ksiądz pojawi się na miejscu.
Kiedy samochód prowadzony przez duchownego wjechał do garażu, Tomasz J. także zdołał się tam wślizgnąć. Po chwili zaczęła się gehenna proboszcza. Oprawca zakleił usta księdza taśmą monterską i skrępował go. Prawdopodobnie torturował duchownego. Ten rozpaczliwie próbował krzyczeć, zaalarmować kogokolwiek, by ratować życie. Rzeczywiście ktoś z przechodniów usłyszał dziwne odgłosy dochodzące z parafii i zadzwonił po policję. Gdy policja przysychając na miejsce ksiądz był już nie żył, ale morderca jeszcze nie zdążył uciec – został zauważony przez policjantów i jeden z nich rzucił się za nim na nogach. Pomagał mu strażnik więzienny, przypadkiem będący świadkiem sytuacji. Wspólnymi siłami uniemożliwili Tomaszowi J. ucieczkę samochodem. Kat księdza został zatrzymany. Na drugi dzień usłyszał zarzut zabójstwa i został tymczasowo aresztowany.
Co kierowało Tomaszem J.? On sam nigdy nie zdradził, dlaczego zaczaił się na duchownego i go zamordował. Mówi się, że motyw zbrodni był rabunkowy – ksiądz miał kilka dni wcześniej z ambony zdradzić parafianom, że podczas odwiedzin kolędowych zebrał w sumie od wiernych ok. 80 tys. zł. Tym niemniej J. raczej na brak środków do życia nie mógł narzekać. Prowadził wraz z bratem hurtownię budowlaną.
Co dalej z zabójcą duchownego?
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie. Na razie dochodzenie jest jakby w rozkroku. Śledczy czekają bowiem na najważniejszą opinię biegłych. Ponieważ wcześniej sporządzone opinie, co do poczytalności Tomasza J. zostały uznane za niekompletne, a w części nawet odmienne. Dalego Tomasz J. kilka tygodni temu trafił na obserwację do zamkniętego szpitala. – Ta obserwacja jest już zakończona, ale wciąż nie została sporządzona opinia na podstawie tejże obserwacji. Czekamy zatem na jej otrzymanie – wyjaśnia Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Dopiero po nadejściu ekspertyzy śledczy zrobią kolejny krok. Jeśli biegli uznają, że Tomasz J. był poczytalny, kiedy napadł i udusił proboszcza, zostanie sporządzony akt oskarżenia przeciw niemu, a potem nastąpi proces. W przeciwnym wypadku sprawa zostanie zapewne umorzona, a sprawca zbrodni trafi na leczenie do zamkniętego ośrodka.